Październikowy wieczór pachnący sosną, wiekową, okazałą, rozłożystą, o grubym bursztynowym pniu, w otoczeniu wiśni, wtuloną prawie w ogrodzenie ogródków działkowych. Wydeptana ścieżka wzdłuż torowiska, z błyszczącymi za dnia w jesiennym słońcu żółtymi liścmi. Z łoskotem przemyka żołty, rozświetlony tramwaj, przedzierający się przez ciemność. Smukłe, dorodne drzewa kryją i odsłaniają ścieżkę, wije się tajemniczo i daje poczucie naturalności. Po drugiej stronie S8, królestwo betonu, asfaltu, gęstej zabudowy, a tu jeszcze oaza względnej ciszy i spokoju. Staruszkowie wydęptują tę dróżkę o każdej porze roku, zmierzając do bramki ogródków działkowych, mieszkańcy pobliskich bloków na spacerach z pieskami, o poranku i po południu pracownicy i studenci zdążający w stronię WAT-u. A teraz ciepły wieczór, o zapachu wiekowej sosny. Gdzieś w pobliżu we wrześniu 1939 r. toczyły się boje o Warszawę. Na terenach obecnego WAT-u w okopach ginęli żołnierze, którzy miejsce spoczynku znaleźli zapewne na cmentarzu wojennym w Starych Babicach.
Piątkowy wieczór, zakorkowana S8 na wylocie do Poznania, tysiące świateł aut to stojących w miejscu, to przemieszczających się z wolna. Jak co roku, bliżej listopada, ruch się wzmaga.
Kapliczka przy Dywizjonu 303, z września 1916 r., postawiona przez Jana i Marcyannę Pyć, z prośbą o modlitwę, i inskrypcją: "O Maryjo ulituj się nad niedostatkami i nędzami naszymi, i racz im zaradzić". Figurka Maryi za okienkami. Raz w maju w niedzielę odbywa się przy niej majowe. Ktoś czasem postawi świeczkę, sztuczny kwiatek, z rzadka ktoś się pokłoni, zatrzyma, pomodli, przeważnie przemykają mimo auta w stronę siłowni, ludzie w stronę kładki nad S8 z przystanku Osiedle Zielony Staw, albo z kładki na przystanek.
Chwila wieczornego wytchnienia. Jesień spokojna i cicha, z pojawiającymi się już wieczorem i o poranku mgłami, wilgotna, momentami deszczowa, i dość często - na szczeście - też słonecznymi popołudniami. Jesień żołtych, pomarańczowych, czerwieniejących liści, z dniami na tyle długimi, że po pracy można jeszcze pójść do świętego Józefa koło Michalitów, na krótką rozmowę. I spotkania z przypadkowymi ludźmi, którzy jeszcze chcą ze sobą rozmawiać, przyjaźnie i życzliwie, choć wcale się nie znają. I stojący w oknie drugiego piętra, widoczny z chodnika, metalowy krucyfiks. Prawie taki sam, jaki w 1946 r. przywiozła Babcia z Adamowców na Wileńszczyźnie, w woreczku z mąką, żeby sowieci nie zrabowali, bo posrebrzany.
Powoli wszystko się wycisza, zapada jakby w sen. Panie Jezy przyjdź po raz drugi.
Lubię odkrywać, poznawać wszystkie miejsca, w których się znajdę, sięgać pod to, co na zewnątrz. Opisuję to, co widzę na co dzień, szukam niezwykłości w tym, co zwyczajne. Podróżą jest każde wyjście z domu, każde spotkanie z drugim człowiekiem.
piątek, 17 października 2025
Wieczorem
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Wieczorem
Październikowy wieczór pachnący sosną, wiekową, okazałą, rozłożystą, o grubym bursztynowym pniu, w otoczeniu wiśni, wtuloną prawie w ogrodze...
-
Wedle opowieści Babci powtarzanych mi przez moją Mamę Litwini mieli mieć piękne głosy i pięknie śpiewać. Mieli też w zwyczaju często się ze ...
-
Bujny ogród, drzewa owcowe - wiśnie, śliwy, jabłonie, grządki warzywne, kwietne, malwy pod oknami, maliny, krzewy porzeczek, wysokie trawy, ...
-
Kontakt z braćmi, pozostałymi za granicą, która jak się wydawało, okrzepła już na dobre, był mocno ograniczony, przez pewien czas nie istnia...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz