poniedziałek, 9 czerwca 2025

Figura

Mroczny, mieszany las, z wiekowymi pojedynczymi sosnami, dębami, przy odrobinie szczęścia można spotkać przecinającego leśne ścieżki łosia, który zupełnie spokojnie udaje się w stronę uliczek Starego Boernerowa. Las inny niż Puszcza Kampinoska, i tak odmienny od podlaskich, litewskich kniej, ze smukłymi, sięgającymi nieba masztowymi sosnami czy czerniawymi świerkami. Przy skrzyżowaniu Grotowskiej i Westerplatte na łagodnym wzniesieniu stoi na kamiennym postumencie figura Matki Boskiej z Dzieciątkiem, powiewają przy niej dwie biało-czerwone flagi. Majowym późnym popołudniem, już prawie przed wieczorem, przy figurze rozprzestrzenia się fantastyczny zapach być może konwalii, choć raczej muszą to być wymieszane zapachy konwalii, drzew, ziół, traw i pewnie innych kwiatów również. Matka Boska stanęła w tym miejscu w 1936 r. Rzeźbę wykonał Jan Goliński. Pierwotnie miała stanąć w Gdyni i być zwieńczeniem pomnika "Zjednoczenia Ziem Polskich". Została nawet zgłoszona do konkursu, lecz nie zyskała najwyższych ocen komisji. Zainteresowało się nią natomiast Ministerstwo Poczt i Telegrafów i za jego sprawą figura została ustawiona na nowo wybudowanym Osiedlu Łączności Babice.

Przy figurze, do której prowadzą łagodnie wznoszące się schodki, znajduje się kamień upamiętniający Powstańców poległych w walce z Niemcami w pobliżu Boernerowa i Szwedzkich Gór, którzy zamierzali się przedrzeć do Kampinosu 2 sierpnia 1944 r.

W książce autorstwa Lowisy Lermer "Kronika Boernerowa" (Warszawa 2017) czytamy, że po nieudanych akcjach zbrojnych na Żoliborzu, gdzie pierwsze walki zaczęły się około godziny 14, a więc jeszcze trzy godziny przed godziną "W", na skutek dużych strat w ludziach, dowództwo powstania podjęło decyzję o przemieszczeniu części oddziałów do Puszczy Kampinoskiej. Około 150 powstańców ruszyło drogą prowadzącą przez Szwedzkie Góry, a następnie przez płaski teren między Boernerowem a Wawrzyszewem (obecnie w miejscu tym znajduje się lotnisko), kierując się na ostatni prawy maszt radiostacji "Babice". Gdy ostatni żołnierze z kolumny przekroczyli brukowaną Szosę Warszawską, łączącą Boernerowo z Wawrzyszewem, i znaleźli się na otwartej przestrzeni, Niemcy wystrzelili rakietę rozświetlającą teren, po czym otworzyli ogień z lasu na Boernerowie i z położonych na wzniesieniu pozycji fortu wawrzyszewskiego. Z przedzierających się oddziałów powstańczych przeżyło zaledwie dziesięć osób. Część straży przedniej, którą Niemcy celowo przepuścili, by przedwcześnie nie zaalarmować całej kolumny, została aresztowana. Część straży tylnej zdołała natomiast cofnąć się na Bielany. Kilku żołnierzy ukryło się za kopcami zżętego zboża i tam przeczekali dobijanie rannych kolegów, a gdy Niemcy już odjechali, przedostali się do Wawrzyszewa. Straty niemieckie wyniosły zaledwie kilku zabitych i rannych. Była to zatem prawdziwa masakra. Naoczni jej świadkowie - Maciej Bernhardt i Zdzisław Grunwald - wspominają natomiast tajemniczą postać - niezidentyfikowanego cywila, który o laseczce, pod ostrzałem przeszedł niedraśnięty przez kule przez pole, i później w Laskach, zaatakował por. "Starżę" (Jerzego Terczyńskiego), zarzucając mu wytracenie prowadzonego oddziału.

Po tej dramtycznej potyczce, na polu bitwy pojawił się niemiecki czołg. W otwartej wieżyczce stał dowódca z pistoletem maszynowym i dobijał rannych powstańców. Po nim pojawił się jeszcze od strony Boernerowa samochód terenowy, z któego oddano kilka serii z karabinu maszynowego. Przepuszczonym powstańcom ze straży przedniej Niemcy kazali wykopać dwa duże doły. Do jednego z nich złożyli ciała poległych kolegów, a nad drugim zostali zamordowani przez Niemców strzałem w głowe lub zakłuci bagnetami. Pozostałe rozrzucone na polu ciała powstańców pochowali mieszkańcy Boernerowa i Wawrzyszewa w pojedynczych grobach. Było ich dziesięć lub dwanaście.

W bitwie pod Boernerowem poległo i zostało rozstrzelanych około stu powstańców. Udało się ustalić dane 73 osób.

Na Cmentarzu Wawrzyszewskim, tuż obok kwatery żołnierzy połegłych w czasie Kampanii Wrześniowej 1939 r., znajduje się kwatera powstańców poległych pod Boernerowem.

Cała Polska jest naznaczona miejscami, które przechowując pamięć czasów minionych, zdarzeń tragicznych, odznaczają się jednocześnie niebywała urodą krajobrazu i nieokiełznanej natury. Ten paradoks, jak go określił pewien znajomy Żyd, mający polskie korzenie, z którym odwiedzałem Las Łopuchowski koło Tykocina, w którym Niemcy rozstrzelali znaczną część żydowskiej społeczności Tykocina, jest powszechny. Do Lasu Łopuchowskiego trafiliśmy w letni, pochmurny i deszczowy dzień, a mimo to ów potomek polskich Żydów był zachwycony urodą sosnowego lasu, nie mógł pojąć, jak w tak urokliwym miejscu mogła się rozegrać straszliwa zbrodnia. Podobne uczucia towarzyszyły mi zawsze w białostockim Lesie Pietrasze, w którym Niemcy w czasie drugiej wojny rozstrzelali ponad pięć tysięcy mieszkańców Białegostoku narodowości żydowskiej oraz kilkaset osób narodowości polskiej i białoruskiej. Przecudnej urody sosnowy las na wzgórzach, poprzecinany urokliwymi dróżkami, ścieżkami, z rozegłymi widokami na dolinę rzeki Supraśli, mistyczny Wasilków ze Świętą Wodą, a zarazem miejsce, w którym życie straciły tysiące osób, których prochy rozwiał wiatr po całym lesie, gdy niemieccy zbrodniarze przed wycofaniem się przed napierającą ze wschodu Armią Czerwoną, wydobyli ciała zamorodowanych i palili je na stosach, a wiatr roznosił ich drobiny po okolicy. Podobne odczucia towarzyszą w lesie w pobliżu Boernerowa. Miejsca naznaczone tragicznymi wydarzeniami, odznaczają się równocześnie niezwykłym pięknem, uderza w nich kontrast piękna natury, krajobrazu i okrucieństwa, jakie się w nich rozegrało. Tak jakby ich duch chciał powiedzieć, że możesz zachwycać się naszą urodą, ale nie wolno ci zapomnieć o tych, którzy tu przedwcześnie zakończyli swoje życie, pamiętaj o nich w modlitwie.

Brak komentarzy:

Pochwała blokowisk

Snujące się nad ogródkami działkowymi dymy z ogniska, tak charakterystyczne dla schyłku lata, czerwonawe wiśnie opadające już z drzewa, wyso...