piątek, 21 czerwca 2024

Błyski - część 8

Z Adamowców bliżej było do kościoła św. Anny w Mosarzu niż do parafialnego kościoła w Udziale, to przy nim koncentorwało się życie znacznej części ludności miasteczka i okolicznych wsi. Od czasu, kiedy minął w drzwiach dość wysoką, ciemnowłosą dziewczynę o niebieskich oczach, mającą z wyglądu lat około dwudziestu, zaczął bywać w nim częściej. Nie był osobą szczególnie rozmodloną, uduchowioną, stąd te jego częste wizyty w kościele budziły zdumienie wśród kolegów, a i brat też był nimi nieco zaskoczony. Ale różne dziwy na tym świecie się zdarzają, więc dlaczego by i Florian nie miał raptem poczuć jakiegoś zamiłowania do pogłębionego życia duchowego, lat miał dwadzieścia dziewięć, rodziny swojej jeszcze nie założył, kto wie, co jest mu w niebiosach zapisane. Można się było zatem dziwić, ale nie zanadto, zwłaszcza że od kolegów nie stronił, nadal pomagał ojcu prowadzić warsztat stolarski, niby nic się nie zmieniło. Tymczasem on wracał i wracał do świętej Anny, i przesiadywał w kościele najdłużej jak się tylko dało, a nie zawsze dało się długo, bo obowiązki w Adamowcach wzywały. Czy to jednak przez przypadek, czy jakimś dziwnym zrządzeniem losu, za każdym razem, kiedy mając wolne, zaglądał do świętej Anny, to albo ta ciemnowłosa dziewczyna klęczała w ławce, albo przychodziła w czasie, gdy on w ławce klęczał, albo mijali się w drzwiach, gdy on do świątyni wchodził, a ona wychodziła, albo też odwrotnie - on przychodził, a ona się dokądś śpieszyła. Wystarczyło jednakże tych pozornie przypadkowych spotkań do tego, by ich spojrzenia zaczęły się z czasem spotykać, nieco później oczy obojga równocześnie - jakby na komendę - zaczęły się uśmiechać, a kąciki ust łagodnie unosić, aż w końcu mimowolnie rozwiązały się języki, najpierw język - Floriana, a tuż po nim - owej pogodnej dziewczyny. Pierwsza rozmowa życzliwych sobie osób, może trochę niezdarna, odrobinę chaotyczna, ale cel został osiągnięty. Wiedzieli już dzięki niej o sobie wszystko, co osoby, które jakaś siła ku sobie przyciąga, na samym początku powinny wiedzieć. I co najważniejsze, oboje czuli, że będą się tu chcieli jeszcze spotkać, nie raz, nie dwa, ale tak właściwie to może i nieskończoną ilość razy.

Brak komentarzy:

Błyski - część 32

Pan Brysiewicz własnym sumptem, jeszcze przed wojną, wybudował skromny, choć przyjazny i urokliwy drewniany dom przy ulicy Wąskiej. Ulica Wą...