niedziela, 3 października 2010

Modernizujemy miasto

Osoby decyzyjne i ważne, rzec by można ojcowie miasta, postanowili, że będziemy modernizować i promować miasto w sposób nowoczesny. I jak nowoczesny, to nowoczesny! Z początku grube pieniądze powędrowały do agnecji reklamowej, która wymyśliła hasło rzucajace na kolana i logo, które komuś skojarzyło się z logiem organizacji gejowskiej aż w samym Nowym Jorku! "Wschodzący Białystok" miał się prezentować, jako miasto ze wszech miar nowoczesne, zamieszkane przez miłych, inteligentnych ludzi, któremu ton nadaje młodość, roztańczona, z odniesieniami do uczestników "You can dance" stąd pochodzących. Słowem, zero obciachu, a wschód jest jazzy, trendy i cool! Największą bolączką jednak pozostało drewno, bo jak pogodzić nowoczesność z drewnem? Szkło, beton z drewnem? Nie da się nijak! Drewniane parterowe domki z dwuspadowymi dachami to wstyd i hańba! Sztandarowy obiekt promocji miasta - Podlaska Opera - na marginesie warto dodać, że architektonicznie rzeczywiście interesująca - nie będzie przecież stała w otoczeniu drewnianych domków. Ojcowie miasta postanowili także, że nie będą prowadzać wycieczek do miejsc, w których urodzili się znani białostocczanie, by pokazywać im bruk, drewniany dom i drewniane ławki. Dlaczego? Bo to nienowoczesne, rzecz oczywista. Nie pierwsza to już jednak fala modernizacji miasta. Pierwsi modernizatorzy pojawili się już w latach 60-tych i 70-tych ubiegłego wieku. Wyburzyli całe kwartały drewnianych domów, zrównali z ziemią ogrody, by w tak dogodnie przygotowanym miejscu mogły stanąć pnące się ku niebu budowle z wielkiej płyty. Bruki zalano asfaltem. Miejscowi kacykowie, szacowni sekretarze, nie po to ciągnęli wszak do miasta, by dalej czuć się, jak na wsi. Takie argumenty - jak twierdzą starsi mieszkańcy miasta - też padały, a socjolodzy ukuli nawet teorię, że to kompleks ludzi z awansu społecznego. I jakkolwiek w samym awansie społecznym złego być nic nie może, tak kompleks - jak się okazało - miasto oszpecił na lata. No ale teraz mamy rok 2010. O jakim kompleksie można mówić teraz? Kompleksie metropolii? Samo zgłoszenie miasta do miana metropolii, wielu jego mieszkańcom wydało się zabawne, ale skoro miałyby za tym pójść środki na rozwój infrastruktury, to dlaczego by nie spróbować? Dlaczego jednak za wszelką cenę stawiać na opaczenie rozumianą nowoczesność, po co tworzyć alternatywę rozłączną - albo szkło i beton, albo drewno, skoro jedno można harmonijnie połączyć z drugim? To już rzecz niepojęta. I jakkolwiek zrozumiałą rzeczą jest, że przy rozbudowie dróg, przy inwestycjach budwolanych, część starej zabudowy należy usnunąć, to jednak nie sposób zrozumieć znikania całch kwartałów drewnianych domów. Z dawnych Bojar - niegdyś odrębnego miasteczka, a później dzielnicy niemal w centrum miasta, pozostało ledwie kilka ulic, które zachowały pierwotną drewnianą zabudowę. Najciekawsze budynki - piętrowe, drewniane, z misternie zdobionymi okiennicami, z ażurowymi nawet galeriami, zniknęły bezpowrotnie. No cóż, silniejszy wypiera słabszego, to po 20 latach polskiej quasi demokracji, cichy polski standard, zresztą czy aby na pewno cichy? Deweloper ma zarabiać, to wiadomo, a partiom potrzebne są środki, to też jasna sprawa, a korzyści z takiego obrotu sprawy czerpie każda ze stron, i ta która decyduje, i ta która buduje. A że później przy niezbyt urokliwych blokach nie ma miejsca na parking, na plac zabaw, to już inna sprawa, lud się nie zbuntuje, nie poskarży, nawet nie pokrzyczy.

