sobota, 14 maja 2011

W drodze do Tallina. Pärnu (Parnawa)

Około 700 km na północny wschód od Puszczy Knyszyńskiej, poprzez wzgórza Wysoczyzny Białostockiej, dolinę Biebrzy, sosnową Puszczę Augustowską z urokliwymi jeziorami, pagórki ciągnące się od Gib, przez okolice Sejn, niemal do samego Kowna, nizinne okolice Poniewieża, obwodnicę widocznej z okien Rygi ze strzelistymi wieżami kościołów, wzdłuż Zatoki Ryskiej, z krótkim postojem przy jednej z licznych, tłumnych plaż, i wreszcie estońskie Parnu osiągnięte tuż przed zachodem słońca. Stąd już pozostaje tylko 100 km do Tallina. Nocleg w Nurmeveski, w starym domu młynarza, wzniesionym w 1863. Po młynie zachowały się jedynie wysokie fundamenty nad rzeczką.

Krajobrazy na przestrzeni 800 km, choć zmienne, mają jednak w sobie coś wspólnego, pagórki porozrzucane między obszarami nizinnymi, borealne lasy północy, wsie o drewnianej w większości zabudowie, różnorodność, która nie czyni drogi monotonną. Litwa wydaje się być nieco radośniejsza i bardziej zadbana niż Łotwa, nie znać w niej tak wyraźnie zniszczeń i oszpeceń wszelakich z czasów Związku Radzieckiego, a Estonia to już inny świat, ale bardziej duchem, bo choćby w lasach dostrzegam tak dobrze znany mi rys lasów północnego Podlasia. Jedyne co nas różni to być może nieustanny powiew i zapach morskiego powietrza, towarzyszący nam mniej więcej od rogatek Rygi aż do samego Parnu.

Samo Parnu, najpopularniejszy kurort Estonii, łączy w sobie ducha Skandynawii, dawnej zaborczej, eskpansywnej, imperialnej Rosji, niknące już ślady czasów sowieckich, drewnianą i murowaną architekturę miast hanzeatyckich, i dzielnicę domów drewnianych, która jako żywo przypomina mi dawne białostockie Bojary albo okolice ulicy Młynowej. Miasto zostało założone w 1251 r. przez biskupa diecezji Osel - Wiek - Henryka. Należało od bodaj XIV w. do Ligi Hanzeatyckiej. Od roku 1560 do 1617 panowanie nad nim objęła Rzeczypospolita Obojga Narodów (ten człon "obojga" to oczywiście kwestia czysto umowna, nazewnicza, bo tych narodów już wówczas z łatwością można było naliczyć dużo więcej). W 1617 r., po wojnie o Infalnty Parnu (zwane także Parnawą) przypadło Szwedom, aż do czasu przejęcia go przez Rosjan w czasie wojny północnej. Miastem niepodległej Estonii staje się dopiero w 1918 r.

Jak na kurort przystało całe życie miasta koncentruje się nad samym morzem, stąd też małą, choć urokliwą starówkę można kontemplować o każdej porze dnia i nocy bez konieczności przedzierania się przez tłumy turystów. Jedynie wieczorami wypełniają się małe kafejki przy uliczkach odchodzących od deptaka, i czasem rzeczywiście trudno w nich o wolne miejsca. Ale tym akurat nie warto się zrażać, bo w pobliżu znajduje się okrągła baszta będąca pozostałością murów obronnych z XIV - XVI w., XVIII-wieczny barokowy kościół luterański, w którym dzień po naszym wjyeździe koncert miał dać Krzysztof Penderecki, XVI-wieczny żuraw, kilka kamienic z odpadającym tynkiem, ale także urokliwie odmalowane drewniane domy. Nieopodal starówki wyrasta nowoczesny szklany gmach biblioteki z internetową kafejką udostępnianą wszystkim zainteresowanym całkowicie bezpłatnie, Wi-Fi jest dostępne w niemal każdym miejscu, a do tego wszystkiego powolny, leniwy rytm miasta, które nigdzie nie pędzi i rozbrzmiewa przede wszystkim językiem estońskim, choć mieszkają tu także, tak jak i w całej Estonii liczni Rosjanie. Port dla jachtów, stara kuźnia, dwie cerkwie, z których każda była w tym czasie obstawiona rusztowaniami, apartamentowiec z widokiem na morze, i wspomniana już dzielnica drewnianych domków z początku XX w., przypominająca nieco fragment wileńskiego Zarzecza (Uzupis) i dawne - w znacznej części już nieistniejące - białostockie Bojary, nad którą nawet podobnie zachodzi słońce.

Parnu może nie być miastem, które zachwyca, to jednak typowy kurort, w którym życie koncentruje się na nadmorskich promenadach, na plażach, przy hotelach, a nie na starówce, jednak odkrywając piękną Estonię nie sposób go pominąć, zwłaszcza że znajduje się na szlaku do wspaniałego przecież Tallina.







































































Brak komentarzy:

Błyski - część 37

Kontakt z braćmi, pozostałymi za granicą, która jak się wydawało, okrzepła już na dobre, był mocno ograniczony, przez pewien czas nie istnia...