poniedziałek, 9 stycznia 2023

Figura

Co jakiś czas pojawiała się przy niej kobieta w średnim wieku, sprzątała, zamiatała, pielęgnowała kwiaty, innym razem para Ukraińców, też w średnim wieku, żegnali się od prawej strony, modlili się zawsze w skupieniu, długo, stali w milczeniu, całkowicie zatopieni w bezgłośnej rozmowie. Za plecami głośno mknęły samochody, szeroką ulicą, w tym miejscu dość ponurą. Modlitwa z widokiem na modernistyczne bloki, międzywojenne, niegdyś szczyt nowoczesności, nasłonecznione mieszkania, nawet dziś marzenie wielu, bo i do centrum blisko, i opinia inteligenckiej dzielnicy. A jednak nawet mimo całej tej wiosenno-letnio-wczesnojesiennej zieloności, rozsądnych przestrzeni między budynkami, sporych podwórek, nie sposób zapomnieć, że były one świadkami rzeczy, o których przypomina a to symboliczna mogiła wprost pod oknami mieszkania na parterze, a to krzyże i tablice pamiątkowe. Mury przesiąknięte dymami pożarów i krwią poległych cywilów i powstańców. Nieopodal, na skrzyżowaniu zejście do kanałów mających ocalić życie; obok kościół w miejscu, w którym zawaliła się cześć skrzydła klasztoru zmartwychwstanek, grzebiąc pod gruzami broniących się powstańców, tuż przy barykadzie. Szczątki czterech z nich wydobyto późno po wojnie, pod koniec lat 50-tych.

Figurę postawiono w międzywojniu, na podwórku nieistniejącej już kamienicy. Matka Boża. Patronka Warszawy. Szeroko rozłożone ramiona, przygarniające, łagodny, zamyślony i zarazem smutny wyraz twarzy. Kojąca. Dzień bez odwiedzin stawał się dniem niepełnym. Po pracy, przed snem, nawet jeśli na chwilę. Któregoś razu, w jej stronę zmierzała grupka zakapturzonych młodych mężczyzn, z butelkami w dłoniach, w zimowy, bezśnieżny wieczór, głośni, nagle jeden się zamachnął i cisnął butelką w figurę, po czym ze śmiechem oddalili się i zniknęli między blokami. Odłamki z utrąconego przedramienia leżały jeszcze długo na kamieniach przed figurą i między kwiatkami. Okaleczona, pamiętająca wiele, wytrwała i pozostała, nawiedzana przez kilka staruszek, parę imigrantów z Ukrainy, panią sprzątającą, i czasem zabieganych przechodniów. Z tym samym wyrazem twarzy, wyczekująca, niepewnie, nieśmiało przywołująca, jakby nie chciała się narzucać.

Brak komentarzy:

Odkrywamy Puszczę Kampinoską - Wiersze i Zaborów Leśny

Trudno się uwolnić od skłonności do porównywania. Przyjechawszy do Warszawy na stałe, po dość długim procesie oswajania się z nią, gdy przyj...