Swego czasu regułą stały się tajemnicze pożary drewnianych domów, w których miejscu powstawały bloki dla nowej kalsy średniej. Scenariusz był zawsze ten sam - albo niepojęty samozapłon, albo podpalili bezdomni, dziwnym trafem, tylko te, na miejscu których pojawiali się deweloperzy.

Pisanie o tym, że rolą adminsitracji publicznej jest stanie na straży porządku i przestrzegania prawa, a w tym wypadku także estetyki miasta, to rzecz naiwna, i może narazić piszącego na podejrzenie go o postradanie zymsłów, łatwowierność i przybycie z obcej planty, albo za przeproszeniem frajerstwo, w najlepszym zaś przypadku na posądzenie o pochodznie z jakiegoś państwa praworządnego. Ale my tu mamy swoje standardy, jesteśmy społeczeństwem na dorobku, a wiadomo, jak deweloper zarobi, to da zarobić także ludziom. My jeszcze wciąż jesteśmy na etapie transfroamcji, a przecież w ciągu 20 lat niepraworządnych postaw wyplenić się nie da. Sami państwo rozumiecie, homo sovieticus wciąż tkwi w nas głęboko, potrzebujemy jeszcze czasu, by nas opuścił i poszedł sobie precz. Niech jeszcze czas jakiś poobowiązuje reguła "ratuj się kto może i jak może", jeszcze trochę, troszeczkę. Zmiany wszak muszą zachodzić, ale ewolucyjnie, stopniowo, łagodnie, nie rewolucyjnie, bolszewizm to nie nasza tradycja. Pozwólmy się wzbogacić innym, a oni pozwolą się wzbogacić nam. Najpierw jednak profity czerpać musimy my, którzy jesteśmy u władzy - państwą są ludźmi inteligentnymi, więc państwo to rozumieją - jesteśmy elitą, mamy większą świadomość, potrafimy wytyczać cele, opracowywać strategie i taktyki, co tu dużo mówić, my wiemy lepiej, jak nasz wspólny świat uczynić lepszym, wiemy co należy uczynić, by żyło się lepiej, posiedliśmy wiedzę jak zarządzać dobrem wspólnym, i jak do niego zmierzać. Ale przecież, kiedy wzbogacimy sie my, po pewnym czasie, no powiedzmy - bez owijania w bawełnę (proszę zwrócić uwagę, jak trakrtujemy państwa poważnie i uczciwie) - po np. 50 latach, pozwolimy także wzbogacić się i wam, to zresztą naturalny proces, zobaczycie sami. Więc jak? Będzie deal? Przymknijmy oczy na te wszystkie naiwne założenia pieknoduchów. Przecież nie traktujecie ich serio. Prawo? Oczywiście, przestrzegać go należy, jak najbardziej, to rzecz zrozumiała, ale nie dajmy się też zwariować, czasem obejść je można i nawet trzeba. W życiu wszysko jest potrzebne, czasem i sprytem należy się wykazać. Zresztą co my wam będziemy mówić, sami najlepiej wiecie, jak jest. My przymkniemy oczy na wasze grzeszki, wy na nasze, i będzie nam wszystkim dobrze, będziemy szczęśliwi. Zobaczcie, już jest coraz lepiej, powstają nowe drogi, przymierzamy się do budowy lotniska, macie gdzie mieszkać, popatrzcie jakie piękne galerie, z myślą o was, pobudowaliśmy, goście z samej Litwy i z całęgo regionu co niedzielę tu ciągną! Ale nie bądźcie małostkowi. Nie ma parkingu, nie ma placu zabaw? To nie są rzeczy najważniejsze. To z czasem się także ułoży.

Reedukacja, reedukacja, jakaś solidna reedukacja by się przydała tym, którzy pojąć tego nie są w stanie! Nad tym też popracujemy. Dajcie nam tylko jeszcze trochę czasu.

