czwartek, 27 czerwca 2024

Błyski - część 9

Justyn miał mocnego patrona. Uważał, że bez niego nie dałby sobie rady. Wspierać dziadka Ksawerego w prowadzeniu sadu, i wychowywaniu grupki młodszego rodzeństwa, to nie taka prosta sprawa, nawet dla najstarszego brata. Ale teraz wszyscy już byli niemal dorośli, można było nawet nieco odetchnąć, lecz nie za dużo, bo co i raz pojawiały się nowe wyzwania.

Tymczasem w 1927 roku rozgorzał o Justyna spór, o świętego Justyna, a dokładnie o jego relikwie przechowywane w mosarskim kościele. Na początku lat dwudziestych, po dziewięcdzięsięciu latach nieobecności w Starym Miadziole, do miasteczka powrócili karmelici bosi i przypomnieli sobie o pewnej utraconej świętości. Przełożony karmelickiego klasztoru - ojciec Bronisław Jarosiński - tego roku wystąpił do arcybiskupa wileńskiego Romualda Jałbrzykowskiego o oddanie srebrnej trumienki z relikwiami świętego Justyna Męczennika, która w owym czasie znajdowała się w kościele św. Anny w Mosarzu. O tym, że kiedyś były one właśnością kościoła ojców karmelitów w Starym Miadziole świadczyć miała opinia ogółu wiernych i zapiski w kronikach. Swoje prośby zaczęli słać i wierni. Arcybiskup zapoznawszy się wnikliwie z owymi petycjami, skierował list do mosarskiego proboszcza - ks. Stanisława Klima, w którym zwracił się do duchownego o zwrot żądanych relikwii. Lud mosarski dowiedziawszy się o całej sprawie, wzburzył się niepomiernie i wcale nie zamierzał swojego świętego Justyna oddawać. Nie trzeba było długo czekać na listowną odpowiedź ks. Klima, a w rozpoczętej walce o świętości wsparł go również właściciel mosarskiego majątku - Edmund Piłsudski, prawnuk hrabiny Anny Hrebnickiej, dzięki której owe relikwie trafiły do Mosarza. Edmund Piłsudski - w swoim liście - powoływał się na przysługujące mu jako spadkobiercy prawo do tej bezcennej pamiątki rodzinnej; pisał, że relikwie otrzymał od Ojca Świętego Antoni Koszczyc w czasie pielgrzymki do Rzymu, a następnie przywiózł je do Miadzioła i umieścił w ufundowanym przez siebie w 1754 roku kościele ojców karmelitów. 78 lat później, po kasacie klaszotru, Anna z Koszczyców Hrebnicka, córka Antoniego, a praprababka Edmunda, otrzymała od władz duchownych pozwolenie na przewiezienie ich do kościoła w Mosarzu, gdzie przebywała u swojej córki Barbary, ówczesnej właścicielki Mosarza, a prababki Edmunda, po której on Mosarz odziedziczył. Argumentował dalej, że relikwie znajdują się w mosarskim kościele już 90 lat, otoczone czcią nie tylko jego rodziny, ale też wiernych, i to zarówno wyznanaia katolickiego, jak i prawosławnego. Dzięki tym relikwiom lud tutejszy uchronił się od rusyfikacji. A próba ich odebrania teraz mogłaby wywołać niepotrzebny opór i wzburzenie wśród miejscowej ludności. Konstatował, że nie wyobraża sobie bez nich Mosarza, i że byłby złym spadkobiercą rodzinnej tradycji, ale i złym obywatelem Kresów, gdyby stanowczo nie sprzeciwił się próbom ich odebrania, a miejscowy lud uznałby go niechybnie za zdrajcę. Powołał się też na dokument sporządzony przez biskupa Żylińskiego w 1851 r. we dworze w Mosarzu, oddany na przechowanie do kościoła, poświadczający, że relikwie były osobistą własnością Antoniego Koszczyca.

Proboszcz Klim podszedł z kolei do sprawy bardziej pragmatycznie. W swojej odpowiedzi na plan pierwszy wybił tę okoliczność, że relikwie nie są przechowywane - tak jak utrzymują ojcowie karmelici - w srebrnej trumience, znajdującej się gdzieś na uboczu, lecz w dużych rozmiarów drewnianej posrebrzanej trumnie, stanowiącej podstawę nastawy wielkiego ołtarza, a zatem jej usunięcie jest właściwie niemożliwe! Poza tym od roku 1838 mosarski lud zrósł się z nimi nierozerwalnie, a przybywają do nich mieszkańcy i dalszych okolic, w pormieniu aż stu kilometrów! I - co nie bez znaczenia - spory odsetek owych pielgrzymów stanowią też wyznawcy prawosławia. Wszystko to razem stworzyło wokół Mosarza taką aureolę, której lud bez czynnego protestu pozbawić się nie pozwoli, uważając, że byłby to zamach na jego najświętsze prawa, a przy znanej kulturze ducha na tych wschodnich kresach ewentualny protest mógłby być dla Kościoła wysoce niepożądany. Ks. Klim podkreślał, że już od dłużsego czasu parafianie interweniowali u niego w tej sprawie, a z ich wypowiedzi i pogróżek wynika, że wszelką próbę wywiezienia świętego Justyna udaremniliby! Ot co!

I jak tu ludowi zabrać takie świętości? W odpowiedzi na pismo proboszcza Rada Administracyjna Dóbr Archidiecezji Wileńskiej powiadamiała zainteresowane strony, iż postanowiła pozostawić relikwie świętego Justyna w mosarskim Kościele. Ale uparci zakonnicy ze Starego Miadzioła nie mieli zamiaru składać broni. Nowy prowincjał klasztoru, w sierpniu 1928 roku, wystąpił z kolejną petycją do kurii, pod którą tym razem podpisali się staromiadziolscy parafianie! Ojciec Antoni od Dzieciątka Jezus odowływał się w niej do starych modlitewników, zawierających historię ofiarowania relikwii przez fundatora dla kościoła w Starym Miadziole, pieśni i godzinek do świętego Justyna oraz założonego przy kościele Bractwa św. Justyna, zatwierdzonego przez papieża Klemensa XIV dnia 5 kwietnia 1773 roku. "Bóg błogosławieństwem swoim i łaskami szczególniejszymi za przyczyną Męczennika swego Justyna wyraźnie odznaczył to miejsce" - pisał. Przywoływał i inne silne argumenty, ale władza diecezjalna decyzji swojej zmieniać nie zamierzała.

Można zatem było dalej swobodnie przybywać do świętego Justyna do Mosarza, z licznymi intencjami. Wielu doznawało tu uzdrowień i ducha i ciała. 24 czerwca, co roku, na odpust parafialny ciągnęły tłumy, pieszo, na furmankach, tego dnia wszystkie drogi prowadziły do Mosarza. Ale dla nas najbardziej interesujące jest tp, że dnia 24 czerwca 1931 r. w Mosarzu, na placu przed kościołem zbiegły się też drogi z Krukowszczyzny i z Adamowców...

Brak komentarzy:

Błyski - część 9

Justyn miał mocnego patrona. Uważał, że bez niego nie dałby sobie rady. Wspierać dziadka Ksawerego w prowadzeniu sadu, i wychowywaniu grupki...