wtorek, 17 stycznia 2012

Podróż na południowy zachód

Obłędnie pędzący czas przyprawia mnie już o prawdziwe lęki. Po 6 latach, jak niedawno wyliczyłem, choć dałbym sobie głowę uciąć, że od ostatniej wyprawy do Legnicy minęły nie więcej niż 3 lata, nie spodziewałem się dostrzeżenia tak jaskrawych kontrastów. Wydaje się, że na południowych zachodzie funkcjonuje jedna, jedyna metropolia - Wrocław, i szaro - bura cała reszta, zupełnie nieprzystająca do metropolii prowincja. Drogi dziurawe jak sito i mityczne autostrady, omijane prawdopodobnie przez większość kierowców, w tym przez ledwie mieszczące się na nich tiry. Wąskie szosy o poszarpanym poboczu, żadnych parkingów, zatoczek, zjazdów, toalet, szczęśliwie cały syf od Krotoszyna do Obornik Śląskich przykryty został śniegiem. Uciążliwa śnieżyca w okolicach Trzebnicy, wycieraczki nie nadążają zbierać śniegu. Mieszkańcy miast, wsi i miasteczek, którzy nie potrafią wskazać właściwej drogi do miejscowości odległych o nie więcej niż 20 - 30 km. To trochę tak, jakby mieszkaniec Sokółki nie potrafił wskazać drogi do Krynek, co zresztą jest wielce prawdopodobne.

Od Wyszkowa do Łęczycy jedziemy w pełnym słońcu, pełen uroku Łowicz i Łęczyca, trochę gotyku, klasycyzmu i baroku, majaczącego gdzieś za oknami w przepływających wieżach kościołów, kolegiat, bryłach kamienic i bliżej nieokreślonych, niegdyś budynków użyteczności publicznej. Kalisz ze swoją urokliwą Starówką zostaje zupełnie z boku, jego obrzeża nużą wszystkimi odcieniami szarości. Zaczyna prószyć śnieg, który nie odpuszcza aż do Obornik Śląskich, by w okolicy Wołowa przejść w deszcz niemal ulewny i towarzyszący nam przez Prochowice do Legnicy. Tysiące świateł odbijających się w czarnym, mokrym asfalcie, poza drogą nie ma nic. Trzebnica, Lubiąż, czerń, szarość i z trudem dostrzegalne, pobłyskujące tablice informujące o miejscach związanych ze św. Jadwigą Śląską. Ból gardła, zmęczenie, znużenie całą mijaną brzydotą, która w innym świetle i w innym czasie niepozbawiona jest przecież uroku, dają się niemiłosiernie we znaki, oślepiające światła tirów z tyłu i z przodu, ciemne okna, ani żywej duszy w większości mijanych miejscowości. Legnica, wywołująca tyle ciepłych, dobrych wspomnień, wydaje się oddalać z każdym kilometrem. 650 km na 11,5 h, i dobrze znany widok szpitala, blokowiska, wieże kościoła, Kaufland, Bodzio Meble. Wjeżdżamy w strugach deszczu do miasta.

Brak komentarzy:

Błyski - część 37

Kontakt z braćmi, pozostałymi za granicą, która jak się wydawało, okrzepła już na dobre, był mocno ograniczony, przez pewien czas nie istnia...