A ja biedny cóż, chodzę ulicami Tartu i pojąć nie mogę - po co oni zachowali całe dzielnice drewnianej architektury? I nasuwa mi się jedyna możliwa odpowiedź - nie mieli i nie mają dobrych, troskliwych liderów, nie rozumieją nowoczesności, nie rozumieją jej wymogów, praw, jakimi ona się rządzi.

Najpierw udałem się do centrum informacji turystycznej, tam otrzymałem mnóstwo folderów, solidny przewodnik, mapy, monografię poświęconą miastu i własnym oczom nadziwić się nie mogłem - proponują turystom wycieczkę do dzielnicy domów drewnianych! Czyż oni zwariowali? Mają nowoczesny teatr, mają szklane domy, mają murowaną klasycystyczno - barokową Starówkę, mają ruiny gotyckiej katedry i gotycki kościół, po co im to drewno? Zostawiliby tych kilka drewnianych, odmalowanych domków na Starówce, ale już te całe drewniane kwartały mogliby sobie darować. Ileż tu można byłoby wspaniałych wymyślnych bloków i loftów pobudować, co za marnotrawstwo ziemi i przestrzeni publicznej! Chodzę, chodzę i pojąć nie mogę. I śmieszą mnie ci kręcący się z aparatami fotograficznymi tak zwani turyści, co oni w tym drewnie widzą? Nieuświadomieni, nie rozumieją konieczności dziejowej w dziedzinie architektury i urbanistyki. Pozostaje mi tylko liczyć na to, że ojcowie mego miasta, kiedyś tu dotrą ze swoim nowatroskim i innowacyjnym podejściem do przestrzeni miejskiej. Trzeba nieść kaganek oświaty na ten reakcyjny północny wschód. Niech i oni zakosztują prawdziwej wolności i nowoczesności. Aby udowodnić, jak zaprzaństwo, zaściankowość i regres się tu plenią, postanowiłem i ja wykonać kilka fotografii, bo jak wrócę to przecież nikt mi nie uwierzy.

A oto owoc mojej ciężkiej pracy:

















Tym zdjęciem powyżej, chciałem udowodnić, jak zachowanie całych kwartałów drewnianej architektury sprzyja szerzeniu się wszelkiej maści szkodników, i jak pośledniego gatunku są to stworzenia - czy ktoś w naszych nowych wspaniałych dzielnicach widział kiedykolwiek tak wyszarzałego, wymizerowanego kota, roznoszącego wszelkiego rodzaju bakterie i wirusy? Nie! Nie widział nikt i nikt nie zobaczy, bo my rozumiemy czym jest postęp i wiemy jak wcielać go w życie!





















Ta dzielnica nędzy, ognisko reakcji, drobnomieszczańskich nawyków, przykład prymitywizmu architektonicznego i estetycznego winna zniknąć z miejskiej przestrzeni! Estończycy tego nie rozumieją. Nie rozumieją, ale to nie ich wina! Żyją w nieświadomości! Nie wiedząo tym, że istnieje tylko jedna droga do świetlanej przyszłości! Nie można pogodzić nowego ze starym! Pieśnią przyszłości może być tylko szkło i beton! Wody z ogniem nikt jeszcze nie pogodził!

Jestem dumny, że pierwsza fala modernizacji mego miasta z ubiegłego wieku, i druga fala, mająca miejsce współcześnie, zmiotły i dalej zmiatają z powierzchni ziemi, te siedliska reakcji, ubóstwa, chorób i patologii społecznych!

***Tekst ten opublikowałem na portalu fronda.pl., stmatąd przeniosłem go w całości.

2 komentarze:

Daniel Paczkowski pisze...

Szkoda, że tego tekstu nie masz szans opublikować (chyba) w Porannym lub Współczesnej. Tutaj w Białym powinni go czytać.

Gratulacje z okazji współpracy z Frondą.

wschody słońca pisze...

Z Frondą każdy może współpracować.

Lokalne gazety można sobie chyba jednak odpuścić...

Północne obrzeża Puszczy Kampinoskiej - Powiśle Kampinoskie - z nadzieją na powrót

Ostatnia wspólna z Mamą majówka w 2023 r. Wówczas nie dopuszczałem takiej myśli, że może być ostatnią. Łagodne majowe słońce, delikatne powi...