Październikowy dzień powszedni, słoneczny, wietrzny i chłodny, świat widziany zza okien auta mieni się już wszystkimi barawami złotej polskiej jesieni. Wracając z Głogowca, od siostry Faustyny, przejeżdżamy przez Tum pod Łęczycą, z tak doskonale znaną z fotografii w podręcznikach do historii - jeszcze z czasów szkoły podstawowej - romańską kolegiatą Najświętszej Marii Panny i św. Aleksego. Romańska bryła świątyni prawie w szczerym polu, tuż obok drewniany kościółek pod wezwaniem św. Mikołaja wzniesiony w 1761 r. , nieopodal jakby opuszczone domostwo. Dzień powoli zaczyna szarzeć, ściągają chmury, słońce chyli się ku zachodowi, za chwilę pozostanie po nim jedynie jasna poświata.
Budowa tej romańskiej kolegiaty została rozpoczęta prawdopodobnie w 1149 r., a konsekracja kościoła - możliwe, że jeszcze nieukończonego - miała miejsce w roku 1161. Świątynia, oprócz funkcji sakralnej, pełniła też rolę obronną, służyła jako schronienie dla okolicznej ludności choćby w czasie najazdu Tatarów w 1241 r., którzy nie byli w stanie jej zdobyć, ale w 1293 bądź 1294 r. ta sztuka udała się wojowniczym Litwinom. Następnie w roku 1306 i 1331 była niszczona przez Krzyżaków. W XIV - XV w. w czasie odbudowy świątyni pojawiły się w jej architekturze elementy gotyckie - sklepienia naw bocznych zamieniono na krzyżowo-żebrowe, powstały także - zachowane do dziś - ostrołukowe arkady. Natomiast w 1569 r. przed wejściem głównym wybudowano renesansową kruchtę, zasłaniającą romański portal. A w 1705 r. kolegiata została ponownie zniszczona, tym razem przez Szwedów, w czasie wojny północnej.
Gdy weszliśmy do środka, kilkanaście osób oczekiwało już na nabożeństwo różańcowe. Wnętrze było łagodnie rozświetlone. Uklękliśmy w nawie głównej do cichej, indywidualnej modlitwy. W międzyczasie przychodzili kolejni wierni. Modlitwa w tak wiekowych murach to jednak prawdziwy przywilej. Kamienie przeniknięte - na przestrzeni kilkuset lat - szeptanymi i głośnymi modlitwami, dymem kadzidła, dźwięcznym śpiewem, monumentalną muzyką organową, tworzą wyjątkową atmosferę sprzyjajacą skupieniu i rozmowie z Bogiem. Niektórzy śpieszący na Różaniec wyglądali tak, jakby przyjeżdżali prosto po pracy z nieodległej Łęczycy. W każdym miejscu, które odwiedzam, lubię się poczuć jak u siebie w domu, chciałbym się zatrzymać na dłużej, nie śpieszyć się, nie pędzić, nie być w drodze, tylko móc w wolnym tempie rozpocząć dzień, tak go przepędzić i zakończyć. Odwiedzić ciekawe miejsca, pobyć w nich, odpocząć czy to w kościele, czy w katedrze. Zamarzyło mi się zatem jeszcze tu wrócić, na kilka dni, by móc przyjść do kolegiaty na poranną czy wieczorną mszę, na nabożeństwo różańcowe lub majowe, i poczuć się przez chwilę jak u siebie.
październik 2022 r.
środa, 8 maja 2024
W drodze powrotnej - kolegiata w Tumie pod Łęczycą
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Błyski - część 37
Kontakt z braćmi, pozostałymi za granicą, która jak się wydawało, okrzepła już na dobre, był mocno ograniczony, przez pewien czas nie istnia...
-
Wedle opowieści Babci powtarzanych mi przez moją Mamę Litwini mieli mieć piękne głosy i pięknie śpiewać. Mieli też w zwyczaju często się ze ...
-
Lesław Maleszka stanowi chyba najlepszy przykład agenta, który ochoczo i nadgorliwie współpracował ze służbami specjalnymi. Historie o łaman...
-
Rok 1932 minął pod znakiem wznoszenia nowego domu w Adamowcach. Podstawowym budulcem na tych terenach było drewno, murowane budowle na wsiac...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz