sobota, 10 kwietnia 2010

"Śpieszmy się kochać ludzi"

Ile tragedii jest w stanie znieść naród? Czasem zastanawiamy się nad tym, co nas łączy poza językiem, ale i to przecież takie oczywiste nie jest. I znowu po 5 latach wracamy do debat o tym, jak wspaniale potrafimy się jednoczyć w obliczu wielkich tragedii. Pod Kancelarią Prezydenta RP spontanicznie gromadzą się tłumy. Wschód jak zwykle jest bardziej bierny. I po raz kolejny rozbrzmiewają apele o jedność, o opamiętanie się, o porozumienie. Sceptycy natomiast już wieszczą, że to tylko chwilowe uniesienie, zbiorowa histeria, taka sama, jak po śmierci Papieża.

Odeszli dziś ludzie, którzy bez wątpienia stanowili ważną część niewielkiej polskiej elity.

Prezydent RP - Lech Kaczyński, opozycjonista, solidarnościowy ekspert od prawa pracy; polityk, którego jeszcze do niedawna atakowano w niewyobrażalny i bezpardonowy sposób. To jednak nie czas i miejsce, by do ludzkiej słabości i małości dziś wracać. Chciałoby się wierzyć, że każdy ma prawo do zrozumienia swego błędu, żalu, skruchy i nawrócenia. To czas dla tych, którzy nie zdążyli pokochać, tak zwyczajnie, czysto po ludzku. Nie sposób w tym miejscu nie przypomnieć słów księdza Twardowskiego: "Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą". Ta tragedia to między innymi czas dla tych, którzy się nie śpieszyli i głęboko wierzę
w to, że zdążą teraz. Zdążą pokochać i zdolają zrozumieć swoją małostkowość.

Janusz Kochanowski - Rzecznik Praw Obywatelskich, znakomity prawnik, prawnik z powłania, jakże inny od tych, których zdarza nam się tak często spotykać na co dzień, prawnik rozumiejący i wskazujący nam, że prawo jest po to, by służyć ludziom, przede wszystkim tym najmniejszym, by ich chronić.

Władysław Stasiak - Szef Kancelarii Prezydenta RP. Pod maską chłodnego urzędnika państwowego, niedoskonale skrywajacy zwyklą życzliwość i uczciwość.

Nie sposób Wszystkich wymienić. Dzielenie ofiar wedle barw politycznych nie ma najmniejszego sensu. Wszystkim bez wątpienia należy się cześć i szacunek.

I znowu pozostaje kwestia wniosków, jakie z tej tragtedii wyciągniemy. Rzecz przecież nie w tym, by ustały spory polityczne. To jednak, co obserwowaliśmy w ostatnich latach było nie do zniesienia. Natężenie agresji, brutalności, cynizmu, braku jakichkolwiek reguł, wolt niemiłosiernych, brak kultury politycznej, osobistej, lojalności i życzliwości, skrajna nieufność, na niespotykaną wręcz skalę.

To chyba najwyższy czas, by się opamiętać. Nie na pokaz, nie na czas tragedii, nie na czas żałoby, nie kierując się emocjami, szczerą potrzebą chwili. Ale tak naprawdę, ze zrozumieniem, bez kalkulacji, by uczynić także nasze codzienne życie bardziej ludzkim, bo przecież nasze życie publiczne jest wiernym odbiciem naszych relacji codziennych.

W takich chwilach dziękuję Bogu za dar łaski wiary, choćby nawet bardzo ułomnej, niepewnej i tak często wahającej się.

I dziękuję Bogu za takich Przyjaciół, jak pewna Białorusinka, która dziś rano wysłała mi smsa następującej treści: "Usłyszałam wiadomość o samolocie i Katyniu. Nie mogłam powstrzymać łez. Jak wielki koszmar. Jak wielki smutek".

Brak komentarzy:

Błyski - część 37

Kontakt z braćmi, pozostałymi za granicą, która jak się wydawało, okrzepła już na dobre, był mocno ograniczony, przez pewien czas nie istnia...