sobota, 17 lutego 2024

Eleazar

Wąską drogą, obramowaną intensywnie zielonymi drzewami przemieszczała się furgonetka wypełniona ciesielskimi narzędziami. Mężczyzna w koszuli z podwiniętymi rękawami, z pogodnym wyrazem twarzy, trzymał pewnie kierownicę, miał do wykonania pewną misję. Na horyzoncie jasne niebo, tuż przy drodze z kępy drzew wyłaniała się smukła wieża kościoła. Żywe, intensywne barwy kwiatów na bujnych łąkach, lasów w oddali, i tuż przy drodze osiedle drewnianych wielorodzinnych piętrowych domów ze zdobionymi okiennicami, w otoczeniu ogrodów, wysokich malw, do każdego prowadzi wydeptana ścieżka, otwarte drzwi, a w tym wszystkim spokój i atmosfera oczekiwania. Ławeczka przed drzwiami, drewniane ogrodzenie kwiatowej rabatki. Jasność nieokreślonej pory dnia. Pod domem staje furgonetka. To moje pierwsze spotkanie z mężczyzną, który przyjechał z daleka, do miasta, w którym kiedyś już był, a do którego wprowadziłem się zaledwie kilka lat temu. Przyjechał specjalnie po to, by pomóc mi się tu urządzić. Nieoceniony pomocnik, dobrze mi znany, choć nigdy wcześniej nie widziany, wyczekiwany od samego początku, którego wsparcie musiałem mieć przez całe życie. Radość spotkania, większa niż każdej dotychczas doświadczonej chwili radości, odbierana z intensywnością i świeżością uczuć dziecka. Przybył pod imieniem Eleazar, pod którym nigdy go nie znałem, a mimo to wiedziałem, że to on.

Brak komentarzy:

W drodze powrotnej - kolegiata w Tumie pod Łęczycą

Październikowy dzień powszedni, słoneczny, wietrzny i chłodny, świat widziany zza okien auta mieni się już wszystkimi barawami złotej polski...