środa, 24 stycznia 2024

Kalwaria Wileńska, Ostra Brama, wileńskie pielgrzymowanie - wspomnienia (część 12)

To co najbardziej przyciągało babcię babcię do Wilna, to bez wątpienia Ostra Brama i Kalwaria Wileńska. O samym mieście babcia nie miała dobrego zdania, ostatecznie w 1936 r. razem ze swoim mężem wybrała Warszawę jako miejsce, w którym oboje podjęli pracę. I te opowieści o otwartości, życzliwości mieszkańców Warszawy były częstym motywem w babci wspomnieniach. Natomiast kiedy po raz pierwszy przyjechałem do Kalwarii Wileńskiej, położonej nie tak znowuż daleko od centrum miasta, otoczonej jeszcze nie najgorzej wyglądającymi blokowiskami, rozłożonymi na nasłonecznionych pagórkach, poczułem się tak, jakbym się przeniósł w czasie. Smukłe sosny, wzgórza, strumyki, górki i doliny, piaszczyste ścieżki, zmieniły się zapewne nieznacznie od czasów, gdy babcia wraz z innymi pielgrzymami przemierzała te ścieżki od stacji do stacji Drogi Krzyżowej. Gdyby nie kilka modernistycznych budynków sanatoryjnych, które rozlokowały się wzgórzach, można byłoby rzeczywiście mieć wrażenie, że znaleźliśmy się gdzieś w okresie międzywojennym. Stąpanie po tych samych ścieżkach, którymi przed niemal stu laty kroczyła babcia, dawało mi poczucie obcowania ze światem już dawno minionym, ale takim bardzo moim. Są miejsca, w których będąc po raz pierwszy, mamy nieodparte wrażenie, jakbyśmy byli u siebie, w domu. Sosnowe pnie w świetle zachodzącego słońca przybierają bursztynową barwę. Mijamy fundamenty wysadzonej w powietrze stacji Drogi Krzyżowej, częściowo na jej miejscu został wzniesiony budynek sanatoryjny, na rozłożystej sośnie rosnącej nieopodal, której konary w pewnym miejscu rozchodzą się niemal pod kątem prostym, tworząc naturalny krzyż, ktoś zawiesił drewnianą figurę ukrzyżowanego Jezusa. Nie wszystkie stacje zostały odbudowane. Komunistyczne władze często znaczyły swoją obecność niszcząc obiekty sakralne, zamieniając je w magazyny, czy na przykład jak w wileńskiej cerkwi Św. Trójcy urządzając eksperymenty polegające na sprawdzaniu mocy ładunków wybuchowych, albo zamieniając klasztor i kościół wizytek na więzienie. Przykłady takie można byłoby mnożyć bez końca, nie tylko w Wilnie. Obfitość ścieżek, zachęcających do wypróbowania każdej z nich nie ułatwia poruszania się po Kalwarii. To za każdym razem mogłaby być wyprawa na cały dzień. Kiedy wędruję plątaniną tych naturalnych dróżek, towarzyszy mi przekonanie, że patrzę te same krajobrazy, i widzę je w taki sam sposób jak widziała je babcia, i jednocześnie mam poczucie niemal fizycznej jej obecności w tych urokliwych miejscach.

Zastanawia mnie też na ile możliwe było to, że drogi babci i św. Fustyny - w czasie jej pobytu w Wilnie w latach 1933-1936 - gdzieś się skrzyżowały. Wierzę natomiast w to, że na pewno krzyżują się w Niebie. Kult Miłosierdzia Bożego zatwierdzony został dużo później. Wszelkie zakazy z nim związane nałożone przez Stolicę Apostolską w roku 1959, zostały zdjęte dopiero w roku 1978, na cztery lata przed śmiercią babci. Nie wiem też na ile mogły się krzyżować drogi babci i ks. Michała Sopoćki w Wilnie, ale w Białymstoku babcia i mama mieszkając przy Fabrycznej i później Sienkiewicza miały okazję nie raz spotkać tego pokornego duchownego, spowiednika św. Faustyny z czasów wileńskich, który po wojnie również osiadł w Białymstoku przy pobliskiej ulicy Złotej, w drewnianym domu, istniejącym po dziś dzień. A na dodatek mama uczęszczała do przedszkola, mieszczącego się na parterze w kamienicy niemal naprzeciw owego piętrowego drewnianego domu - ta kamienica również zachowała się do obecnych czasów.

Matka Boża Miłosierdzia z Ostrej Bramy była bez wątpienia matką liczncyh mieszkańców Wileńszczyzny, zapewne nie tylko wyznania katolickiego. Mała Florcia pytała mamę ile tak naprawdę jest Matek Boskich, bo to i wileńska z Ostrej Bramy, i Częstochowska, i warszawska Matka Boża Łaskawa, na co Genowefa z wyrozumiałym uśmiechem odpowiadała, że jest tylko jedna. Babcia po raz ostatni widziała Matkę Boską Ostrobramską w 1946 r., gdy, na fałszywych dokumentach, z dwójką dzieci wyruszyła w daleką podróż, tak naprawdę w nieznane, bo jeszcze wtedy nie wiedziała, gdzie osiądzie na stałe. W Wilnie rodzina miała dwudniowy postój na dworcu, skąd jest już niedaleko do Ostrej Bramy. To właśnie wtedy, wziąwszy córeczkę za rękę, udała się do kaplicy w Bramie Wschodniej (lit. Aušros Vartai), nie przypuszczając nawet, że zobaczy ją po raz ostatni, i że będzie to tak naprawdę pożegnanie. Florentyna z Matką Boską faktycznie pożegna się w październiku 2021 r., także nie zakładając, że będzie to już jej ostatnie wileńskie spotkanie. Kolejna wizyta została zaplanowana na jesień 2023 r., ale tego spotkania mama już nie doczekała.

Brak komentarzy:

W drodze powrotnej - kolegiata w Tumie pod Łęczycą

Październikowy dzień powszedni, słoneczny, wietrzny i chłodny, świat widziany zza okien auta mieni się już wszystkimi barawami złotej polski...