poniedziałek, 22 stycznia 2024

Codzienne życie w Adamowcach - wspomnienia (część 11)

Z rodzinnej wsi Florcia zapamiętała też zimowe wyjścia do tak zwanej bani, która rozlokowała się na drugim końcu miejscowości. Szczelnie opatulona przez mamę szła razem z nią zaśnieżoną drogą, wieczorem przy rozgwieżdżonym niebie i blasku księżyca do tej wiejskiej sauny. Po kąpieli, mama wyjątkowo uważnie sprawdzała czy dziewczynka jest dobrze zabezpieczona przed chłodem, owinięta szalikiem pod same oczy, w ciepłym futerku, w czapce nasuniętej prawie na oczy, tak że wystawały tylko źrenice, by widzić drogę powrotną do domu. I szybkim krokiem za rękę z mamą powrót do ciepłego domu!

Nie mam pojęcia co to może być za historia, ale mama wspominała wizytę w udzialskim kościele "litewskiego wojska", zapewne jakiegoś oddziału, który uczestniczył we mszy i w języku polskim żołnierze śpiewali religijne pieśni - msze odbywały się w języku polskim. Wydarzyło się to w czasie okupacji niemieckiej. Czy mógł być to oddział litewskich szaulisów? Szaulisi, inaczej Związek Strzelców Litewskich, w latach 1941-1944 współpracowali z Niemcami, brali udział w akcjach przeciw ludności polskiej i żydowskiej, w walkach z partyzantami AK i sowieckimi? Być może został tu oddelegowany do walki z partyzantami właśnie? Tego już się pewnie nie dowiemy.

W czasie okupacji niemieckiej w lokalnej administracji pracowali również Litwini. I tu, jak wynika z opowieści babci, miał być zatrudniony Litwin o imieniu Stanisław, zwany Staszkiem. Młody mężczyzna władał biegle językiem polskim, i był życzliwie nastawiony wobec miejscowej ludności, niezależnie od jej pochodzenia. Gdy któregoś razu Niemcy zarekwirowali z gospodarstwa Genowefy i Floriana krówkę, dzięki wsparciu Staszka, udało się ją odzyskać. Podobno można było z nim załatwić każdą sprawę, całkowicie bezinteresownie.

Brak komentarzy:

Błyski - część 37

Kontakt z braćmi, pozostałymi za granicą, która jak się wydawało, okrzepła już na dobre, był mocno ograniczony, przez pewien czas nie istnia...