wtorek, 29 czerwca 2010

Susan Vega w Białymstoku

Aż się wierzyć nie chce! "Tom's dinner", "My name is Luka", "Blood makes noise", któż tego nie słszał!? Jakże ja kiedyś przepadałem za tą wokalistką! Później moja miłość gdzieś w czasie i przestrzeni się rozpłynęła, ale jednak miło było znaleźć się dzisiejszego wieczora na jej koncercie z okazji zakończenia Dni Białegostoku.

Mam wątpliwości czy Plac Ratuszowy to dobre miejsce na tego typu koncert, sporo ludzi przypadkowych, momentami otaczające mnie osoby były tak głośne i tak "zainteresowane" koncertem, że ledwie słyszałem wokalistkę. Niektórzy zaczęli opuszczać plac po pierwszych kilku utworach. To muzyka mało widowiskowa i show w żaden sposób nie da się z niej zrobić, zwłaszcza, że na początku Susan Vega śpiewała bardzo refleksyjnie, melancholijnie, akompaniując sobie jedynie na gitarze akustycznej. Dopiero po kilku utworach dołączyła gitara elektryczna i basowa, i wówczas muzyka stała się bardziej dynamiczna, choć to jednak wciąż nie były dźwięki i rytmy, które mogą porywać tłumy na miejskich placach.

Nie byłby to też Białystok, gdyby nie próbowano upolitycznić koncertu. Tak, tak, właśnie upolitycznić, bowiem na scenie bezpośrednio przed występem wokalistki, pojawił się Prezydent Miasta (popierany przez lokalną PO) wraz z Anną Komorowską. Oboje wręczali kwiaty przedstawicielom stowarzyszenia promoującego miasto. Zapowiedź konferansjerów o pojawieniu się żony kandydata na prezydenta nie wywołała jednakże wśród zebranych euforii. I jakkolwiek intencje tej wizyty są oczywiste, bo przecież znakomicie jest pojawić się w czasie kampanii prezydenckiej męża bezpośrednio przed występem takiej gwiazdy, to jednak mam wątpliwości czy cel został osiągnięty. Wielu ludzi - sądząc po powściągliwej, a nawet chłodnej reakcji - najwyraźniej odczuwa już zmęczenie takim łopatologicznym politycznym wykorzystywaniem wszystkiego, co się użyć tylko da.

A Susan Vega, cóż, wbrew wszystkiemu dała naprawdę świetny koncert, no i ze swoją delikatną urodą, związanymi z tyłu blond włosami wyglądała wspaniale.

Brak komentarzy:

Błyski - część 37

Kontakt z braćmi, pozostałymi za granicą, która jak się wydawało, okrzepła już na dobre, był mocno ograniczony, przez pewien czas nie istnia...