sobota, 30 marca 2024

Duchowe wędrowanie - Mikaszówka - część 19

Z Lipska nad Biebrzą, drogą na północ, przez Skieblewo, Rubcowo, Gruszki, przy drodze mijane bunkry z linii Mołotowa, ostatni już na skraju Puszczy Augustowskiej, droga meandruje przez wyjątkowej urody knieję, litewskie falujące krajobrazy, zwłaszcza polany przynależące do Rubcowa, pastwisko z krówkami, domy pod lasem, przydrożna kapliczka, pagórki, i na horyzoncie postrzępione wierzchołki świerków i sosen, przecinający drogę Gościniec Hołyński, a wszystko w promieniach popołudniowego słońca, i dalej przylegająca do posesji mogiła powstańców styczniowych w Gruszkach, i już za chwilę wjazd do Mikaszówki. Przecinamy Kanał Augustowski ze śluzą, i przed drewnianą plebanią na lekkim wzniesieniu stoi orzechowy drewniany kościół z dzwonnicą, oflankowanymi dwiema wieżami, uchylone drzwi zapraszające do wejścia do środka. Na trójkątnym placu między plebanią a kościołem figura Matki Bożej w otoczeniu świerków i modrzewi, drewniane ławki, by przysiąść na chwilę i pokontmeplować oblicze Matki. Przed kościołem dorodne sosny, pobłyskujące bursztynowo od promieni zachodzącego słońca, z przejmującą instalacją upamiętniającą ofiary obławy augustowskiej. Rosyjski okupant poczynił w lipcu 1945 r. ogromne spustoszenia na Suwalszczyźnie wśród osób zanagażowanych w działalność niepodległościową. Z zatrzymanych w czasie obławy 7049 osób, po przesłuchaniach 5115 osób zostało wypuszczonych, aresztowanych Litwinów przekazano organom NKWD Litewskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej, natomiast 592 Polaków nigdy już nie wróciło do swoich domów, do rodzin - zostali zamorodowani i pochowani w nieznanym dotąd miejscu. Taki los spotkał też część mieszkańców Mikaszówki.

Parafia pod wezwaniem świętej Marii Magdaleny w Mikaszówce powstała 27 kwietnia 1907 r.. Przy kościele zachowało się kilka nagrobków z drugiej połowy XIX w., musiał tu zatem wcześniej istnieć cmentarz. Wnętrze kościoła, z dyskretnie wpadającym przez okna światłem słonecznym, szczególnie sprzyja modlitwie. Obraz Jezusa Miłosiernego, św. Józefa, św. Antoniego Padewskiego, św. Jana Pawła II w bocznych kaplicach, obraz św. Marii Magdaleny i Matki Bożej Nieustającej Pomocy w ołtarzu głównym, cisza, spokój, gra światła i cienia, sprawiają, że nie chce się wychodzić z kościoła. Przed kościołem tuż przy dzwonnicy stoi tablica upamiętniająca kapłanów tej parafii - ks. Stanisława Piotra Maciątka, urodzonego 11 grudnia 1889 r., proboszcza w Mikaszówce w latach 1934 - 1937, zmarłego 27 czerwca 1940 w KL Sachsenhausen, oraz ks. Stanisława Piotra Konstantynowicza, urodzonego 1 maja 1898 r., proboszcza w Mikaszówce w latach 1937-1940, zmarłego 10 sierpnia 1942 r. w TA Hartheim. W tym miejscu warto przypomnieć, że 24 września 1939 r. do Suwałk weszły wojska radzieckie, a 6 października tego roku, po wyjściu wojsk sowieckich Suwałki i Suwalszczyznę zajęła armia niemiecka, a wraz z nią pojawiły się liczne represje, w tym prześladowanie księży katolickich.

Drewniany kościół i plebania pamiętają też Karola Wojtyłę, który w czasie jednego ze spływów kajakowych, wraz z grupą studentów, zatrzymał się tu na noc, a nad ranem odprawił mszę w tej urokliwej świątyni. Współcześnie, szlakiem Jana Pawła II, spływy kajakowe odbywają między innymi duszpasterstwa akademickie. Latem 2022 r. przed figurą Matki Boskiej rozmowę nawiązała z nami około dwudziestoletnia dziewczyna z okolic Bielska-Białej, z burzą gestych rudych włosów, rozmowna i sympatyczna. Miło było od niej usłyszeć, wśród kilku opowieści, że w sezonie letnim pomaga swojej Mamie, zbierając razem z nią jagody i zanosząc je do skupu. Dziś wśród mlodych ludzi to zjawisko chyba coraz rzadzsze.

Mama zawsze długo modliła się w kościółku, a później podchodziła do figury Matki Bożej pod drewnianym zadaszeniem, stojącej na lewo od kościoła. Każdy wyjazd na jagody do Rubcowa, musiał się kończyć modlitwą w Mikaszówce, przed ołtarzem, w promieniach zachodzącego słońca wpadających przez okna bocznych kaplic. Ostatni raz, Florentyna rozmawiała tu z Bogiem 14 maja 2023 r., powierzała Mu swoje niepokoje, bardzo bała się cierpienia, mając w pamięci opiekę nad chorym mężem przed dziewięciu laty, obawiała się, że nie podoła czekającym ją cierpieniom, że spotka ją ten sam ból i bezradność, z którymi się nie upora. Dowiedziałem się o tym, natknąwszy się na napisaną odręcznie modlitwę na kartce w kratce, którą odnalazłem złożoną w Mamy modlitewniku. Ja wierzyłem w uzdrowienie. W drodze powrotnej zaproponowałem byśmy odwiedzili sanktuarum w Różanymstoku, lecz Mama nie miała już siły.

Brak komentarzy:

W drodze powrotnej - kolegiata w Tumie pod Łęczycą

Październikowy dzień powszedni, słoneczny, wietrzny i chłodny, świat widziany zza okien auta mieni się już wszystkimi barawami złotej polski...