wtorek, 26 października 2010

Na pograniczu - część 1

Miejsce śmierci ostatniego króla z dynastii Jagiellonów - Zygumnta Augusta, w 1572 r. To właśnie tu miał się spotykać z Barbarą Radziwiłłówną w drewnianym dworze myśliwskim, wzniesionym jeszcze za czasów księcia Witolda. Miejscowi nazywali go zamkiem, ale na Podlasiu każde grodzisko, nazywane jest zamkiem, nawet, jeśli będzie to tylko niewielkie sztuczne usypisko, gdzieś w szczerym polu. W miejscowym kościele, miało zostać złożone ciało króla, przed przewiezieniem go na Wawel. Tu też mistrz Twardowski wywołwał podobno ducha zmarłej Barbary. Istnieją też tacy pasjonaci regionalnej historii, którzy głęboko wierzą, że król miał do Knyszyna przenieść stolicę Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Miasto położone na pograniczu Mazowsza i Litwy mogłoby się wydawać idealną lokalizacją do pełnienia takiej roli. Któż to dziś może wiedzieć, jakie król miał rzeczywiście plany wobec jednego ze swoich najbardziej ulubionych miejsc w całym państwie?

W Knyszynie Zygmunt August miał się wielokrotnie zatrzymywać w drodze z Korony na Litwę, oddawać polowaniom, a po śmierci Barbary spotkaniom z licznymi "sokolętami" - urodziwymi Mazowszankami, Litwnikami, Rusinkami. Z dawnej świetności Knyszyna nie zostało już niemal nic, dziś jest to senne, dość ponure miasteczko, z jednej strony dumne ze swej przeszłości, a z drugiej nie potrafiące jednak uczynić z niej atutu.

Na skwerze w rynku odsłonięto, co prawda pomnik ostatniego króla z dynastii Jagiellonów, nieopodal stoi zabytkowy kościół, obok niego drewniany lamus, ale zwiedzajacych nie sposób tu uraczyć, choć okolice są rzeczywiście urokliwe. Góra królowej Bony, stary kirkut, dwór Wojdyły w oddalonej o nie więcej niż 2 km Wodziłówce - małej wiosce już na skraju Puszczy Knyszyńskiej. Wojdyła miał być przybyszem ze Żmudzi, który osiedlił się tu w XIV w. Odnalezienie dziś miejsca, w którym wzniósł swój dwór, graniczy z cudem, bez pomocy miejscowych jest to rzecz niemożliwa. Chodziłem, brodziłem po lesie, po wysoksich trawach i poza wysypiskiem rozkruszonych cegieł i czerwonych dachówek nie znalazłem najmniejszego śladu po owej budowli, choć znajomy zarzekał się, że widział na własne oczy wskazane mu kiedyś przez mieszkańca Wodziłówki kamienne fundamenty dworu. Później w miejscu tym, książę Witold postawił zameczek myśliwsko - obronny. Gdzieś w pobliżu przebiegał bowiem szlak, którym Krzyżacy wyprawiali się na słynne rejzy na Litwę.

Jednakże nawet przypadkowo napotkani mieszkańcy pobliskich wiosek nie są mi w stanie wyjaśnić, w którym dokładnie miejscu stał ów dwór, choć o samym dworze słyszał i wie każdy z nich. No i nie sposób nie zwrócić uwagi na charakterystyczną wymowę słowa Wojdyła, twardą, z akcentem padającym jakby na pierwszą sylabę. Czyżby była to pozostałość języka litewskiego? Wszak osiedlali się w tych okolicach i Mazowszanie, i Litwini i Rusini.

I co jeszcze interesujące - w Wodziłówce urodził się w 1908 r. Czesław Kudzinowski - językoznawca, badcz języków ugrofińskich, autor pierwszego słownika polsko - fińskiego. Dziś wieś ta liczy zaledwie kilka domostw porozrzucanych na skraju puszczy. Studia ukończył na Uniwersytecie Stefana Batorego. W 1935 r. wyjechał, jako stypendysta do Helsinek, a po powrocie w 1937 r. wyruszył do Budapesztu, w którym obronił pracę doktorską napisaną w języku węgierskim. W czasie wojny prowadził zajęcia na potajemnie działającym Uniwesytecie Stefana Batorego, zaangażował się także w działalność konspiracyjną - podrabiał dokumenty umożliwiające wielu osobm życie pod okupacją. W 1944 r. został aresztowany przez NKWD i wywieziony w głąb ZSRR. Do Polski powrócił dzięki staraniom swoich przyjaciół w 1946 r.

Kto Puszczę Knyszyńską zna, nie może się dziwić pasji tego nikomu nieznanego językoznawcy. Ten charakterystyczny bardziej dla północnej Europy las musiał rozpalać wyobraźnię młodego cżłowieka, tak jak różnorodonść kulturowa, językowa i religijna miejscowej ludności, oraz świadomość, że wielu jego sąsiadów, a być może i on sam wywodziła swoje krzenie gdzieś ze Żmudzi, kierowały myśli młodego człowieka w stronę jeszcze dalszej niż Litwa północy. Nie bez znaczenia pozostało pewnie podobieństwo puszczy do naturalnych kompleksów leśnych również ugrofińskiej Estonii. To wszystko musiało kształtować umysł i wyobraźnię Kudzinowskiego.



Okolice wsi Wodziłówka na skraju Puszczy Knyszyńskiej. Gdzieś tutaj stał dwór Wojdyły.



Kamiennych fundamentów dworu nie udało mi się odnaleźć, ale natknąłem sie na to, co najczęściej w lasach można spotkać - tym razem wysypisko połamanych dachówek i cegieł.



Okolice Knyszyna, w pobliżu Jeziora Zygmunta Augusta.

















Jezioro Zygmunta Augusta jest jednym z najstarszych w Polsce sztucznych zbiorników wodnych - utworzono je w 1559 r.















Pierwszy murowany kościół w Knyszynie został wzniesiony w 1520 r. , obecny kształt świątynia przybrała po przebudowie w drugiej połowie XIX w.



Niewykluczone jednak, iż ta kamienna chrzcielnica pamięta czasy Zygmunta Augusta.

W dalszej części wyruszymy jeszcze dalej na północny wschód.

Brak komentarzy:

Błyski - część 37

Kontakt z braćmi, pozostałymi za granicą, która jak się wydawało, okrzepła już na dobre, był mocno ograniczony, przez pewien czas nie istnia...