czwartek, 7 października 2010

Święta Woda

Polska Góra Krzyży, wzorowana na litewskiej w Szawlach (Šiauliai), około 200 km na północny wschód od Warszawy i około 230 km na południowy zachód od Wilna, a niecałe 70 km od Grodna; przy ruchliwej i nader głośnej trasie do przejścia granicznego w Kuźnicy. Pamiętam to miejsce jeszcze z czasów, gdy nie było tu asfaltowego parkingu i szpetengo budynku mieszczącego kawiarnię, dom pielgrzyma oraz plebanię w jednym. Kaplicę i grotę kryła wówczas kępa drzew liściastych, którą z czasem jednak "uporządkowano" i przerzedzono, z jakimś zupełnie niepojętym zmysłem estetycznym. Teraz za to jest widoczna z drogi, czysta, błszcząca, sterylna; wolałem jednak tamtą starą, do której prowadziła wąska ścieżka przez łąkę, mimo że pamiętam ją już tylko, jak przez mgłę. W 1997 r. tuż przy kaplicy na szczycie dominującego nad okolicą wzniesienia powstała Góra Krzyży, dla której inspiracją stała się ta litewska w Szawłach. Krajobraz tutejszy już solidnie faluje, niziny mazowieckie kończą się gdzieś w okolicach Zambrowa, a im dalej na wschód, a jeszcze bardziej na północny wschód, tym bardziej pola, łąki, zagajnki zaczynają z początku łagodnie falować, by na północ od Białegostoku wzbijać się coraz wyżej i wreszcie przejść w Wysoczyznę Białostocką; im bliżej granicy z Białorusią tym wyżej, tym więcej urozmaicenia, tym więcej fantazji i uroku w tych pagórkach, no i otwiera się prawdziwa puszcza. Tuż za Świętą Wodą na horyzoncie ciemnieje już bowiem Puszcza Knyszyńska, ciągnąca się na przestrzeni ponad 50 km aż do granicy z Białorusią, jej zachodnia część sięga rogatek Knyszyna, by na wschodzie urwać się w okolicach Bobrownik.

Pierwsza kaplica w Świętej Wodzie miała powstać na początku XVIII w., gdy ziemie te zamieszkiwali jeszcze unici. Niewidomy Iwan (według innych źródel - Bazyli) w miejscu tym - zgodnie z przekazami -miał doznać cudu - we śnie ukazała mu się Matka Boska, która poleciła młodemu człowiekowi przemyć oczy w pobliskim źródełku. Młodzieniec tak też uczynił i natychmiast odzyskał wzrok. Z początku przy źródełku wzniesiono szałas, a w nim umieszczono ikonę. Natomiast w 1719 r. zbudowano już kaplicę, którą poświęcił biskup unicki Kiszka. W 1839 r. wraz z kasacją Unii Brzeskiej kaplica została przekazana przez władze carskie wyznawcom prawosławia. Natomiast w 1921 r. kaplicę oddano katolikom, a wynikało to z tego, że większość tutejszych unitów po wydaniu ukazu tolerancyjnego w 1905 r. przyjęła katolicyzm. Nie mieli zresztą większego wyboru, ponieważ wraz z wydaniem ukazu tolerancyjnego nie przywrócono Unii; część z nich zatem pozostała przy prawosławiu, ale zdecydowana większość wybrała właśnie katolicyzm. Próby przywrócenia Unii Brzeskiej na Podlasiu miały miejsce w okresie dwudziestolecia międzywojennego, powstała wówczas m.in. parafia w Kostomłotach (w pobliżu Kodnia, Terespola), która prężnie funkcjonuje do dziś. Mimo tych prób większość potomków unitów pozostała jednak przy katolicyzmie.

W odniesieniu do złożonych losów unitów na Podlasiu, warto wspomnieć o błogosławionych męczennikach z Pratulina. Z tym, że Pratulin to już Podlasie południowe, tam kasacja Unii miała miejsce w 1875 r., jako że były to ziemie należące do Królestwa Polskiego. Podlasie północne zostało włączone bezpośrednio do Cesarstwa Rosyjskiego, a tu kasacja Unii Brzeskiej nastąpiła wcześniej, bo już w 1839 r. Unitów nawracano wówczas na prawosławie rzecz jasna przy użyciu bagnetów, w taki też sposób cerkwie unickie zamieniano na prawosławne, co częstokroć kończyło się starciami z oddziałami carskimi, tak jak w Pratulinie, gdzie oddało życie 13 osób. A wspomniany już ukaz tolerancyjny z 1905 r. dawał unitom ograniczoną co prawda, ale jednak zawsze, możliwość wyboru, i zdecydowana większość z nich wybrała kościół katolicki. Stąd wielu mieszkańców dzisiejszego Podlasia czy to północnego, czy południowego, to potomkowie dawnych unitów, na południu widocznym tego śladem są nazwiska z charakterystyczną końcówką "-uk", tu na Podlasiu północnym mamy dużo większą różnorodność językową w nazwiskach - nie występuje tu jakaś dominująca grupa z charakterystyczną końcówką, tak jak na Podlasiu południowym. Podlasianie nazwijmy ich południowymi mieli wywodzić swoje korzenie przede wszystkim z Wołynia, tu na północy już niekoniecznie, owszem jeszcze w okolicach na południe od Białegostoku nazwiska z końcówką "-uk" występują, ale wcale nie muszą dominować. Tu już widoczne są wpływy i litewskie - nazwiska z końcówką "-is", białoruskie z końcówkami "-enia", np. Hajduczenia, "-ko", np. Bajko, no i z typowo polską oczywiście "-cki", "-ski", a to już za sprawą osadników z Mazowsza. Warto też wspomnmieć o relikcie z czasów, gdy ziemie te zamieszkiwali również Jaćwingowie, podobno osoby noszące nazwisko np. Ejsmont mają wywodzić swój ród od tych ostatnich Indian Europy.

A w Świętej Wodzie z każdym rokiem przybywa krzyży, ustawianych tu przez pielgrzymki już z całej Polski, i co ciekawe stawiane są już nie tylko krzyże katolickie, ale pojawiły się także prawosławne. Miejsce w swoim nastroju jest wyjątkowe, zwłaszcza w promieniach popołudniowego, łagodnego, jesiennego słońca. Spokoju nie mąci nawet nieodległa ruchliwa trasa, rozjeżdżana codziennie przez tiry sunące do granicy. Gdy byłem tu po raz ostatni wiał niemiłosiernie porywisty, silny wiatr, poruszajacy rozwieszonymi na krzyżach i kapliczkach różańcami, które uderzając czy to o drewno, czy o kawałki blachy, wydawały niewiarygodnie harmonijne, układajace się w jakąś spójną melodię dźwięki. Warto na pewno doświadczyć tego wrażenia osobiście.



















































































































Brak komentarzy:

Błyski - część 37

Kontakt z braćmi, pozostałymi za granicą, która jak się wydawało, okrzepła już na dobre, był mocno ograniczony, przez pewien czas nie istnia...