niedziela, 10 października 2010

Jesienny kolaż

Piątkowe popołudnie, jesienne, rozproszone, przymglone słońce, godzina 16.00, krótka, intensywna wyprawa na północ. Niecałe 30 km, droga przez puszczę, przejrzysty sosnowo - świerkowy las, miejscami przetykany liściastymi drzewami, połyskującymi w łagodnym słońcu wszystkimi barwami jesieni. Po drodze - Rybniki, z licznymi miejscami, świadczącymi o prężnie działających tutaj jeszcze dość długo po II wojnie oddziałami AK, w tym obozowisko gdzieś na baganach, krzyże upamiętniające śmierć żołnierzy. Rezerwat Krzemianka w podmokłym gąszczu, z drewnianą kładką nad bagnami, prowadzącą do kopalni krzemienia sprzed 4 tysięcy lat. I wreszcie skraj puszczy, falujące pola, łąki, sosnowe gaje na horyzoncie. Brzozówka Ziemiańska, Brzozówka Strzelecka - wieś zamieszkała niegdyś przez osoczników, których powinnością było strzeżenie królewskiej kniei; Łapczyn, wreszcie tajemniczy Zamczysk. Kilkanaście zgrabnych drewnianych domów o dwuspadowych dachach, brukowa droga przecinająca wieś, a na skraju stary, zmurszały, kilkumetrowy krzyż z ułamanym jednym ramieniem, naprzeciw niego pole z jakby sztucznie usypanym wzniesieniem, niezagospodarowanym, niezaoranym, porośniętym wysoką trawą, krzewami i pojedyńczymi drzewami - to miejsce, w którym istniało najprawdopodobniej podgrodzie. Nieco dalej, w prostej linii, w odległości około 200 - 300 metrów wzgórze jeszcze wyższe, o bardziej nieregularnym kształcie, już na pierwszy rzut oka widać, że zostało usypane ludzkimi rękami. Tutaj rozlokował się około XII wieku gród utworzony przez Litwinów. Granica z Litwą przebiegała wówczas na nieodległej rzece Brzozówce. Niepokojąco i tajemniczo wyglądają te wzniesienia w jesiennym, łagodnym słońcu. Do grodziska jest trudno dojść, znajduje się w odległości około 200 metrów od polnej, piaskowej drogi, należałoby przeciąć zaorane pole; wokół zagajniki sosnowe, przetykane czerwieniejącymi, żółciejącymi i brązowawymi jesionami, dębami, klonami. Dalej Podzamczysk, z kilkoma drewnianymi chatami, tonącymi w zielonych jeszcze sadach; Przesławka, Brody i trasa augustowska rozjeżdżana codziennie przez tysiące tirów, kilka kilometrów wąskim asfaltem i znowu skraj puszczy. Przewalanka z drewnianą leśniczówką z czasów dwudziestolecia, i na południe od niej leśna droga w miejscu dawnej przecinki; las początkowo sosnowo - świerkowy, smukłe, masztowe drzewa sięgają niemal nieba; teren stopniowo się obniża i las staje się podmokły, liściasty, by za chwilę wraz z pnącą się w górę drogą przejść w mieszany, a na szczycie wzgórza dominują już dorodne klony, jawory, dęby. To gdzieś w tych okolicach bohater opowiadania, opublikowanego niegdyś w białoruskim "Czasopisie", miejscowy leśnik pasjonat historii, odnalazł przerdzewiały fragment średniowiecznego miecza. Na potrzeby leśnej drogi, wzgórze zostało ścięte o dobrych kilka metrów, co sprawia, że przez kilkadziesiąt metrów idziemy najprawdziwszym wąwozem, by na szczycie wzniesienia przekonać się, że to tylko wstęp do właściwej góry, która jest jeszcze przed nami. Dochodzi jednak godzina 18.00, w lesie zaczyna zapadać zmrok. Cała wyprawa zajmuje około dwóch godzin, powrót do miasta to już kwestia 30 minut.

Brak komentarzy:

Błyski - część 37

Kontakt z braćmi, pozostałymi za granicą, która jak się wydawało, okrzepła już na dobre, był mocno ograniczony, przez pewien czas nie istnia...