Pilies gatve - ulica Zamkowa, jedna z najbardziej reprezentacyjnych uliczek na wileńskiej Starówce, prowadząca od Placu Katedralnego, od Wzgórza Giedymina do Placu Ratuszowego, zabudowana klasycystycznymi kamieniczkami, oraz jedną znakomicie zachowaną dwukondygnacyjną gotycką perełką, przy niej ulokował się strzelisty kościół uniwersytecki św. Jana.
Klimatyczna knajpka "Dvaras" serwująca tradycyjne potrawy kuchni litewskiej w przystępnych cenach - przyzwoity obiad można w niej zjeść w cenie od 15 do 30 litów (od 17 do 35 zł) - znajduje się gdzieś w połowie drogi między Placem Katderalnym a Ratuszowym. Często okupowana przez turystów z Polski, którzy zachowują się najgłośniej, najbardziej zuchwale i protekcjonalnie wobec kelnerów i kelnerek. Od znajomych często zdarzało mi się słszeć historie o tym, jak w czasie knoferencji, szkoleń i tym podobnych spotkań organizowanych w Wilnie niektórzy Polacy potrafią pogardliwie odnosić się do obsługi. Z pewnością jest to zachowanie, na które nie mogą sobie pozwolić w Niemczech, w Irlandii, Wielkiej Brytanii. Jedynie wschód stwarza niektórym możliwość powetowania sobie swoich upokorzeń, niepowodzeń, kompleksów.
W maju spotkaliśmy tu głośną grupkę pogardliwie pokpwiającą sobie z prymitywnych wyborców PiS. A tym razem trafiliśmy na biznesowy obiad przy stoliku obok, w którym uczestniczyło dwóch polskich biznesmenów i dwoje Litwinów. Rozmowa toczyła się w języku polskim i rosyjskim. Panowie z Polski władali tylko językiem ojczystym, Litwin komunikował się z nimi w języku rosyjskim, Litwinka usiłowała rozmawiać w łamanej polszczyźnie, niewykluczone, że miała polskie korzenie. Biznesmeni z Polski pletli androny o wielkości I Rzeczpospolitej, o słuszności polityki Piłsudskiego, o pogoni, o powstaniach, o wspaniałej wspólnej historii. Litewska para ledwie skrywała pobłażliwe uśmiechy, starajac się zachować uprzejmie wobec swoich gości.
A później jeszcze zasłyszane gdzieś na ulicy zdanie wypowiedziane w języku polskim przez uczestnika jednej z licznych tu wycieczek: "Szkoda, że Wilno nie jest polskim miastem". Wydaje się jednak, że nic bardziej mylnego. Gdyby Wilno miało być polskim miastem, czekał by je najprawdopodobniej los większości miast Polski B - stałoby się zapyziałą, zapuszczoną, zaniedbaną, niedoinwstowaną pseudometropolią, stolicą kresów północno-wschodnich, gdzie o wszystkim decydowaliby lokalni baronowie czy to z PO, czy PiS czy SLD, gdzie wszystko począwszy od sektora administracji publicznej a skończywszy na kulturze zostałoby do bólu upartyjnione. Byłoby takim miastem o jakim pisał przed II wojną Czesław Miłosz - prowincjonalnym, zaniedbanym, z elitami o raczej wąskich horyzontach.
Tymczasem Wilno będące stolicą Litwy, jest jedną z najpiękniejszych stolic europejskich.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Błyski - część 37
Kontakt z braćmi, pozostałymi za granicą, która jak się wydawało, okrzepła już na dobre, był mocno ograniczony, przez pewien czas nie istnia...
-
Wedle opowieści Babci powtarzanych mi przez moją Mamę Litwini mieli mieć piękne głosy i pięknie śpiewać. Mieli też w zwyczaju często się ze ...
-
Lesław Maleszka stanowi chyba najlepszy przykład agenta, który ochoczo i nadgorliwie współpracował ze służbami specjalnymi. Historie o łaman...
