poniedziałek, 24 marca 2008

Wielkanocna podróż

Godzina 8.30, wielkanocna niedziela, wyjeżdżamy do Augustowa. Podróż zajmuje nam godzinę i 15 minut. Wielkanocny stół, jak zwykle u cioci suto zastawiony, nie brakuje też wódki, jak to na polskich świętach. Nikt się jednak nigdy nie upija, sam wódki nie lubię, ale korzystam z okazji i w drodze powrotnej samochodu nie będę już prowadzić.

Od dyskusji dotyczących polityki nie sposób się powstrzymać, to także polska tradycja świąteczna i nie tylko świąteczna. Cieszy mnie to, że pokolenie mojej ciotecznej siostry - zbliżające się powoli do 40 lat nie ma przekonania o wyjątkowości polskiego narodu. Dowiaduję się o tym przy okazji opowiedzianej przez ciocię historii, która przytrafiła się jej przy okazji jakiegoś lekarskiego kongresu odbywającego się kilka lat temu w Wilnie. Kilka lekarek z Bydgoszczy o wielkopańskich manierach demonstrowało w restauracji wobec litewskich kelnerek swoją rzekomą, urojoną wyższość i ledwie skrywaną pogardę. Wielu Polaków nie może się najwyraźniej jeszcze wyzbyć wobec Litwinów czegoś w rodzaju postkolonialnej protekcjonalności. To właśnie wówczas wyrażamy swoje oburzenie na poczucie wyjątkowości niektórych naszych rodaków - ja - 32 - latek, moja siostra i jej mąż - zbliżający się do lat 38. Strasznie mnie to cieszy. To już mam nadzieję trwała zmiana pokoleniowa, szczera, przemyślana, niekoniunkturalna, nie wyczytana z modnych gazet.

Powrót do domu wieczorem, wyjeżdżamy, gdy jest jeszcze widno, ale cały dzień jest pochmurno, pada śnieg, już nie prószy, ale pada, tak jak w pełni zimy. Po drodze znowu mijamy dwór hrabiego Brzostowskiego za Sztabinem, nazywanego kiedyś "czerwonym hrabią". Zasłużył na ten przydomek dbałością o swoich poddanych, o ich sytuację społeczno - materialną, edukację, rozwój własnych dóbr dla korzyści swojej i ich mieszkańców. Nie mam zamiaru się mądrzyć i przepisywać informacji o Brzostowskim, zainteresowanych odsyłam, do krótkiej notki biograficznej na stronie:

http://www.suwalszczyzna.com.pl/miejsca/dane_m/sztabin.htm

Dalej, tuż za Suchowolą mijamy Chodorówkę. Gdyby nie zapadający błyskawicznie zmierzch i wyjątkowo brzydka pogoda zatrzymalibyśmy się przy interesującym kościele, wyglądającym na barokowy z elementami renesansowymi - choć to akurat mogło mi się tylko wydawać. Jak tylko zrobi się cieplej wrócę tu, zdobywszy wcześniej solidną wiedzę dotyczącą wsi i kościoła, już wydrukowałem materiały znalezione na stronie internetowej białostockiej pracowni Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków.

Po dotarciu do domu nie sposób obejść się bez Internetu - szukam oczywiście materiałów dotyczących Chodorówki, i jak to zwykle bywa przy okazji znajduję mnóstwo innych równie interesujących, w tym białoruskie czasopismo w wersji internetowej poświęcone sprawom Pojezierza Białoruskiego i Wileńszczyzny - www.westki.info

Istny raj, mnóstwo artykułów, esejów, wiadomości dotyczących stron rodzinnych mojej mamy - m.in. Postaw i Głębokiego, a więc także i moich. Jest już późny wieczór, ale nie potrafię sobie odmówić przyjemności przeczytania kilku interesujących mnie artykułów. O owocach lektury napiszę innym razem.

2 komentarze:

anna pisze...

skąd tyle wiesz o tych stronach, ta wiedza prawie przytłacza, też jest późno i też nie mogę oderwać się od internetu, zaplanowane wakacje w Bieszczadach a w głowie - może tego lata też powrócić w magiczne strony?...

wschody słońca pisze...

Wiem dużo mniej niż chciałbym wiedzieć, a to co wiem, wiem z książek, czasopism, z rozmów z ludźmi, z odczytywania historii z cmentarzy, kościołów, kapliczek.

W te magiczne strony zawsze warto powracać, nie porzucając bieszczadzkich planów ;-)

Północne obrzeża Puszczy Kampinoskiej - Powiśle Kampinoskie - z nadzieją na powrót

Ostatnia wspólna z Mamą majówka w 2023 r. Wówczas nie dopuszczałem takiej myśli, że może być ostatnią. Łagodne majowe słońce, delikatne powi...