środa, 5 czerwca 2024

Dzień Matki

Kilka dni przed Dniem Matki, z przedwojennego, kieszonkowego modlitewnika, z obrazkiem Królowej Korony Polskiej na okładce, o pożółkłych ze starości kartkach, gdy po niego sięgnąłem, wypadło zdjęcie mamy z jej lat szkolnych. Ten stary modlitewnik pokonał drogę z Adamowców na obecnej Białorusi, a niegdyś wsi w województwie wileńskim, poprzez Warszawę, Białystok, aby ponownie trafić do Warszawy. Z fotografii patrzyła na mnie pogodna twarz, z uśmiechniętymi oczami, łagodnie i jakby mimowolnie uśmeichniętymi ustami, z wyraźnie zarysowanymi ciemnymi brwiami, uczennicy technikum ekonomicznego w Białymstoku o kruczoczarnych włosach, w przedziale wiekowym między 16 a 18 lat. Gdy porównuję mamę ze zdjęciami jej rodziców, a moich dziadków, to wyraźnie widzę, że rysy jej twarzy były wypadkową rysów obojga rodziców. Oboje dziadkowie, jak opowiadali krewni i mama, mieli kruczoczarne włosy, jasną karnację i niebieskie oczy. Dziadek - Florian Szpak - urodził się w Adamowcach, w gminie Kozłowszczyzna, powiecie postawskim, województwie wileńskim, w 1902 r., jako syn Mojżesza i Józefy. Babcia - Genowefa Szpak - przyszła na świat w 1911 w Krukowszczyźnie, położonej w gminie Kozłowszczyzna, powiecie postawskim, w województwie wileńskim, jako córka Witalisa i Emilii. Wspomniana fotografia wypadła na kilka dni przed Dniem Matki, który był pierwszym w moim życiu Dniem Matki spędzanym bez mamy. Minęło już pierwsze Boże Narodzenie, pierwsza Wielkanoc, pierwsze urodziny, a teraz nadszedł pierwszy Dzień Matki. Kwietniowa operacja uniemożliwiła mi wyruszenie w drogę, by zapalić świeczkę na grobie rodziców, przystanąć na dłużej, bez pośpiechu, porozmawiać w myślach, odmówić różaniec.

Te "kilka dni" stanowiło jakby powtórzenie ubiegłorocznych "kilku dni", będących ukoronowaniem długoletnich poszukiwań dziadka, który zaginął w roku 1945. 4 marca 2023 r. mieliśmy wypadek, w którym - jak to określili przybyli na miejsce zdarzenia policjanci - tylko cudem nic się nam nie stało. Po potężnym staranowaniu przez pędzącego z szaleńczą prędkością na terenie zabudowanym faceta, który - jak się tłumaczył - nie zauważył świateł - a staliśmy akurat na skrzyżowaniu na czerwonym świetle - wyszliśmy z auta o własnych siłach, bez najmniejszego zadraśnięcia, jedynie ja miałem lekkie skręcenie szyi, niekwalifikujące się nawet do ortopedycznego kołnierza. To była dokładnie dziewiąta rocznica śmierci taty. Dwa dni później, w internetowej bazie straty.pl bez większej nadziei wpisałem dane dziadka i ku mojemu ogromnemu zdumieniu wyświetliło się hasło jemu poświęcone - zgadzało się wszystko - i data i miejsce urodzenia, imię, nazwisko - wraz z informacją o tym, że w dniu 12 marca 1945 r. został pochowany na cmentarzu w Siedlcach. Na kilka dni przed 78 rocznicą śmierci dziadka, i na 6 dni przed rocznicą pochówku. Ukoronowanie 78-letnich poszukiwań. W roku 1946, po ucieczce z Adamowców na fałszywych dokumentach i przyjeździe do Polski, babcia Genowefa udała się do miejscowości Mordy pod Siedlcami, bo tam miał stacjonować Florian, i w Mordach ślad się po nim urywał, jacyś mieszkańcy pamiętali co prawda wysokiego żołnierza o czarnych włosach, niebieskich oczach, który miał chore nogi, nie mógł się poruszać, ale nikt nie wiedział, jakie były jego dalsze losy. W roku 1947 białostocki sąd wydał postanowienie o uznaniu Floriana za zmarłego - wynikało zeń, że miał zginąć w czasie forsowania Nysy Łużyckiej, przy czym słowo "Nysa" zostało zapisane błędnie - "Nissa". Tymczasem w rzeczywistości dziadek nawet tam nie dotarł. Mama i babcia szukały Floriana za pośrednictwem PCK, i mnie się zdarzyło w 2021 r, wystąpić z wnioskiem w tej sprawie do Biura Poszukiwań PCK, w nadziei, że może pojawiły się jakieś nowe dokumenty, nowe dane. Niestety, bez rezultatu. A tego pamiętnego dnia, 6 marca 2023 r., po 78 latach dowidzieliśmy się, że Florian z Mord trafił do szpitala w Siedlcach, tam dokonał żywota, i na wniosek szpitala został pochowany na cmentarzu Janowskim w Siedlcach. Z jednej strony radość, łzy w oczach mamy, a z drugiej świadomość, że odchodził z tego świata zupełnie samotny, prawdopodobnie nikt - poza księdzem i grabarzami - nie towarzyszył mu w ostatniej drodze.

