Szykując się do wyprawy do Estonii, jeszcze nieco odległej w czasie, znalazłem taką oto perełkę. Niby nic nowego, bo zespół istnieje od 2007 r., występował na konkursie Eurowizji w Moskwie w 2009 r., ale że nie śledzę tego typu wydarzeń, więc go do tej pory nie znałem, a szkoda, bo znać naprawdę warto. Swoją drogą, jest to znakomita wizytówka Estonii.
Łagodny, melancholijny, ale zarazem przyprawiający o drżenie duszy głos wokalistki - Sandry Nurmasalu, kojące dźwięki skrzpiec i wiolonczeli; jest w tej muzyce tak charakaterystyczna dla krajów nadbałtyckich melancholijna nuta, która występuje także w twórczości litewskich wokalistek - Jurgi, Ievy Narkute, Aliny Orlovej. Słowem, warto posłuchać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz