piątek, 13 września 2024

Błyski - część 27

Bujny ogród, drzewa owcowe - wiśnie, śliwy, jabłonie, grządki warzywne, kwietne, malwy pod oknami, maliny, krzewy porzeczek, wysokie trawy, prawie tak jak w Adamowcach, tylko dom dużo większy i dużo starszy, właściwie w każdej chwili zagrożony runięciem. Genowefa nie zwlekając rozpoczęła poszukiwania pracy, Oswaldkowi trzeba było znaleźć szkołę, Florci jeszcze przedszkole, ale rzeczą najważniejszą było dowiedzieć się co się dzieje z Florianem. Jan powiedział, że rozstali się w Mordach koło Siedlec. Gdy z panem Pietuszko odjeżdżali do Białegostoku, Florian już chorował, nie mógł chodzić, a czasu minęło sporo od dnia, w którym widzieli się po raz ostatni. By wyruszyć do Mord potrzebne były środki finansowe na podróż, były on też niezbędne do zaspokajania codziennych życiowych potrzeb. Konieczne zatem stało się sprzedanie krówki Wilniuczki, jak ją nazywała Genowefa. Zwierzątko, które przebyło razem z nimi tak długą i znojną podróż, nabył rolnik z Bagnówki. Dziś Bagnówka jest dzielnicą Białegostoku, wówczas była podmiejską wsią tuż za Wygodą, nie tak znowuż odległą od ulicy Sienkiewicza, choć kilka dobrych kilometrów te miejsca od siebie dzieliło. Rozłąka z wiernym zwierzęciem nie odbyła się bez łez, najmocniej przeżyły ją dzieci, ale i Genowefa nie potrafiła ukryć swoich uczuć, choć starała się jak mogła trzymać fason przed córeczką i synem.

Następnego dnia po dokonanej transakcji, o poranku, do mieszkanka przybyszów z Wileńszczyzny wkroczyła sąsiadka głośno oznajmiając:

- Pani Szpakowa, pani Szpakowa, pani krówka stoi w ogrodzie!

Jakaż była radość i zdziwienie trojga. Wszyscy w jednej chwili wybiegli na podwórko i spostrzegli stojącą jakby nigdy nic Wilniuczkę, skubiącą sobie spokojnie soczystą trawę. Okazało się, że zwierzę samo, w sobie tylko znany sposób, wróciło do swoich prawowitych - jak uważało - gospodarzy, najwyraźniej zapamiętało drogę, którą prowadził je nabywca i korzystając z wolności na bagnowskim pastwisku postanowiło powrócić do tych, których na swój zwierzęcy sposób kochało, i przez których musiało się też czuć kochane. Radość nie trwała jednak długo, Genowefa po chwili namysłu stwierdziła, że sprzedaż została dokonana, otrzymała żądaną cenę, pieniędzy nie mogła zwrócić, i po krótkotrwałej euforii musiała przekonać dzieci, że krówkę trzeba będzie odprowadzić do nowego gospodarza. Pierwsze prawdziwe i trudne rozstanie, bolesna nauka rezygnacji, może nawet ofiary i poświęcenia, a zarazem dotrzymywania umów i uczciwości, radości, po której nastaje ból i smutek. Dla sześcioletniej dziewczynki i trzynastoletniego chłopaka to zdarzenie stanowiło naprawdę trudnę lekcję życia.

Dość sprawnie udało się Genowefie znaleźć pracę w fabryce włókienniczej przy ulicy Włókienniczej, dawniej Białostockiej. Białystok w czasie zaborów stał się drugim po Łodzi istotnym ośrodkiem przemysłu włókienniczego. Część fabryk włókienniczych, powstałych w XIX w., funkcjonowała jeszcze przez długie lata po zakończeniu drugiej wojny. Praca była ciężka, na zmiany. W czasie nocnej zmiany, dzieci musiały zostawać same w domu. Oswaldkowi udało się znaleźć szkołę, a Florci przedszkole przy ulicy Złotej, mieszczące się w murowanej kamienicy, istniejącej po dziś dzień. Wszystko powoli zaczęło się układać. Brakowało jedynie męża i ojca. Trzydzeistopięcioletniej kobiecie, samotnie wychowującej dwójkę dzieci, pracującej fizycznie w fabryce w dzień, w nocy, nie było łatwo związać koniec z końcem, lecz wiedziała, że musi odszukać schorowanego Floriana. Nie miała od niego żadnych wieści, ani ona, ani brat. Pewnego dnia zostawiła dzieci pod opieką Jana i jego żony Wincenty, a sama udała się w drogę do Mord, gdzie po raz ostatni był Florian widziany. Dziś odległość 130 kilomtetrów dzieląca Białystok od Mord jest śmiesznie łatwą do pokonania, lecz w czasach powojennych była to cała wyprawa.

Brak komentarzy:

Błyski - część 29

Sanki sunęły się gładko po udeptanym śniegu. Dziewczynka opatulona przez brata w futerko, ciepłą czapkę, gdy mama pracowała w fabryce, jeszc...