poniedziałek, 5 sierpnia 2024

Błyski - część 18

28 września 1939 roku skapitulowała Warszawa. 17 września oddziały sowieckie wkoroczyły do Głębokiego, a wieczorem 18 września zajęły Wilno. Na mocy podpisanego 10 października 1939 roku przez ZSRR i Litwę porozumienia o wzajemnej pomocy Wilno wraz z wąskim pasmem zachodniej części Wileńszczyzny zostały przekazane Litwie. W zamian za to, sowieci uzyskali zgodę na utworzenie trzech swoich baz na Litwie. Pozostałe ziemie województwa wileńskiego znalazły się natomiast w granicach ZSRR. 2 listopada 1939 roku Głębokie włączono w skład Białoruskiej Socjalistycznej Repulbiki Radzieckiej. Ten stan rzeczy trwał jedynie do 15 czerwca 1940 roku, kiedy to oddziały Armii Czerwonej ponownie wktoczyły do Wilna i zajęły już całą Litwę.

Gdy wokół rozgrywała się wielka historia, w Adamwocach, dnia 31 stycznia 1940 r. (wedle dokumentów miało to miejsce dnia 30 stycznia) w domu Genowefy i Floriana na świat przyszła dziewczynka, poczęta jeszcze w wolnej Warszawie, co nie pozostanie bez znaczenia dla dalszej części opowieści. W tym momencie do akcji musiała wkroczyć niezawodna w takich sytuacjach, ciotka Marianna, która zadecydowała, że dziewczynka będzie nosiła imię Florentyna. Skoro ciotka tak postanowiła, to nikt nie mógł się jej sprzeciwiać. Imię stało się w późniejszym czasie przyczyną wielu udręk dziecka, i w przedszkolu, i w szkole, dopiero z wejściem w dorosłość przyszło pogodzenie się z nim. Tymczasem, w lutym 1940 roku dziecko zostało ochrzczone w kościele Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny w Udziale.

Okupacja sowiecka szczęśliwie ominęła Adamowce, lecz 2 lipca 1941 r. do Głębokiego wkroczyli Niemcy. Jednego okupanta, zastąpił drugi. I mimo, że same Adamowce nie ucierpiały za pierwszego sowieta, to jeszcze długo po wojnie Genowefa będzie wspominąć okrucieństwa jakich dopuścili się Rosjanie wobec więźniów przetrzymwanych w dawnym klasztorze Bazylianów w Berezweczu koło Głębokiego. Przed wojną na terenie klasztoru stacjonował Pułk Korpusu Ochrony Pogranicza "Głębokie" i mieściła się placówka wywiadowcza KOP. W utworzonym więzieniu sowieci zgromadzili Polaków, Białorusinów, Litwinów, ale też obywateli innych państw nadbłatyckich. W czerwcu 1941 r., po ataku Niemców na ZSRR, obsługa więzienia wymordowała w wyjątkowo okrutny sposób około ośmiuset więźniów. Nazwa Berezwecze wśród miejscowej ludności budzić zaczęła w pełni uzasadnioną grozę, wypowiadało się ją z nieudawanym przestrachem w głosie i wywoływała jak najgorsze skojarzenia.

Okupacja niemiecka, jako trwająca dłużej niż pierwsza sowiecka, przyniosła ze sobą pierwszą tragiczną śmierć do Adamowców. Stało się to zimowym wieczorem, dość jasnym od dużej ilości świeżo spadłego śniegu. Zasypaną miękkim puchem drogą od strony lasu sunęły cicho i wolno sanie wyładowane drewnem na opał. Na saniach siedziała około dwudziestoletnia dziewczyna, ubrana w ciepły kożuch, śmiała się perliście i rozmawiała żywo z powożącym sanie ojcem, gdy niespodziewanie, jak się wydawało gdzieś w oddali, rozpętała się strzelanina. Zabłąkana kula dosięgła dziewczynę śmiertelnie, ugodziła w głowę, przechodząc między oczami. Nie wiadomo kto strzelał, nie wiadomo kto uczestniczył w strzelaninie, wiadomo jedynie, że nie ta dziewczyna miała paść jej ofiarą. Śliczną, dobrą, ukochaną córkę rodzice pochowali na starym cmentarzu wznoszącym się na górce na skraju wsi.

Z czasem we wsi zaczęli się pojawiać uzbrojeni mężczyźni. Któregoś razu odwiedzili też dom Floriana i Genowefy. Kazali Florianowi oddać maszynkę do golenia. Gdy próbował im oddać jakąś starą, oni na nią spojrzeli, a następnie ku zdumieniu - i Floriana i Genowefy - jeden z nich powiedział:

- Masz nowszą, lepszą, z Warszawy.

Nie było wyjścia, trzeba było ją oddać. Skąd wiedzieli, że miał nowszą, lepszą, i że przywiózł ją z Warszawy, tego już się nigdy nie dowiemy.

Innym razem, do Adamwoców wpadli niemieccy żołnierze. Przyjechali po młodych ludzi, którzy byli zdolni do pracy, by wywieźć ich na roboty przymusowe do Niemiec. Gdy wyprowadzano dorosłe już córki sąsiadów, stojący przy furtce żołnierz odszedł kilka kroków, odwrócił się i zaczął płakać, a widząc Genowefę, podszedł do niej i powiedział po polsku, że jest Ślązakiem, i ma córki w takim właśnie wieku, które zostawił w rodzinnym domu.

W pewnym momencie, w okolicy zjawiły się też oddziały litewskie współpracujace z Niemcami. Być może był to litewski batalion policji pomocniczej, być może tak zwani szaulisi, to jest członkowie Związku Strzelców Litewskich, ochotniczej organizacj paramilitarnej powstałej jeszcze w sierpniu 1919 roku w Kownie. Litwini byli też obsadzani w lokalnej administracji cywilnej. W opowieściach Genowefy przewijał się litewski urzędnik o imieniu Stanisław, który władał doskonale językiem polskim, i można było z nim wszystko załatwić. Gdy Niemcy zarekwirowali z gospodarstwa Floriana i Genowefy krowę, Stanisław pomógł ją odzyskać. Każde zwierzę w czasie okupacji było wszak na wagę złota, a krowy w szczególności.

Brak komentarzy:

Błyski - część 37

Kontakt z braćmi, pozostałymi za granicą, która jak się wydawało, okrzepła już na dobre, był mocno ograniczony, przez pewien czas nie istnia...