-
Rok 1932 minął pod znakiem wznoszenia nowego domu w Adamowcach. Podstawowym budulcem na tych terenach było drewno, murowane budowle na wsiac...
6 komentarzy:
Wilno na pewno jest ładną stolicą. Podobnie zresztą jak Białystok staje się coraz piękniejszym miastem (odwaga rządzących miastem oraz fundusze unijne w obu przypadkach). Ale czy Litwa aż tak bardzo różni się od Polski pod względem upartyjnienia wszelkich szczebli administracji publicznej?
Zachowanie Polaków nierzadko jest irytujące. Podobnie zresztą, jak zachowanie litewskich kierowców na polskich drogach oraz polityka państwa litewskiego wobec mniejszości narodowych na Litwie - rzecz nie do pomyślenia w Polsce.
Celem tekstu nie jest analiza upolitycznienia szczebli adminsitracji publicznej w Polsce i na Litwie, lecz próba oodpowiedzi wszytstkim tym, którzy chcieliby, by Wilno znalazło się w granicach RP. I odpowiedź jest jasna - gdyby Wilno znalazło się w granicach RP, mogłoby co najwyżej liczyć na status dużych miast Polski B, takich jak Białystok czy Lublin. Jego wizerunek i prestiż byłby zapewne takie, jak przed 1939 r., tj. prowincjonalnego, sentymentalnego miasta zagubionego gdzieś na kresach, do którego ciągną pielgrzymki na Rossę i do Ostrej Bramy. Dzięki zaś temu, że jest stolicą Litwy, za sprawą gospodarności i dbałości Litwinów, urosło do rangi prawdziwej metropolii na skalę europejską, ważnego centrum nauki i kultury, a do tego miasta o sporej różnorodonści, nadającej mu odcień wielkomiejskiego kosmopolityzmu.
Na polskich drogach dużo bardziej irytuje mnie zachowanie polskich kierowców, a polityka państwa litewskiego wobec mniejszości polskiej to zwykły skandal, ale jednocześnie świadectwo słabości naszej dyplomacji, która w imię jakichś mglistych sojuszy strategicznych nie chce przenieść problemu na szczebel unijny (skoro sama nie potrafi się z nim uporać).
Dziś już mało kto realnie myśli o przywróceniu Wilna Polsce.
Moje uwagi wzięły się również z lektury innych tekstów o Litwie i Litwinach na Twoim blogu. Wydaje mi się bowiem, że zbyt idealistycznie oceniasz ten kraj i ludzi tam mieszkających w porównaniu do Polski.
Idealnych państw i społeczeństw nie ma, są za to zarządzane i zorganizowane lepiej lub gorzej, takie, których obywatele potrafią ze sobą kooperować i mają do siebie zaufanie, albo nie. My jesteśmy na samym dole tabeli, jeśli chodzo o kapitał zaufania społecznego, a Litwini są wyżej od nas. O gospodarności, umiejętności współdziałania Litwinów ze sobą opowie każdy, komu się zdarzyło z nimi współpracować. Mamy im czego zazdrościć.
Zgadzam się z Twoim ostatnim komentarzem.
P.S. Miałem zamiar zostawić komentarz również pod postem o Białymstoku, gdyż mam podobne odczucia, jeśli chodzi o kompleks białostoczan na punkcie drewnianej architektury. Zresztą bardzo mi żal tych budynków, które zdążyłem poznać, a już ich nie ma (Wiejska na przykład). Stwarzały tak charakterystyczny dla miast Polski wschodniej miły klimat. Mam nadzieję, że choć ulica Prosta się uratuje, choć już w jakiejś gazecie lokalnej czytałem artykuł oburzający się na wieś w środku miasta i w domyśle chodziło o tę właśnie uliczkę przy Politechnice.
Komentarza tam nie zostawiłem, gdyż jego pole zasłonił applet twittera. Tenże applet zasłania też często część tekstu nowego posta, który zamieszczasz i nijak nie wiem, jak go zwęzić.
W najbliższych dniach postaram się z tym coś zrobić.
Prześlij komentarz