Godzina 8.30, wielkanocna niedziela, wyjeżdżamy do Augustowa. Podróż zajmuje nam godzinę i 15 minut. Wielkanocny stół, jak zwykle u cioci suto zastawiony, nie brakuje też wódki, jak to na polskich świętach. Nikt się jednak nigdy nie upija, sam wódki nie lubię, ale korzystam z okazji i w drodze powrotnej samochodu nie będę już prowadzić.
Od dyskusji dotyczących polityki nie sposób się powstrzymać, to także polska tradycja świąteczna i nie tylko świąteczna. Cieszy mnie to, że pokolenie mojej ciotecznej siostry - zbliżające się powoli do 40 lat nie ma przekonania o wyjątkowości polskiego narodu. Dowiaduję się o tym przy okazji opowiedzianej przez ciocię historii, która przytrafiła się jej przy okazji jakiegoś lekarskiego kongresu odbywającego się kilka lat temu w Wilnie. Kilka lekarek z Bydgoszczy o wielkopańskich manierach demonstrowało w restauracji wobec litewskich kelnerek swoją rzekomą, urojoną wyższość i ledwie skrywaną pogardę. Wielu Polaków nie może się najwyraźniej jeszcze wyzbyć wobec Litwinów czegoś w rodzaju postkolonialnej protekcjonalności. To właśnie wówczas wyrażamy swoje oburzenie na poczucie wyjątkowości niektórych naszych rodaków - ja - 32 - latek, moja siostra i jej mąż - zbliżający się do lat 38. Strasznie mnie to cieszy. To już mam nadzieję trwała zmiana pokoleniowa, szczera, przemyślana, niekoniunkturalna, nie wyczytana z modnych gazet.
Powrót do domu wieczorem, wyjeżdżamy, gdy jest jeszcze widno, ale cały dzień jest pochmurno, pada śnieg, już nie prószy, ale pada, tak jak w pełni zimy. Po drodze znowu mijamy dwór hrabiego Brzostowskiego za Sztabinem, nazywanego kiedyś "czerwonym hrabią". Zasłużył na ten przydomek dbałością o swoich poddanych, o ich sytuację społeczno - materialną, edukację, rozwój własnych dóbr dla korzyści swojej i ich mieszkańców. Nie mam zamiaru się mądrzyć i przepisywać informacji o Brzostowskim, zainteresowanych odsyłam, do krótkiej notki biograficznej na stronie:
http://www.suwalszczyzna.com.pl/miejsca/dane_m/sztabin.htm
Dalej, tuż za Suchowolą mijamy Chodorówkę. Gdyby nie zapadający błyskawicznie zmierzch i wyjątkowo brzydka pogoda zatrzymalibyśmy się przy interesującym kościele, wyglądającym na barokowy z elementami renesansowymi - choć to akurat mogło mi się tylko wydawać. Jak tylko zrobi się cieplej wrócę tu, zdobywszy wcześniej solidną wiedzę dotyczącą wsi i kościoła, już wydrukowałem materiały znalezione na stronie internetowej białostockiej pracowni Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków.
Po dotarciu do domu nie sposób obejść się bez Internetu - szukam oczywiście materiałów dotyczących Chodorówki, i jak to zwykle bywa przy okazji znajduję mnóstwo innych równie interesujących, w tym białoruskie czasopismo w wersji internetowej poświęcone sprawom Pojezierza Białoruskiego i Wileńszczyzny - www.westki.info
Istny raj, mnóstwo artykułów, esejów, wiadomości dotyczących stron rodzinnych mojej mamy - m.in. Postaw i Głębokiego, a więc także i moich. Jest już późny wieczór, ale nie potrafię sobie odmówić przyjemności przeczytania kilku interesujących mnie artykułów. O owocach lektury napiszę innym razem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Błyski - część 37
Kontakt z braćmi, pozostałymi za granicą, która jak się wydawało, okrzepła już na dobre, był mocno ograniczony, przez pewien czas nie istnia...
-
Wedle opowieści Babci powtarzanych mi przez moją Mamę Litwini mieli mieć piękne głosy i pięknie śpiewać. Mieli też w zwyczaju często się ze ...
-
Lesław Maleszka stanowi chyba najlepszy przykład agenta, który ochoczo i nadgorliwie współpracował ze służbami specjalnymi. Historie o łaman...
-
Rok 1932 minął pod znakiem wznoszenia nowego domu w Adamowcach. Podstawowym budulcem na tych terenach było drewno, murowane budowle na wsiac...
2 komentarze:
skąd tyle wiesz o tych stronach, ta wiedza prawie przytłacza, też jest późno i też nie mogę oderwać się od internetu, zaplanowane wakacje w Bieszczadach a w głowie - może tego lata też powrócić w magiczne strony?...
Wiem dużo mniej niż chciałbym wiedzieć, a to co wiem, wiem z książek, czasopism, z rozmów z ludźmi, z odczytywania historii z cmentarzy, kościołów, kapliczek.
W te magiczne strony zawsze warto powracać, nie porzucając bieszczadzkich planów ;-)
Prześlij komentarz