piątek, 5 kwietnia 2024

Jabłoń

Nie tak dawno przyśnili mi się oboje rodzice, młodzi, około czterdziestoletni. Tata był ubrany w jasnoniebieski garnitur - często chodził w garniturach, koszulach, nawet, gdy był już na emeryturze - taki jaki miał na sobie, gdy wracał już ze swojej ostatniej procesji na Boże Ciało, szedł drugą stroną ulicy, w słoneczny dzień, zauważyliśmy się na wysokości "Trzech kłosów", w czerwcu 2013 r. I w owym śnie miał ten właśnie garnitur. Tuż obok niego kroczyła Mama, w grantowej bluzce i ciemnych spodniach. Oboje mieli pogodne wyrazy twarzy, szli od strony zachodniej chodnikiem wzdłuż ulicy, na której obecnie mieszkam, już zrównywali się z kapliczką - cudem ocalałą między nowymi blokami - z września 1915 r., wystawioną przez mieszkańców Górców, Jana i Marcjannę Pyć, proszących o modlitwę. Dzień był jasny, spokojny i ciepły. Przechodziłem akurat przez torowisko tramwajowe, zmierzałem w stronę piaszczystej ścieżki wijącej się między ogródkami działkowymi, ogrodzonym terenem wojskowym a torowiskiem. W miejscu, w którym skręca się w stronę wschodnią, rosła młoda jabłoń, a na niej cztery dorodne jabłka na wyciągnięcie dłoni. Przy jabłoni na kocyku rozkładała się jakaś młoda rodzina, rodzice i dwoje małych dzieci. Ja podszedłem do jabłoni, już miałem zrywać jabłka, lecz odwróciłem się i ujarzałem moich Rodziców. I wtedy Tata zakrzyknął w moją stronę: "Wystarczą dwa jabłka!". I to była chwila prawdziwego, uwalaniającego szczęścia. Ulicą nie jeździły samochody, torowisko było zupełnie puste, poza wymienionymi osobami wokół nie było nikogo, tylko przyjazna cisza, jasność dnia, i poczucie, że te wszystkie bloki wokół, żelazne szyny, betnowe podkłady, betnowe ogrodzenia ogródków i terenu wojskowego, były już zupełnie zbędne, nikomu do niczego niepotrzebne.

Staram się nie fiksować na snach, lecz niektóre z nich są tak fantastyczne i nasycone symbolami, że nie można przejść wobec nich objętnie. Te symoble pełne znaczeń, otwierają drogę do wielu interpretacji. Po przebudzeniu żałuję, że nie mogłem w nich zostać, zatrzymać ich atmosfery, ich nierzeczywistej rzeczywistości, o której realności we śnie jestem tak mocno przekonany.

Tęskonota za zmarłymi rodzicami jest całkowicie zrozumiała, wiara w przyszłe spotkanie silna tak bardzo, że chciałoby się ten czas przyspieszyć. Czym mogą być owe dwa jabłka, które wystarczą?

Brak komentarzy:

Błyski - część 37

Kontakt z braćmi, pozostałymi za granicą, która jak się wydawało, okrzepła już na dobre, był mocno ograniczony, przez pewien czas nie istnia...