Miło było powrócić po niemal miesiącu znowu do Estonii. Estonia jest jednym z wielu miejsc, do których wracam z prawdziwą przyjemnością. A wymarzonym stanem w czasie poróży jest chyba zrodzenie się poczucia, że jesteśmy w obcych miejscach, jak u siebie w domu. Powroty są też o tyle dobre, że oduczają nas idealizowania miejsc i ludzi. Opryskliwa ekspedientka, agresywny koleś, który dosiada się w piwnym pubie, filistrko pretensjonalna pani z biura wynajmującego kwatery, agresywny kierowca na ulicach Tallina, niezbyt miła dziewczyna w centrum informacji turystycznej. Cokolwiek, co wywołuje negatywne uczucia, jest o tyle zbawienne, że daje nam gwarancję tego, iż nasze podróże nie są ucieczką, nie są ucieczką przed światem i ludźmi, przed codziennością, przed rutyną, zwyczajnością, powtarzalnością; nie są ucieczką przed sobą samym, ucieczką w świat ułudy, własnych wyobrażeń i pragnień. Dają nam rękojmię tego, iż miejsca, które odwiedzamy, i do których następnie wracamy, są cenne ze względu na - jakby paradoksalnie to nie brzmiało - swoją zwyczajność, tożsamość z tym, co mamy tu, gdzie jesteśmy na co dzień. Te same namiętności, te same motywacje, te same słabości, defekty, a różnice wydają się być czystą iluzją, sprowadzającą się do prostej zewnętrzności wyrażanej w gestach, w dąsach, fumach, manierach, minach i maskach jakichkolwiek.
I całe szczęście, że tak się dzieje. Inaczej ilość rozczarowań byłaby nie do zniesienia.
A tym razem obrazek z Tartu. Zdjęcie babci w chustce, taszczącej torby z zakupami. Tuż po wykonaniu zdjęcia owa babcia weszła do przytulnej kafejki, a my za nią; usiadła przy stoliku przy oknie, kupiła kawałek sernika z truskawkową galaretką, zamówiła kawę i wpatrywała się w świat za szybą. Tak było w czerwcu. Po niemal miesiącu tę samą babcię, tym razem bez chustki na głowie - ze względu na upał niemiłosierny - spotkaliśmy w tej samej kafejce, tym razem przy stoliku na dziedzińcu kamienicy, także siedzącą samotnie przy kawałku ciastka i filiżance herbaty lub kawy. W milczeniu wpatrywała się wprost przed siebie.
niedziela, 25 lipca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Błyski - część 37
Kontakt z braćmi, pozostałymi za granicą, która jak się wydawało, okrzepła już na dobre, był mocno ograniczony, przez pewien czas nie istnia...
-
Wedle opowieści Babci powtarzanych mi przez moją Mamę Litwini mieli mieć piękne głosy i pięknie śpiewać. Mieli też w zwyczaju często się ze ...
-
Lesław Maleszka stanowi chyba najlepszy przykład agenta, który ochoczo i nadgorliwie współpracował ze służbami specjalnymi. Historie o łaman...
-
Rok 1932 minął pod znakiem wznoszenia nowego domu w Adamowcach. Podstawowym budulcem na tych terenach było drewno, murowane budowle na wsiac...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz