W wolnych chwilach czytam dziś "Czasopis" - białoruskie czasopismo społeczno - kulturalne, a w nim także teksty w języku białoruskim. Tylko w ten sposób jestem w stanie nauczyć się języka białoruskiego. W ten sam sposób uczę się słowackiego i szlifuję angielski i rosyjski - czytając prasę, czasopisma, książki w tych właśnie językach.
Dziś akurat trafiłem na artykuł Sokrata Janowicza, którego niezmiernie szanuję, to właśnie między innymi za sprawą jego książek poznawałem prawdziwą historię wielonarodowego i wielokulturowego Podlasia.
Bez większych problemów przeczytałem felieton Janowicza napisany w języku białoruskim, nie rozumiałem jedynie nielicznych słów. Ale od rozumienia do umiejętności mówienia czy pisania w języku obcym długa jeszcze droga. Przyjdzie jednak czas i na pozostałe umiejętności.
Sokrat Janowicz pisze o współpracy z SB Eugeniusza Czykwina - posła SLD, który gorliwie zaprzecza stawianym mu zarzutom. Miał być zarejestrowany pod pseudonimami "Izydor" i "Wilhelm" i współpracować z SB od 1970 roku, czyli od roku, w którym Sokrat Janowicz swoją współpracę ze służbami komunistycznymi zakończył. Janowicz do swojej niechlubnej karty w życiorysie przyznał się, Czykwin wytrwale i z uporem jej się wypiera.
Janowicz zwraca uwagę, że jego wstydliwą przeszłością lokalne media chętnie się zajmowały, natomiast nad sprawą Czykwina nie pochylają się z tak wielkim zainteresowaniem. Janowicz składa to na karb lęku lokalnych mediów przed wpływami posła SLD. I jak znam rzeczywistość tutejszą pewnie tak jest. Będąc posłem SLD Czykwin ma na tyle mocną pozycję,że dziennikarze sami z siebie wiedzą o tym, że jego sprawą nie warto się zanadto dociekliwie zajmować, bo można na tym tylko stracić. A jeśli tego nie wiedzą, to zapewne uświadomią im to ich naczelni.
Zemsta może przybrać różnorodną postać, nie warto się zastanawiać jak mogłaby wyglądać, za pewnik można jednak przyjąć, że w tym mieście wzajemnych powiązań, kolesiów, koleżanek i innych zależności, koniunkturalizmu, konformizmu, jakaś kara niepokornego dziennikarza, a nawet całą gazetę czy inne medium mogłaby spotkać.
Najbardziej zadziwiło mnie natomiast kilka stwierdzeń Sokrata Janowicza, w których odważnie wyznaje, że wielu Białorusinów popierało komunistyczny reżim, w tym działania SB, wielu też pracowało w SB. "Wielu" nie znaczy wszyscy, nie oznacza nawet większości. Ale dajmy pokój liczbom, nie w tym rzecz, by dokładnie co do jednego wyliczyć ilu Białorusinów wspierało, a ilu pracowało w UB, a później w SB. Liczy się sam fakt przyznania do tej ponurej prawdy ze strony jednego z najważniejszych przedstawicieli białoruskiej elity w Polsce.
piątek, 14 marca 2008
O odwadze
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Błyski - część 37
Kontakt z braćmi, pozostałymi za granicą, która jak się wydawało, okrzepła już na dobre, był mocno ograniczony, przez pewien czas nie istnia...
-
Wedle opowieści Babci powtarzanych mi przez moją Mamę Litwini mieli mieć piękne głosy i pięknie śpiewać. Mieli też w zwyczaju często się ze ...
-
Lesław Maleszka stanowi chyba najlepszy przykład agenta, który ochoczo i nadgorliwie współpracował ze służbami specjalnymi. Historie o łaman...
-
Rok 1932 minął pod znakiem wznoszenia nowego domu w Adamowcach. Podstawowym budulcem na tych terenach było drewno, murowane budowle na wsiac...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz