czwartek, 22 maja 2008

Santo subito!

Jeszcze tylko 10 minut do 17.00, a tu jeszcze trzeba elegancką koszulę założyć, odszukać marynarkę, czarne dżinsowe spodnie, pantofle. Starzeję się najwyraźniej, jeszcze rok temu na przesłuchania chórów w ramach Festiwalu Muzyki Cerkiewnej w filharmonii białostockiej drałowałem w jasnych dżinsach, adidasach i zwykłym tiszercie, nic w tym złego to w końcu tylko przesłuchania konkursowe, wstęp darmowy, a nie koncert galowy. Ale minął rok, i uznałem, że to już najwyższa pora wbić się w marynarkę i w pantofle, garniturową koszulę, tylko dżinsy zachowam, jak dawniej.

Tak czy owak czasu coraz mniej na rozważania, i tak się spóźnię, ale może chociaż zdążę na drugi chór - Zespół Cerkwi p.w. Wniebowstąpienia z USA. A tu jeszcze w TVN24 reportaż z Watykanu, grupka młodych Polaków na placu św. Piotra z transparentem "Jan Paweł II - santo subito!", i podekscytowany reporter, wszyscy chcą, by papież był święty natychmiast. Prawdę mówiąc śmieszy mnie ta cała histeria, ten szum i te śmieszne żądania. Na swój sposób jestem wierzący, wierzę w świętych obcowanie, wierzę w to, że Jan Paweł II już jest świętym, a formalna pieczęć - choć dostrzegam jej wagę i znaczenie - nie interesuje mnie w najmniejszym stopniu. Nie interesuje mnie to czy Karol Wojtyła zostanie świętym za rok, za dwa lata czy za lat dwadzieścia, czy nawet nie nastąpi to za mego życia. Sprowadzanie świętości do poziomu przedszkola, rozbisurmanionych dzieci, które wrzeszczą: "Ja chcę teraz! Już! Natychmiast! Dajcie mi to czego chcę!" wydaje mi sie nie mieć nic wspólnego z chrześcijańską cnotą cierpliwości, za to przypomina tak popularną współcześnie narcystyczną postawę "chcącego Ja". Pal licho ten reportaż, egzaltacja reportera jest z pewnością udawana, trzeba było zarobić jakiś ckliwy, sentymentalny program na Boże Ciało, no to jest, jest jak być powinno - łzawo, wzruszająco, wspomnieniowo. Szkoda na to czasu, a ja już i tak jestem spóźniony, jeszcze tylko klucze. 17.10. Żeby tylko zdążyć na 17.30. Szybki spacer przez park, po drodze jeszcze przypadkowe spotkanie z koleżanką, która wybrała się na spacer z uroczą córeczką, urocza koleżanka, to i urocze dziecko, krótka rozmowa, nie nie pójdzie na koncert, bo idą na plac zabaw, a później wracają do domu. Mąż, który ją zostawił, musi być kompletnym idiotą.

Już jestem pod filharmonią, kolega D. sie także spóźnił, nie jestem sam, ufff, co za ulga. Kriss pewnie siedzi już z Martinem i dziewczynami w pierwszym rzędzie, oni się nigdy nie spóźniają. A my nie wejdziemy, portier o powierzchowności i manierach peerelowskiego zrzędy burczy, ze wpuści nas po drugim chórze. OK, zaczekamy, to zupełnie zrozumiałe. Za drzwiami rozlegają się oklaski, można wchodzić, sala pęka w szwach, nie sądziłem, że będą takie tłumy; w ubiegłym roku takich nie było. Nie lubię tłumów, nie potrafię się wówczas wyłączyć, oddać medytacji i kontemplować nieziemsko pięknej muzyki. Jest duszno, ciasno, nie pozwolę się dziś unieść anielskim śpiewom. Nigdy nie zapomnę, jak w ubiegłym roku podczas występu jednego z chórów poczułem się tak, jakbym się wznosił ku górze, wystarczyło przymknąć oczy, by zniknęły ściany filharmonii, sufit, by poczuć dotyk nieba. Może to poczucie powtórzy się jutro, dziś już raczej nie. Jedynie mieszany chór z Łotwy wyrywa mnie ze stanu niemożności, głosy śpiewających stają się coraz mocniejsze, narastają stopniowo, by wreszcie rozbrzmieć jak potężny dzwon. Po Łotyszach decydujemy się z D. wyjść i wrócić jutro - jutro jest drugi dzień przesłuchań konkursowych w ramach XXVII Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Cerkiewnej “Hajnówka 2008″ w Białymstoku.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Fajnie jest tak sobie poczytać o wspólnej wyprawie na przesłuchania i zobaczyć, jak też kolega odebrał tę porę, czas, miejsce i wydarzenie. W bezpośredniej rozmowie inaczej to wygląda.

Ja dodam, że mi się najbardziej podobał chór księży z Preszowa. Ich repertuar bardziej przypadł mi do gustu od rpertuaru chóru z Łotwy.

Pozdrawiam

wschody słońca pisze...

W bezpośredniej rozmowie jeszcze się nie wykrystalizowały wrażenia i przemyślenia ;-)

Błyski - część 37

Kontakt z braćmi, pozostałymi za granicą, która jak się wydawało, okrzepła już na dobre, był mocno ograniczony, przez pewien czas nie istnia...