Puszcza Knyszyńska już od niepamiętnych czasów wydawała mi się być bramą do innego świata. Z Białostoczka była to zaledwie kilkunastominutowa wyprawa - na obrzeża Jurowiec - samochodem czy na rowerze; kiedyś w liceum z kolegami dotarliśmy też pieszo do Rybnik - w kwietniową, pierwszą tak prawdzwie ciepłą, słoneczną sobotę; na studiach wyprawy rowerowe do Katrynki, na mostek na rzece Czarnej w pobliżu Rybnik, na dawnej trasie kolejki wąskotorowej, z podręcznikami w plecaku, by przygotować się do letniej sesji. Łagodne wzgórza, falujący krajobraz, kręte leśne drogi, sięgające nieba masztowe sosny i świerki, połyskujące bursztynowej barwy korą w popoudniowym słońcu, intensywny, świeży zapach żywicy. Później, z Bojar wyprawa rowerowa na skraj Puszczy w okolicach Jurowiec zajmowała nie więcej niż 30 minut. Z dzieciństwa najbardziej zapadły mi w pamięć wyjazdy maluchem z rodzicami i z babcią, w okolice Przewalanki, po lewej stronie szosy było oznakowane miejsce biwakowe, nad szosą przebiegały kable osadzone na jeszcze drewnianych słupach, a po prawej po wspięciu się na łagodne wzgórze, po pokonaniu kilkuset metrów leśną przecinką, zbieraliśmy borówki, i kto wie czy też nie żurawinę, na podmokłym terenie. Wyprawy na poziomki, między Jurowcami a Katrynką, po zachodniej stronie szosy wyraźnie zarysowane ślady po okopach, i gdzieś między krzakami malin, i smukyłmi sosnami prosty drewniany krzyż. Przypadkowo spotkania kobieta twierdziła, że w tym miejscu Niemcy rozstrzelali partyzanta. Ten krzyż był widoczny jeszcze do niedawna, nawet z ruchliwej S8, a teraz niestety zniknął, przeczesałem las dokładnie w tym miejscu i nie udało mi się go już odszukać. Innym razem, będąc jeszcze dzieckiem, natknąłem się na wyraźnie zarysowane piaszczyste mogiłki, uporządkowane, z trzema drewnianymi krzyżami, w sosnowym lesie, po wschodniej stronie szosy, bliżej Jurowiec, wszystko wskazywało na to, że ktoś o nie jeszcze wówczas dbał.
W ubiegłym roku w lutym, jadąc drogą techniczną wzdłuż trasy S8, od Jurowiec do Katrynki, wypatrzyłem zza okna samochodu żeliwny krzyż, który wcześniej z szosy był niewidoczny. Po zejściu z nasypu, i pokonaniu kilku metrów, na krzyżu ukazała się tabliczka z napisem informującym, iż w tym miejscu spoczywa 21-letnia kobieta, bez podanego imienia i nazwiska, za to z dopiskiem "ofiara powojennego bandytyzmu". Żeliwny krzyż nieco przechylony, pod nim leżące wiekowe już sztuczne kwiaty, i znicz z pordzewaiałą metalową pokrywką. Od pewnego czasu, odkrywając takie miejsca, mam przekonanie, że nie trafiamy do nich przypadkowo. Po niezwykłych doświadczeniach związanych z odszukaniem miejsca śmierci Emila Bobrukiewicza w okolicach Przewalanki, odnoszę wrażenie, że te osoby, które w sposób tragiczny rozstały się z tym światem, oczekują od nas modlitwy. Zapamiętuję więc imiona i nazwiska, jeśli są podane na tabliczkach, na inksrypcjach na kamiennych postumentach, i modląc się za zmarłych, wymieniam rownież i tych nieszczęśników. I zastanawia mnie ten wyrazisty kontrast piękna natury, klimatu tych miejsc i okrutnych zdarzeń, jakie się w nich rozegrały. Tak jest w lesie na Pietraszach, w miejscu egzekucji, w którym rozstrzelano około 6 tysięcy osób, w otoczeniu dorodnych sosen, łagodnych pagórków, promieni słońca przedzierajacych się przez konary drzew i błękitu nieba nad nimi. Podobnie tu w okolicy Katrynki - majestatyczne sosny, falujący krajobraz, jasność słońca, błękit nieba i delikatnie przekrzywiony żeliwny krzyż, upamiętniający śmierć zaledwie 21-letniej dziewczyny w 1945 r.
Bliżej Katrynki, uwagę zwraca też drewniana słupowa kapliczka z drewnianym świątkiem za szybkami, z 1920 r. Po stronie wschodniej szosy S8, na młodym dębie ktoś zawiesił oprawiony obrazek Jezusa Miłosiernego, Matki Boskiej i podstawkę na znicz. Nie wiem, co te kapliczki upamiętniają, ta druga zupełnie nowa, współczesna, ta pierwsza być może postawiona w miejcu jakiegoś tragicznego wydarzenia z czasu wojny polsko-bolszewickiej. Ten wspomniany kontrast między pieknem natury, krajobrazu a brutalnością historii jest nieodłączonym elementem Puszczy Knyszyńskiej. Z jednej strony zachwyt nad pięknem świata, a z drugiej jakaś groza wywołana okrucieństwem, które rozegrało się w nie tak odelgłej przeszłości, w tych urokliwych miejscach, w towarzystwie ciszy, spokoju, medytacyjnej, kontemplacyjnej atmosfery. Podobne miejsce istnieje też w okolicy nieodległego Kopiska, jednej z najbardziej malowniczych wsi na terenie Puszczy, na której obrzeżach własowcy zamordowali w wyjątkowo okrutny sposób kilku mieszkańców tej wsi, a w którym miejscowa ludność postawiła żeliwny krzyż. Tych miejsc na terenie całej Puszczy jest oczywiście dużo więcej, tu wspominam tylko te najbliższe Katrynki.
wtorek, 23 kwietnia 2024
Katrynka - kontrasty
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Błyski - część 37
Kontakt z braćmi, pozostałymi za granicą, która jak się wydawało, okrzepła już na dobre, był mocno ograniczony, przez pewien czas nie istnia...
-
Wedle opowieści Babci powtarzanych mi przez moją Mamę Litwini mieli mieć piękne głosy i pięknie śpiewać. Mieli też w zwyczaju często się ze ...
-
Lesław Maleszka stanowi chyba najlepszy przykład agenta, który ochoczo i nadgorliwie współpracował ze służbami specjalnymi. Historie o łaman...
-
Rok 1932 minął pod znakiem wznoszenia nowego domu w Adamowcach. Podstawowym budulcem na tych terenach było drewno, murowane budowle na wsiac...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz