sobota, 10 sierpnia 2024

Błyski - część 20

Jeszcze był czas, by się sobą nacieszyć. Prace polowe, od czasu do czasu zlecenia na prace ciesielskie, niedzielne wspólne wyprawy do kościoła w Udziale, skromną bryczką, Florian w garniturze i kapeluszu, Genowefa w odświętnej sukience. I ulubiony koń Floriana, na co dzień łagodny jak baranek, choć miał jedną słabość, a mianowicie bał się pociągów, i przed przejazdem kolejowym, zawsze, gdy nadjeżdżała lokomotywa, narowił się, stawał dęba, i tylko Florian był w stanie nad nim zapanować. I jeszcze mała Florcia stała się przyczyną poruszenia we wsi, gdy niewinnie zaginęła, zasypiając pod łóżkiem, pod którym się ukryła, gdy z jakiegoś powodu obraziła się na tatę. Całe Adamowce postawiła wówczas na nogi. Kto żyw, wyruszył na łąki, na pola, do lasu, by szukać dziecka, a dopiero interwnecja psiaka, szczekającego w stronę łóżka, co i rusz zaglądajacego pod nie i odskakującego, uświadomiła poszukującym, że dziewczynka jakby nigdy nic, spokojnie sobie pod nim śpi. O tym wszystkim, co złe w owym czasie, dzieci dowiedziały się, gdy były już na tyle dojrzałe, że Genowefa mogła pewne historie przemycić w opowieściach snutych już z dala od Adamowców.

Tymczasem zbliżał się front. Na początku lipca 1944 roku oddziały Armii Czerwonej wkroczyły do Głębokiego. Gdy walki toczyły się w okolicach Adamowców, ich mieszkańcy skryli się w zawczasu przygotowanych ziemiankach przylegających do cmentarnego wzgórza. Kule, pociski, świstały nad ich głowami, ale żadna nie ugodziła ukrywających się.

Wraz z przejsćiem frontu nastały nowe porządki. Mężczyźni, których nowe władze, postrzegały jako obywateli ZSRR, otrzymali powłanie do wojska. Nadszedł więc czas rozstania. Florcia zapamiętała na całe życie, choć miała wówczas zaledwie 4 lata, scenę pożegnania z tatą. Na peronie stacji kolejowej wtuliła się mocno w koszulę Floriana, która stała się mokra od łez dziecka. Ojciec wsiadając do pociągu, odwrócił głowę, by ukryć swoje łzy. Ale nie wytrzymał długo, musiał się wychylić, by ostatni raz spojrzeć na Genowefę, Florcię i Oswaldka. I pociąg odjechał na wschód.

Z czasem dowiedzieli się, że Florian i Jan trafili do miejscowości Gorochowieckije Łagieria, w głębi Rosji. Wysłano tam mężczyz z okolic Głęobkiego, Postaw, Brasławia. O tym, co się w owych Łagieriach działo, rodzina dowiedziała się dopiero po wojnie, od pana Pietuszko z okolic Brasławia, który zaprzyjaźnił się z Florianem i Janem. Mężczyźni, po dotarciu na miejsce, otrzymali co prawda polskie mundury, ale szkolili ich rosyjscy oficerowie. W sowieckim duchu, dowództwo przyjęło, że przybyli są plastyczną masą, którą można dowolnie kształtować, i lepić z niej sowieckiego człowieka. Te ich wyobrażenia spotkały się jednakże od samego początku ze zdecydowanym oporem. Twórcy nowego człowieka, jego formowanie rozpoczęli od wydania zakazu porannej modlitwy. Zabronili przyszłym żołnierzom wykonywania pieśni "Kiedy ranne wstają zorze". Gdy mężczyźni w odpowiedzi na to posunięcie odmówili wychodzenia na poranny apel, jeden z rozhisteryzowanych sowieckich politruków, rozwścieczony, purpurowy ze złości, zaczął biegać po obozie z pistoletem, wymachiwać nim i krzyczeć, że miateżników ubijet! Nie wywarło to jednak na zdeterminowanych Litwinach - tak ich umownie nazwijmy - najmniejszego wrażenia. Nie było wyjścia, w obawie przed poważniejszym buntem, naczalstwo musiało ustąpić, przywrócono możliwość porannej modlitwy i śpiewania Rannych zórz.

Brak komentarzy:

Błyski - część 29

Sanki sunęły się gładko po udeptanym śniegu. Dziewczynka opatulona przez brata w futerko, ciepłą czapkę, gdy mama pracowała w fabryce, jeszc...