niedziela, 2 czerwca 2024

Powroty - Mikaszówka w Puszczy Augustowskiej

Droga na północ, w kierunku trójstyku granic, Puszcza Knyszyńska w majowo-czerwcowej szacie, dziesiątek, może więcej, odcieni zieleni. W Popiołówce tradycyjnie już odbijamy na Ostrą Górę, dalej w stronę Janowa, przez Połomin, w stronę Bagnów, po drodze mijamy krzyż Kirejczyków, proszących o modlitwę, naprzeciw opuszczony sad z walącymi się ścianami jakiegoś gospodarczego budynku, niewielką łączką mieniącą się soczyście żółtymi mleczami o zapachu wiosennego miodu, tu zwykle robimy krótki postój. Za Bagnami, odbijamy na wschód, szosą prostą jak strzała, carską drogą zbudowaną na przełomie XIX i XX w. z Grodna do twierdzy Osowiec. Z Dąbrowy Białostockiej ruszamy na północ, w stronę Lipska nad Biebrzą, tu już bez trudności łapiemy nie tylko białoruskie stacje radiowe, grające zachodnią muzykę, zapewne jako coś w rodzaju wentylu bezpieczeństwa dla represjonowanego społeczeństwa, ale przy sprzyjajacych warunkach można też pochwycić litewskie stacje. Litewska radiosfera jest o niebo ciekawsza od polskiej, bardziej zróżnicowana, grająca więcej litewskiej muzyki, a z zachodniej - nie wciąż te same zgrane od 20 lat hity, tłuczone przez niemal niczym nieróżniące się od siebie zetki, eremefy, eski. Radio grające klasykę, radio grające jazz, stacja serwująca elektronikę, radio narodowe, coś jakby stara polska Jedynka, litewskie Radio Maryja, z płynącymi zeń melodyjnymi modlitwami w miłym dla ucha, śpiewnym języku litewskim. Za Skieblewem wkraczamy do majestatycznej krainy Puszczy Augustowskiej, niebotycznych sosen i se świerków, po prawej stronie mijamy dwa ukryte sowieckie bunkry z linii Mołotowa powstałej w latach 1940-1941, niedaleko przebiegała granica - na rzece Wołkuszance - miedzy dwiema apokaliptycznymi bestiami - ZSRR i III Rzeszą. Nieco dalej, rozrzucone na zalanych popołudniowym słońcem, łagodnie falujących leśnych polanach, zabudowania Rubcowa. Przed Gruszkami tajemnicze bagienne Cygańskie Mogiłki, następnie na rozleglej słonecznej polanie malownicze Gruszki, stąd już ledwie kilka kilometrów do białoruskiej granicy, na skraju wsi mogiła powstańców styczniowych, wciśnięta między dwie zabudowane działki. Małe, drewniane kapliczki, z daszkami, szybkami i świętymi obrazkami, zawieszone na smukłych sosnach, naprzeciw pomnik i krzyż upamiętniające prężenie działającą na tych terenach Armię Krajową. Rzut kamieniem i jesteśmy w Mikaszówce. Przy śluzie na Kanale Augustowskim kilka grup kajakowiczów, sezon rozpoczety. W latach 50-tych ubiegłego wieku, bywał tutaj Karol Wojtyła ze studentami, w czasie spływów nocwali w tutejszej plebanii, w drewnianym kościółku z 1907 r. przyszły papież odprawiał poranne msze. Trójkątny plac między kościołem a plebanią i zabytkowym murowanym domem dróżnika nad Kanałem, obsadzony modrzewiami, z figurą Matki Boskiej, drewnianymi ławkami, na których - w cieniu wysokich drzew - odpoczywają rowerzyści. Na posesji kościelnej oprócz przejmującej instalacji upamiętniającej ofiary Obławy Augustowskiej, pojawił się w tym roku żelazny mnich, trzymający krzyż i różaniec. Do kościoła wchodzimy na raty, ktoś musi zostać na zewnątrz z Azą. Moja kolej wypada idealnie o 15:00, w porze koronki. Popołudniowe słońce łagodnie sączy się przez okna do bocznych kaplic, dając delikatne światło także w nawie. Zapalam świeczkę przed Jezusem Miłosiernym i Matką Boską Nieustającej Pomocy, poza mną nie ma nikogo, w trakcie modlitwy wchodzi jedynie jakaś dziewczyna, ale kontempluje w ciszy ścienne malowidła i ołtarz. Kościółek w Mikaszówce jest świątynią tego typu, że jak się do niej wejdzie, to trudno zebrać siły i ochotę na to, by z niej wyjść, a kiedy w końcu zdajemy sobie sprawę, że to już jednak pora, by wracać lub by jechać gdzieś dalej, to opuszczamy go z ociąganiem się i wyraźną niechęcią. Ale to już ten czas. Po koronce wstaję, wolnym krokiem zmierzam w kierunku drzwi, rozciągam czas, odwracam się i jeszcze na chwil kilka klękam. Po wyjściu na zewnatrz zachodzę jeszcze do figury Matki Boskiej ustawionej na lewo od kościoła. W końcu ruszamy w stronę Rygola, 3 km na północny wschód od Mikaszówki. Coraz bliżej wyjątkowo nieprzyjaznej granicy. W Rygolu odbijamy na północ, mylimy drogi, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Jedziemy w stronę Dworczyska, nawigacja pokazuje między drogą a jeziorem Płaskie mogiłę powstańców styczniowych. Robimy zatem postój, trochę z nawigacją, trochę na intuicję, szukamy tej bratniej mogiły. Niestety nikt nie wpadł na pomysł, by drogę do niej oznakować, a to sprawiłoby, że z pewnością odwiedzałoby ją więcej turystów - w koncu na tej trasie z Rygola do Dworczyska mijamy wielu rowerzystów, biegaczy, a do mogiły idziemy sami. Dopiero po przejściu kilkuset metrów pojawia się oparta o pień sosny drewniana tabliczka z ledwie widocznym napisem "do mogiły powstańców", ale jest tak przekrzywiona, że właściwie to nie wiadomo czy mamy iść prosto czy skręcić w lewo.

Docieramy w końcu nad jezioro Płaskie. Mimo, że nie jest to jeszcze czas wakacji, na niewielkiej plaży przedzielonej ogrodzeniem na część dla użytkowników pola biwakowego i drugą - ogólnodostępną, tłumy. Chwila odpoczynku i decydujemy się wrócić do Mikaszówki, a stamtąd nad Jezioro Mikaszewo. I okazało się to dobrym wyborem, plaża nad jeziorem Mikaszewo jest dużo większa, z przyzwoitą infrastrukturą, drewniane pomosty, ludzi nie mniej, ale na większej przestrzeni każdy znajduje dla siebie miejsce na rozłożenie koca, swobodną kontemplację pięknego jeziora, czytanie, spanie czy kąpiel, nawet Aza odważyła się wejść po raz drugi w swoim husky'owym życiu do wody, byle nie za daleko, byle blisko pana, i byle woda nie sięgała do samego pyszczka.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Bardzo mnie zaciekawiły te przed gruszkami tajemnicze bagienne Cygańskie Mogiłki.... Czy nie ma o nich historii ? Jakiegoś zapisu ? Wzmianki gdziekolwiek ?

Błyski - część 32

Pan Brysiewicz własnym sumptem, jeszcze przed wojną, wybudował skromny, choć przyjazny i urokliwy drewniany dom przy ulicy Wąskiej. Ulica Wą...