sobota, 16 maja 2009

Nowi nadwrażliwcy

Czym są quady w lesie, a dokładnie w puszczy, miałem okazję przekonać się po raz pierwszy dokładnie rok temu podczas pierwszej wiosennej wyprawy do Rezerwatu Budzisk w Puszczy Knyszyńskiej. To właśnie wtedy cały mój zachwyt nad budzącą się do życia po długotrwałej zimie puszczą zburzył wygolony osiłek jadący quadem z największą jaką tylko można było prędkością i najgłośniej, jak się tylko dało. W tym roku okazało się, że quady stały się niemal sportem narodowym, narodową rozrywką, taką jaką jeszcze niedawno było grillowanie. Swego czasu cała Polska ruszyła z kopyta z grillowaniem, na działkach, w lesie, na łąkach, nad rzekami, nad jeziorami, w przydomowych czy przyblokowych ogródkach, a nawet na balkonach. Tak, tak, właśnie na balkonach. Wynajmujący obok mnie mieszkanie studenci regularnie urządzali jeszcze w ubiegłym roku grillowanie na balkonie.

Czy wówczas mógł ktoś przewidzieć, że z równie wielkim nabożeństwem społeczeństwo zacznie się oddawać quadomanii? Na quadach jeżdżą jak się okazuje nawet 4 – letnie dzieci! O skrajnej nieodpowiedzialności rodziców, braku wyobraźni, głupocie może świadczyć – o ile się nie mylę, chyba już kilka – przypadków śmiertelnych po zderzeniu z drzewami.

Dziś niestety sam miałem okazję doświadczyć czym jest ta nowa rozrywka niemałej części społeczeństwa. Po południu postanowiłem zapakować kilka książek do plecaka i wybrać się na łąkę pod przepięknym lasem koło Skrybicz (około 7 km na południe od Białegostoku). Skrybicze są malowniczą wioską, zamieszkałą niegdyś, to jest tak mniej więcej w XIV – XV wieku, przez skrybów z dworu Chodkiewiczów w nieodległym Zabłudowie. Skrybowie sporządzali zapewne ważne dokumenty hetmańskie, i jak to w Wielkim Księstwie Litewskim wówczas bywało w języku rusińskim, pierwowzorze obecnego języka białoruskiego. Musieli być więc ludźmi światłymi i wykształconymi i pewnie wściekłość i żałość wielka ich ogarnia, gdy gdzieś tam z nieba spoglądają na swe włości i widzą sterty śmieci w lasach, miejscowych kradnących drzewo, a jeszcze na dodatek rozbijających się niemiłosiernie głośnymi i smrodliwymi wehikułami.

Tak więc rozkoszując się ciszą i spokojem miejsca, na delikatnym wzniesieniu, z widokiem na stary las sosnowo – świerkowy, obrębiony białymi smukłymi brzozami, ze zgrozą zacząłem wsłuchiwać się w dobiegające od strony wsi Halickie odgłosy wyjącego wniebogłosy silnika, przy którym warkot traktora wydaje się być śpiewem ptaków. Nadsłuchiwałem i ku memu przerażeniu okazało się, że ryk motoru zaczął się do mnie zbliżać, już go słyszałem na drodze, którą sam przyjechałem, a po chwili mignął przede mną czarny potwór ujarzmiany przez około 40 – letniego mężczyznę wiozącego ze sobą, gdzieś na jakimś tylnym siedzeniu dzieciątko malusieńkie, nie wiem czy miało 3 latka! Czarny potwór minął mnie w wielkim pędzie, by wtargnąć z rozrywającym bębenki w uszach łoskotem do nieodległego lasu. Już pal go licho, pomyślałem, niech tylko odjedzie jak najszybciej i jak najdalej. Ale nic z tego, ryczący maszkaron nie oddalił się zanadto. Przez około 30 minut wściekle warczał, jeżdżąc w kółko po leśnych bezdrożach tuż przy skraju lasu, bo wyraźnie słyszałem trzask łamanych gałęzi. Nie mogłem pojąć jak przez niemal 30 minut można zataczać kółka na przestrzeni kilkuset metrów!!! I co to za przyjemność dla niespełna 3 – letniego malca?! Bo, że ojciec był kretynem, co do tego nie miałem wątpliwości.

W ogóle quadomania, to osobliwa rozrywka, nowa klasa średnia najchętniej buszuje na tych maszynach właśnie po lasach, po puszczach, po rezerwatach, a kto wie może i po parkach narodowych. Wiadomo przecież, że mężczyźni nasi, to prawdziwi nadwrażliwcy, przyobleczeni w skórę nosorożców tylko dla niepoznaki. Nieobojętni na uroki natury, pięknej polskiej przyrody. Któż by nie chciał podziwiać budzącego się do życia wiosennego lasu, smukłych, sięgających nieba sosen, podmokłego lasu, żeremi bobrowych. A quad im tylko umożliwia obcowanie z prawdziwym pięknem. Gdyby nie quad, leśne licho, by ich nie przygnało do żadnego rezerwatu, no bo niby i jak? Pieszo? Na rowerze? Wszak to rozrywka dla frajerów!

Całe szczęście, jak się okazało nie tylko głośny, ale i smrodliwy quad odjechał. Las w okolicach Skrybicz jest pozostałością dawnej Puszczy Błudowskiej, nie jest zanadto rozległy, ale wiele razy zdarzyło mi się w nim widzieć sarny, lisy, zające, kuny, ktoś gdzieś kiedyś na jego skraju widział łosia. Wyobrażam sobie, jaki popłoch wśród tych prawowitych mieszkańców lasu musi wywoływać wtargnięcie takiego bezmyślnego osobnika na quadzie. Gdybyż to jeszcze był zwykły przejazd przez las, wymuszony jakąś koniecznością, ale nie to było idiotyczne jeżdżenie w kółko, wytwarzające hałas, który zmarłych mógłby pobudzić ze snu wiecznego!

Ta quadomania, odzwierciedla też ogólniejszą prawdę o niemałej chyba części naszego społeczeństwa. Obrazuje ona chama. Chama, dla którego ważny jest tylko on sam, tylko jego potrzeby i zachcianki, chama, który nie zauważa innych, i się z nimi nie liczy. Chama, który nie ma wyobraźni, albo z niej nie korzysta, nie dostrzega innego wokół siebie, a właściwie nie tylko innego, ale i niczego. Że komuś przeszkadzam? Że niepokoję zwierzynę? Że zanieczyszczam las? Mam do tego prawo, to korzystam. Czy jest to zabronione? Jest to też odzwierciedlenie zwykłych codziennych relacji międzyludzkich w innych sferach życia – brak uważności wobec innych i otaczającego świata, brak empatii i życzliwości.

Brak komentarzy:

Błyski - część 37

Kontakt z braćmi, pozostałymi za granicą, która jak się wydawało, okrzepła już na dobre, był mocno ograniczony, przez pewien czas nie istnia...