2 maja 2023 r. udało nam się z mamą dotrzeć do Siedlec. Wcześniej skontaktowałem się telefonicznie z księdzem z kancalarii zarządzającej cmentarzem, opowiedziałem pokrótce historię dziadka, ksiądz obiecał, że sprawdzi w księgach parafialnych, i poprosił, bym do niego zadzwonił za 20 minut. Nie minęło jednakże 10 minut, gdy duchowny sam do mnie zadzwonił, powiadamiając, że rzeczywiście na Cmentarzu Janowskim, w dniu 12 marca 1945 r. pochowany został Florian Szpak, ur. 1902 r., ale wątpi, by grób się zachował przez tak długi czas, w sytuacji, gdy nikt się nim nie opiekował, nie był opłacany: - To musiałby być prawdziwy cud. - jak stwierdził. Umówiliśmy się, że przyjedziemy do kancelarii i ksiądz zrobi nam kopię wpisu.

2 maja było dość ciepło, świeciło piękne słońce, od czasu do czasu na niebie pojawiały się niewielkie chmury, nie zapowiadające jednak deszczu. Wyprawę do Siedlec ropoczęliśmy od wizyty w kancelarii mieszczącej się przy kościele pod wezwaniem św. Stanisława Biskupa Męczennika na ulicy Floriańskiej 3. Zbiegło się zatem dwóch patronów - mój z bierzmowania - św. Stanisław, i dziadka - św. Florian. Na ulicy Floriańskiej uzyskaliśmy kopię wpisu do księgi parafialnej dotyczącego pochówku Floriana. Grobu dziadka oczywiście nie odnaleźliśmy, lecz przy starej drewnianej kaplicy cmentarnej natknęliśmy się na ossarium, w którym złożono szczątki osób pochowanych na tym cmentarzu, wydobyte w czasie kopania nowych grobów. Na tej symbolicznej mogile postanowiliśmy zapalić znicze i pomodlić się dłuższą chwilę. Mama była już wyraźnie słaba, niecałe cztery miesiące później dołaczy do swoich rodziców i brata, choć wtedy jeszcze wszyscy żyliśmy nadzieją, że samą energią, siłą woli, optymizmem, pogodą ducha pokona chorobę.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Bardzo mnie wzruszyła ta część bloga. 🥺
Cóż mogę napisać .... ?
Dziś człowiek jest ....
A jutro może go ....
Nie być ....

Krzyż nad Wolą

Od dłuższego już czasu, jadąc za widna ulicą Kasprzaka od strony Płockiej, na jednym ze szklanych domów przy Rondzie Daszyńskiego, dostrzec ...