poniedziałek, 20 maja 2024

Rubcowo - miejsca tajemne

Litewskie krajobrazy zaczynają się już na północnych rogatkach Białegostoku, tuż za Białsotoczkiem, w drodze na północ, w stronę Augustowa, na wysokości "Wikinga" roztacza się już wspaniały widok na wieś Jurowce na południowych obrzeżach Puszczy Knyszyńskiej. Gdzieś kiedyś wyczytałem, że wieś została założona w okolicach XIV w. przez strzelca o imieniu Jura, pochodzącego z rusko-litewskiego rodu bojarów. Dalej ciągną się łagodne pagórki, spory masyw pięknej, prawdziwej litewskiej kniei, za Przewalanką otwierają się falujące, rozległe przestrzenie, z ciemniejącymi ścianami lasów na horyzoncie.

Gdy po raz pierwszy jechaliśmy ze Skieblewa do Mikaszówki, zachwycony byłem widokami wschodniej części kolejnej Puszczy - tym razem Augustowskiej, monumentalnymi sosnami i świerkami, bujnością zieleni, tajemniczością jej uroczysk, podsycaną promieniami popołudniowego i zachodzącego słońca. Można było odnieść wrażenie, jakby ta puszcza nic a nic się nie zmieniła od czasów, gdy ziemie te zamieszkiwali Jaćwingowie. Rozciągnięte na sporej przestrzeni Rubcowo, wieś kolonia, domostwa w odległości kilku kilomterów od siebie. W czasie naszej pierwszej wyprawy, przed samą wsią, na środku asfaltowej drogi, stał ogromny łoś, który niespecjalnie chciał z niej zejść. Po krótkim namyśle, powolnym, dostojnym krokiem przemieścił się na pobocze i zniknął w leśnej gęstwinie. Mogliśmy ruszyć dalej. Na niewielkiej polanie kilka domostw, przy ostrym zakręcie, na wiekowym drzewie wisi drewniana kapliczka z daszkiem, i drzwiczkami z szybką, za którymi widnieje święty obraz. Tuż przy zakręcie stoi drewniany dom, na schodkach którego kobieta przebierała zebrane grzyby, przy drzwiach stał oparty rower. Sielskie widoki. Następnie kilkaset metrów jazdy przez młody las, podjazd pod górkę, i rozpościera się następna, większa polana, z lekko falującymi polami, łąkami, na pastwisku stado krów, nad ścianą lasu chylące się stopniowo ku zachodowi słońce. I tu także przydrożna kapliczka, maryjna - błękitna, nowsza, na niewielkim słupie, z figurką Matki Boskiej. Cudownie zalana słońcem polana. Następnie fragment mrocznej nieco kniei, żeliwny krzyż przy skrzyżowaniu dróg, szosa wiedzie łagodnie pod górkę, na piaszczystej drodze zatrzymujemy się, idziemy do sosnowego młodnika, by zebrać choć trochę liści babki lancetowatej, pełną piersią wdychamy wyśmienity żywiczny zapach młodych sosen. Droga opada łagodnie z dół, po stronie wschodniej jakby przedwojenne drewniane domostwo, za nim łagodnie unosi się niewielki pagórek. Wjeżdżamy do malowniczego sosnowego, przejrzystego lasu, sosny są tu już wyższe i smukłe, nie ma gęstego poszycia, a tylko dorodne jagodzińce i wspaniały soczysty mech. Skrzyżowanie z Gościńcem Hołyńskim, dość szeroką żwirową leśną drogą, widoącą do Płaskiej z jednej strony, a z drugiej w stronę granicy. Miejsce, w którym nie ma dużego ruchu, z rzadka przejeżdża auto, czasem wozy Straży Granicznej. Tu zawsze zbieramy jagody, borówki, a jesienią grzyby. Niewykluczone, że w miejscu tym mamy pozostałości jakiegoś zapomnianego, tajemniczego grodziska. Niektóre opracowania podają, że jest to jakiś stary szaniec w uroczysku zwanym Okop. W każdym razie jet tu wyraźnie zarysowane rozległe wzniesienie, w sposób widoczny usypane ludzką ręką, o dość regularnym kształcie, w części północno-wschodniej to wzniesienie staje się jakby nieco wyższe, pozostała - znacznie większa jego część - tworzy coś w rodzaju majdanu. Nie jest ono wysokie, ale roztacza się z niego piękny widok na sosnowy bór; zieleń koi, wycisza, uspokaja, pobudza wyobraźnię. Czy było to grodzisko z czasów jaćwieskich? Jaki był jego los? Co tu się wydarzyło? Jaki był los jego mieszkańców? Czy stało się ono ich mogiłą i ten dorodny jagodziniec, te piękne jagody, borówki, grzyby, rosną na średniowiecznym cmentarzysku? Czy są to pozostałości jakiegoś starego szańca? Może z czasów potopu szwedzkiego? Miejsce fascynujące dla miłośników historii i dzikiej natury; miejsce, w którym można się naprawdę wyciszyć, usiąść na trawie z książką, meydytować, kontemplować.

Brak komentarzy:

Błyski - część 32

Pan Brysiewicz własnym sumptem, jeszcze przed wojną, wybudował skromny, choć przyjazny i urokliwy drewniany dom przy ulicy Wąskiej. Ulica Wą...