piątek, 23 maja 2008

Polskie banki, czyli frontem do klienta

Polskie banki muszą być rzeczywiście pewne swojej pozycji. Jeszcze nie tak dawno Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów zarzucał o ile się nie mylę niemal wszystkich bankom działającym w Polsce stosowanie niedozwolonych klauzul, kruczków prawnych, a jeszcze wcześniej pojawiały się informacje, że nasze banki są najdroższymi w Europie, ale to, co spotkało mnie dziś , to już zakrawa na szaleństwo, bo nawet nie kpinę.

Mając do opłacenia fakturę opiewającą na sumę 183 złotych zawitałem do Kredyt Banku, z którego usług jeszcze do niedawna byłem zadowolony. Fakturę chciałem opłacić gotówką, ale miła skądinąd pani z uśmiechem lojalnie poinformowała mnie, że od opłat wykonanych gotówką pobierana jest prowizja w wysokości 1%, ale nie mniejszej niż 20 zł, tj. gdyby nie owe zastrzeżenie, opłata za wykonanie operacji finansowej wyniosłaby 1,83 zł, ale w związku z istnieniem wspomnianego zastrzeżenia, "wyjątku", czy jakkolwiek to zwać, musiałbym zapłacić 20 zł, nawet przy wpłacie 183 złotych. Wyszedłem niepocieszony i pojechałem do jednego z banków spółdzielczych - to była ostatnia deska ratunku, bo w innych dużych bankach komercyjnych prowizje byłyby pewnie zbliżone, jeśli nie wyższe. Nadmiernemu uszczupleniu mego portfela - całe szczęście - zapobiegła jedna z placówek Banku Spółdzielczego w Zabłudowie pobierając prowizję w wysokości bodaj jedynie 2,50 zł. A więc, jeśli się tylko chce, to można dbać o interes swój i klienta.

Postawa dużych banków może tylko zdumiewać. Czasy mamy już takie, że klient - świadomy swojej wartości - niechęć wyraża pójściem do innego banku. Wszystko jednak wskazuje na to, że na rynku finansowym mamy wciąż za małą konkurencję, a zbliżone ceny za wykonanie usług bankowych w niemal wszystkich większych bankach przypominają coś na wzór zmowy cenowej, czyli kartelu, a to zjawisko z wolnym rynkiem nie ma już nic wspólnego, i najwyższa pora, by tego typu praktykami zainteresował się UOKiK.

6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Myślę, że nazwa polskie banki w pierwszym akapicie jest trochę myląca, bo ileż tych polskich zostało?

Myślę też, że nie po to banki doprowadziły w latach 90-ych do przyjęcia przez rząd ustawy nakazującej posiadanie konta pracownikowi, aby mógł na nie otrzymywać swoje należności, aby nadal traktować przelewy gotówkowe priorytetowo. Są one i mniej bezpieczne i czasochłonne i kosztowne, a w biznesie przecież chodzi o zysk (jak największy).

Nie dziwię się, że BS Zabłudów jest w tym wypadku tańszy. Ma pewnie mniejsze zasoby gotówkowe i każda operacja jest dla banku nie do pogardzenia.

Kiedyś zdecydowałem się na bankowość elektroniczną (jakieś 5 lat temu) i dziś jestem przekonany do tej formy płatności. Wygoda.

Pozdrawiam

wschody słońca pisze...

No tak, co do polskich banków to zgoda. A nie ma co gdybać, co by było, gdyby pod względem własności były rzeczywiście polskie, choć co to właściwie miałoby oznaczać?

Co do przelewów gotówkowych, myślę, że wielu starszych ludzi wykonuje je właśnie w ten sposób, niewielu z nich korzysta z dobrodziejstw bankowości internetowej, raz, że nie potrafią obsługiwać komputerów, nie mówiąc już o poruszaniu się w internecie, a dwa, że nie stać ich na posiadanie komputerów. Banki powinny myśleć również o takich klientach.

Ta pogoń za zyskiem ma niewiele wspólnego z wolnym rynkiem. Myślę, że w Polsce mamy wciąż do czynienia z błędnym rozumieniem pojęcia "wolny rynek". Wolny rynek nie oznacza, że wszystko wolno, wolny rynek to przede wszystkich wolność działalności gospodarczej i mocne rządy prawa. U nas nie ma ani jednego, ani drugiego.

Pozdrowienia

Anonimowy pisze...

Ja nie miałem na myśli tego, że polskie jest lepsze, bo wcale tak nie myślę. Po prostu sam zwrot "polskie banki" był mylący.

Ja wcale nie twierdzę, że w Polsce mamy rządy prawa i wolnośc prowadzenia działalności gospodarczej. Zauważam tylko, że sam rząd w mocnym stopniu ulega lobby bankowemu i to, że jest jak jest, to jest właśnie efekt powyższego. Z drugiej strony nie ma się czemu dziwić, skoro sprzedaż obligacji państwowych, w dużej mierze sektorowi bankowemu, stanowi tak ważną część budżetu.

wschody słońca pisze...

A więc za mała konkurencja i coś na wzór kartelu na rynku bankowym?

Anonimowy pisze...

Czy za mała konkurencja? Trudno mi powiedzieć. Z pewnością jakaś forma niepisanej zmowy. Może za mało prawdziwej spółdzielczości bankowej, podobnej do przedwojennej.

wschody słońca pisze...

Spółdzielczość mamy w ogóle rozłożoną albo jeszcze w powijakach. Źle się kojarzy, z czasami PRLu, a to przecież była wypaczona spółdzielczość, a nie ta prawdziwa.

W drodze powrotnej - kolegiata w Tumie pod Łęczycą

Październikowy dzień powszedni, słoneczny, wietrzny i chłodny, świat widziany zza okien auta mieni się już wszystkimi barawami złotej polski...