poniedziałek, 16 września 2024

Błyski - część 28

6 marca 2023 roku, dwa dni po wypadku, kiedy naćpany i wytatuowany facet w czapce z daszkiem nasuniętej na oczy, starnował nas fordem focusem na legionowskich numerach, gdy staliśmy na czerwonym świetle, pół kilomtera od domu, dochodząc do siebie po doznaniu lekkiego skręcenia szyi, tuż przed południem, po raz kolejny - na przestrzeni ostatnich kilku lat - wpisałem do internetowej bazy straty.pl hasło "Florian Szpak". Rok wcześniej pisałem do Biura Poszukiwań PCK, ponad 70 lat wcześniej do PCK pisała Genowefa, jakiś czaś później Florentyna. Wolny dzień sprzyjał internetowym poszukiwaniom. Tym razem jednak zmiast pustej strony podświetlił się rezultat wyszukiwania: "Florian Szpak, data śmierci 1945-03-12". Dreszcz emocji. Kliknięcie na nazwisko, otwiera się kolejna podstrona: "Dane osobowe: nazwisko - Szpak, imię - Florian, data śmierci: 1945-03-12. Informacje o prześladowaniach: nieustalony rodzaj represji. Ostatnie informacje o poszukiwanym: żołnierz frontowy ze wschodu, zmarł w szpitalu w Siedlcach. Źródło: Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej. Okręgowa Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich w Warszawie, IPN BU 3049/237 s. 161. Formularze do ksiąg zgonów z okresu okupacji. Powiat siedlecki. USC Siedlce.".

- Mamo! Znalazłem Dziadka!

- Jakiego Dziadka? O czym ty mówisz?

- Dziadka Floriana. Floriana Szpaka.

- Gdzie?

- W internecie. W bazie straty.pl

Głośno odczytałem wyszukane informacje. Dnia 6 marca 2023 roku dowiedzieliśmy się, że Florian zmarł 12 marca 1945 r., w szpitalu w Siedlcach. Po mamy policzkach popłynęły szczęśliwe łzy. 4 marca, w dziewiątą rocznicę śmierci taty, oboje przeżyliśmy wypadek, w wyniku, którego mamie nic się nie stało mimo, że siedziała z tytułu, a ja mimo wrażenia - w momencie wyjątkowo silnego uderzenia - że za chwilę jego siła urwie mi głowę, skończyłem z zaledwie lekkim skręceniem szyi, które nie kwalifikowało się nawet na kołnierz ortopedyczny. Policjanci, którzy przybyli na miejsce wypadku po kilku godzinach, widząc rozbity tył naszego auta, i uszkodzone auto sprawcy, porzucone, bo wytatuowany facet zbiegł pieszo ze swoją partnerką, zgodnie stwierdzili, że to właściwie cud, że nic się nam nie stało. A teraz, dwa dni po tym wypadku, kolejny jakby cud, kilka dni przed 78 rocznicą śmierci Floriana, samotnie, w szpitalu w Siedlcach.

Pierwsza myśl, jaka przyszła mi do głowy, to wpisać do wyszukiwarki hasło "kancelaria cmentarza w Siedlcach", zadzwonić, zapytać, podać imię, nazwisko, datę urodzenia, miejsce śmierci, okoliczności. W google momentalnie pojawiły się dane Kancelarii Zarządu Cmentarzy Katolickich w Siedlcach, adres, numer telefonu. Przy ulicy Piłsudskiego, obok kościoła pod wezwaniem świętego Stanisława Biskupa Męczennika, a więc mojego patrona z bierzmowania, tuż obok ulicy Floriańskiej, wszystko ścieśnione na niewielkiej przestrzeni obok siebie. Chwytam za telefon, wybieram numer, sądząc po głosie odbiera młody mężczyzna, pokrótce opisuję sprawę, prosi bym zadzwonił za dwadzieścia minut, bo ma w tej chwili interesantów. Rozłączam się. Nie mija piętnaście minut, ktoś do mnie dzwoni. Oddzwania jak się okazuje ksiądz z kancelarii, zapamiętał dane Floriana, które w pośpiechu wymieniłem, i zdążył już sprawdzić, Florian Szpak, urodzony w 1902 r. w Adamowcach, pochowany na wniosek szpitala 12 marca 1945 roku na Cmentarzu Janowskim w Siedlcach. A zatem skoro pochowany 12 marca, to musiał umrzeć wcześniej, może 9 marca, trzy dni przed dniem pochówku.

- Niech pan przyjedzie do kancelarii w dogodnym dla siebie terminie, zrobię panu kserokopię wpisu z księgi parafialnej.

Nie wiemy jaka była pogoda dnia 12 marca 1945 r., mszę pogrzebową odprawił ksiądz, pewnie razem z organistą odprowadził zmarłego na Cmentarz Janowski. Czy ktoś poza nimi uczestniczył w pochówku?

- Wie pan, to musiałby być cud, żeby ten grób się zachował. Od 1945 r. nikt się nim nie opiekował, nie opłacał.

Wszystkie informacje zaczęły się ukladać w spójną całość. To dlatego w 1946 roku ktoś Genowefie w Mordach powiedział, że pamięta żołnierza o czarnych włosach, niebeiskich oczach, wysokiego, który pod koniec pobytu w tej miejscowości nie był już w stanie chodzić. Mówił też o tym Jan i pan Pietuszko. Został wraz z innymi chorymi żołnierzami w Mordach, a po pewnym czasie trafił do szpitala w pobliskich Siedlcach - obie miejscjwości dzieli od siebie odległość 20 kilometrów - i w nim dokonał żywota. Ale tego w roku 1946 Genowefie już nie udało się ustalić. Pojechała sama z Białegostoku do Mord, wypytywała przypadkowo spotykane osoby o swego męża. Nikt nie wiedział co się z nim stało, nikt nie powiedział, że wysłano go do siedleckiego szpitala. Nad samotną matką zlitował się miejscowy kolejarz, razem ze swoją żoną pomagał jej zbierać informacje o zaginionym, przygarnęli ją na kilka nocy pod swój dach i żachnęli się, gdy chciała im zapłacić za gościnę.

Na początku lat 50-tych białostocki sąd rejonowy wydał postanowienie o uznaniu Floriana za zmarłego. Z bumagi wynikało, że zginął w 1945 r. przy forsowaniu Nysy Łużyckiej, przy czym błędnie zapisano nazwę rzeki - Nissy. Zapewne wydawał je sowiecki funkcjonariusz w polskim mundurze. Później jeszcze do PCK pisała Genowefa, a po pewnym odstępie czasu Florcia, niestety żadnych informacji nie uzyskały. Ile zaś były warte sądowe ustalenia pokazał rok 2023.

Brak komentarzy:

Błyski - część 29

Sanki sunęły się gładko po udeptanym śniegu. Dziewczynka opatulona przez brata w futerko, ciepłą czapkę, gdy mama pracowała w fabryce, jeszc...