piątek, 6 września 2024

Błyski - część 26

Z Krakowa trzeba było jechać do Łodzi. W Łodzi przy Piotrkowskiej rozlokował się Państwowy Urząd Repatriacyjny, w którym należało załatwić wszelkie formalności związane z przyjazdem do nowej Polski. Dzięki wsparciu UNRRY (UNRRA - United Nations Relief and Rehabilitation Administration - Administracja Narodów Zjednoczonych do Spraw Pomocy i Odbudowy; organizacja niosąca pomoc krajom spustoszonym przez wojnę) PUR pomagał finansowo i materialnie tym wszystkim, którzy wyjechali lub zostali wysiedleni z ziem wcielonych do ZSRR. Nie był to jeszcze czas nasilonych represji wobec ludności cywilnej, nowa władza nie mogła i nie była w stanie walczyć na wielu frontach jednocześnie. Genowefa uważała, że będąc już na terytorium Polski, w samym jej sercu, jej i dzieciom nic już nie zagraża, nie ma tu priedsiedatieli w skórzanych płaszczach zamachujących się ręką dzierzącą pistolet, nie ma wszechobecnego NKWD, podejrzanych Serafinów. Dowiedziała się natomiast, że rodzony brat Floriana został zwolniony z wojska i skierowany do pracy w straży banku w Białymstoku. Otrzymał służbowe mieszkanie, w którym zamieszkał z żoną i dwójką dzieci. Białystok był na ten czas dobrą lokalizacją, oczywiście przejściową. Nigdy nie robił na Genowefie dobrego wrażenia, znała to miasto jedynie zza okien pociągu. Jadąc z Wilna do Warszawy, pociąg zatrzymywał się na stacji w Białymstoku. Sprawiał wrażenie miasta ponurego, typowo fabrycznego. Nigdy wcześniej nie mieli w nim krewnych, znajomych, żadnych spraw do załatwienia. Ale teraz okoliczności sprawiły, że stał się miejscem idealnym do zamieszkania. Raz, że brat Floriana mógłby im pomóc, a dwa - będzie stąd już blisko do Wilna, i gdy sytuacja w Polsce i na świecie się unormuje, można będzie sprawnie i szybko powrócić do Adamowców. Zatem - kierunek Białystok. Z pomocą PUR i UNRRY.

Znowu stukot kół, długa jazda pociągiem, przez zburzoną Warszawę, i przyjazd nad ranem do Białegostoku. Dwoje dzieci, tobołki, worek z mąką, a w nim posrebrzany krucyfiks, żywot świętej Genowefy zwinięty w rulon, i wierna, łagodna krówka. Trzeba było jeszcze tylko przemaszerować przez gruzowiska do urzędu na Warszawskiej, tam okazać dokumenty i czekać na przydział jakiegoś dachu nad głową. Na ulicy Warszawskiej mieścił się też w przedwojennej kamienicy bank, do pracy w którym skierowano Jana. Okazała kamienica i obok, w podwórzu, piętrowy budynek mieszkalny dla pracowników banku. Tuż za nim zielone i pachnące owocami, warzywami i ziołami późnego lata ogrody ciągnące się do rzeki Białej. Białystok był wówczas miastem zrujnowanym, podobnie jak Warszawa zniszczonym w ponad osiemdziesięciu procentach. Ocalaly nieliczne kamienice i część drewnianej zabudowy. Trasa tej dziwnej wędrówki wiodła więc przez zwaliska gruzów, przetykane murowanymi i drewnianymi ocaleńcami, ogrodami, drzewami, łapczywie wdzierającą się - gdzie się tylko dało - bujną zielenią traw, krzaków, polnych i łąkowych kwiatów.

Ówczesna administracja cywilna działała mimo wszystko sprawnie. Nie zachowały się żadne opowieści o konieczności koczowania gdzieś pod gołym niebem. Niepełna rodzina z odległych Adamowców otrzymała skromną izdebkę z kuchnią w drewnianym domu wzniesionym z podkładów kolejowych może pod koniec XIX, a może na początku XX w., przy ulicy Sienkiewicza. Dziś w tym miejscu rozłożył się całkiem przyjemny skwer z okazałymi drzewami, w cieniu których można szukać ochłody w upalne dni, a za plecami mieć Muzeum Pamięci Sybiru w dawnych magazynach wojskowych. Tuż po wojnie stały tu drewniane domy w otoczeniu sporych ogrodów. Nieopodal, w jednym z takich ogrodów, leżał wysoki komin huty szkła, zbombardowanej w lipcu 1944 r. przez sowietów, podobno omyłkowo, mieli bombardować inną hutę, przy ulicy Ryskiej, a trafili w tę niewielką, prywatną. Duży teren zielony na terenie posesji zapewniał pożywienie krówce. W pozostałych izbach mieszkali przedwojenni jeszcze mieszkańcy tego domu. Należało teraz powoli, stopniowo ułożyć życie, zdobyć jakieś wiadomości o Florianie, co się z nim dzieje, gdzie jest, znaleźć pracę i nauczyć się żyć od nowa.

Brak komentarzy:

Błyski - część 36

Dzień, mimo że październikowy, był słoneczny i ciepły. Przyjaciółki z klasy wybrały się po lekcjach do kina "Pokój". Po zakończony...