piątek, 16 września 2011

Bardejov - sierpień 2011 r. (3)






















Pożegnanie z Bardejowem, 30 sierpnia 2011 r. Zawsze jest mi trudno rozstawać się z tym pełnym uroku słowackim miasteczkiem. Odwiedzam je kilka razy do roku od niemal 12 już lat; i odjeżdżam stąd za każdym razem z nadzieją, że powrócę tu w następnym roku.

Ta ostatnia podróż stałą się w sposób nie do końca zamierzony czymś w rodzaju duchowej wędrówki, w poszukiwaniu wystudzonej, coraz bardziej letniej, umykającej wiary. Skłamałbym, gdybym powiedział, że ją odszukałem, wzmocniłem, czy pogłębiłem, ale udało mi się chyba powstrzymać jej utratę. Dzięki przypadkowej obecności na wywołującym drżenie nabożeństwie w Kąclowej koło Grybowa w Beskidzie Niskim, dzięki autentycznej atmosferze wspólnoty w czasie mszy w Plawnicy, Starej Lubowni i Bardejowie. Prostota, naturalność, a jednocześnie piękno szczerze i głęboko przeżywanej przez zgromadzonych liturgii, ludzi zwyczajnych, dla których przekazywanie znaku pokoju nie jest pustym gestem, ale czymś pełnym sensu i autentycznie wyczekiwanym. Nie mogę zapomnieć wyrazu twarzy mężczyzn w wieku średnim, staruszków, około pięcdziesięcioletnich kobiet o umęczonych nieco licach, rozjaśniających się i promieniejących w momencie podawania i delikatnego ściskania sobie dłoni. Uszczknąłem dzięki nim prawdziwej atmosfery dawnych chrześcijańskich wspólnot, tak je sobie przynajmniej zawsze wyobrażałem. Uścisk dłoni dwudziestokilkuletniej dziewczyny, około czterdziestoletniego mężczyzny, który w promieniu kilku metrów wokół siebie podchodził do każdego, by uczynić ten ważny dla niego gest, z uśmiechem oraz widocznym zrozumieniem jego znaczenia i wagi. Gest wyrażający głęboką potrzebę prawdziwego spotkania z drugim człowiekiem, w całej swojej otwartości, bez zakłamania i w gotowości przyjścia z pomocą drugiemu.

Brak komentarzy:

Błyski - część 37

Kontakt z braćmi, pozostałymi za granicą, która jak się wydawało, okrzepła już na dobre, był mocno ograniczony, przez pewien czas nie istnia...