sobota, 16 lipca 2011

Wólka Przedmieście

Północne obrzeża Białegostoku, pofałdowany krajobraz, na horyzoncie postrzępione wierzchołki sosen i świerków, odcinające się wyraziście na tle błękitnego nieba, tak doskonale widoczne ze wzgórza tuż przy Zajeździe "Wiking". Nie ma dnia, by nie parkowały tu samochody na estońskich numerach, dla Estończyków to najbliższy szlak na południe Europy. W ubiegłym roku podróż autem z Tartu do Białegostoku, przez Rygę i Kowno, zajęła mi nie więcej niż 11 godzin, choć to ponad 800 km, a jeszcze do września na trasie Białystok - Lublin mijałem dziesiątki aut z oznaczeniem "est".

Z centrum miasta, wyprawa rowerowa do Puszczy Knyszyńskiej zajmuje nie więcej niż 30 minut, dokładnie do jej skraju tuż za Jurowcami, a do nieodległej Katrynki - około 40 minut. W śródpuszczańskiej Katrynce trzeba niestety zjechać na dziurawy jak sito i wyżłobiony koleinami asfalt, ale to niecałe 400 może 500 metrów mordęgi z szaleńczo pędzącymi TIR-ami i samochodami osobowymi, lepiej więc jechać poboczem. Dalej, w kierunku wschodnim, odbija wąska, nowa asfaltowa droga w stronę Wólki Przedmieście.

Tu już zaczyna się względna cisza i spokój, las pachnie poziomkami i ziołami, po kilkuset metrach otwiera się śródleśna łaka z przepływajacą przez nią, ledwie dostrzegalną zza wysokich zarośli rzeczką. Popołudniowe niedzielne słońce praży niemiłosiernie, zapowiadając burzę. Za łąką widnieją pierwsze zabudowania Wólki Przedmieście. Mijamy jeszcze przed wioską mamę z córką, wracające ze szklankami pełnymi soczyście czerwonych poziomek, i skręcamy w lewo, w stronę Mostka.

Kilkunastominutowy w postój przed sklepem, wyjętym jakb z głębokiego PRL-u -parterowy, drewninany barak, z tą tylko różnicą, że wewnątrz czekają na nas pełne półki i lodówki. Sprzedawczyni, niewysoka, krótko ostrzyżona kobieta w średnim wieku, uśmiecha się naturalne i chętnie nawiązuje rozmowę. Po wymianie kilku zdań, ze schłodzonymi napojami stoimy przed sklepem, chłonąc atmosferę wsi. Zza pobliskiego płotu nieufnie przygląda się nam właściciel posesji. Może niepotrzebnie wyciągnałem z futerału aparat, to musi wzbudzać podejrzenia. Nie mogłem jednak nie sfotografować starej, drewnianej zabudowy, którą coraz agresywniej wypierają nowe domostwa, mniej lub bardziej udanie nawiązujące do lokalnej tradycji budownictwa drewnianego.

W międzyczasie zza wysokich, na grubo ponad półtora metra zarośli, tuż za sklepem wychynie mężczyzna w średnim wieku, który przyjaźnie odpowie na nasze pozdrowienie. Z drugiego końca wsi na spacer wyruszy przygarbiona staruszka. Przed nami mignie prawdopodobnie córka z ojcem na motorze; przez drogę przebiegnie jeszcze zabłąkany kundel, któremu nie zechce się nawet szczeknąć na rowerzystów. I jeszcze tylko dwie staruszki siedzące na drewnianej ławeczce przy ganku życzliwie odpowiedzą na nasze pozdrowienie, i więcej nie wydarzy się nic.

Miniemy kilka starych domostw tonących w zieleni ogrodów, kilka nowych dość estetycznych, i wjedziemy na drogę do Mostka. Jeszcze w ubiegłym roku była to leśna, żwirowa, miejscami piaszczysta droga, a teraz wylana została asfaltem i poszerzona. Teren faluje, wokół sosnowy, dość młody las, tłumy mieszczuchów, którzy korzystają z tej dogodności i przyjeżdżają na poziomki, jagody oraz grzyby. Z dolinki, wijącą się wstążką wspinamy się w górę, w stronę Mostka.

CDN...











Brak komentarzy:

Błyski - część 37

Kontakt z braćmi, pozostałymi za granicą, która jak się wydawało, okrzepła już na dobre, był mocno ograniczony, przez pewien czas nie istnia...