niedziela, 19 lipca 2009
Milewszczyzna
O grodzisku w Milewszczyźnie usłyszałem po raz pierwszy od gospodarza z Aulakowszczyzny, na polu którego znalazło się inne średniowieczne grodzisko. Mieszkańcy osady w Aulakowszczyźnie, po jej spaleniu w czasie ataku bliżej nieokreślonych napastników, mieli przenieść swoją siedzibę 3 kilometry na zachód i ulokować ją również nad rzeką Kumiałką. Dziś Kumiałka to bardziej niepozorny malowniczy strumyk niż rzeka, który jednak w X - XII w. musiał być szeroką, wijącą się między pagórkami rzeką, stanowiącą naturlanego sprzymierzeńca obu grodów.
Grodzisko w Milewszczyźnie jego założyciele rozlokowali na naturalnym wzgórzu, najwyższym w całej okolicy. Obecnie porastają je krzewy i drzewa owcowe, tworząc nieprzebyty gąszcz, najbardziej urokliwy wiosną. Zauważyłem na nim też metalowe krzyże symbolizujące stacje drogi krzyżowej. W XIX wieku w pobliżu grodziska wzniesiono kamienne zabudowania folwarczne, wykorzystywane obecnie jako miejsce biwakowania. Ile razy bym nie był w Milewszczyźnie, nigdy nie zdarzyło mi się tam uraczyć żywej duszy, co dodaje miejscu jeszcze większej tajemniczości. Zawsze cisza, spokój, atmosfera przypominająca mi jakąś sztukę z teatru telewizji dla młodzieży z dawnych jeszcze czasów. Nie jestem w stanie przypomnieć sobie ani jej tytułu, ani głównego wątku, w pamięci nie zatarła się jedynie jej atmosfera i kilka obrazów pełnych bujnej zieleni i tajemniczości.
Drogi prowadzącej do grodziska strzegą zabudowania będące najprawdopodobniej pozosgtałością dawnego młyna wodnego - dwa stare drewniane domy w otoczeniu wiekowych drzew owocowych - ten po prawej kryty czerwoną dachówką, nie ogrodzony płotem i nieco mniejszy po lewej, nieznacznie zapadnięty w ziemię. W oknach stoją kwiatki, wiszą firanki, co wskazywałoby na to że ktoś tu jeszcze mieszka, ale te firanki nigdy nie poruszają się, nikt nie wygląda przez okno, nie krząta się na podwórzu. Tuż za równie tajemniczymi, jak grodzisko domami wolno toczy swoje wody Kumiałka (językoznawcy pewnie powiedzieliby, że nazwa rzeki jest pochodzenia bałtyjskiego); następnie należy przejechać przez drewniany most i wspiąć się na wzgórze.
Miejsce skrzętnie kryje swoją tajemnicę. Czy było to grodzisko Bałtów czy Słowian? Co się stało z jego mieszkańcami? Czy ich osada została również zaatakowana i doszczętnie zniszczona? Wszystko wskazywaloby na to, że tak, skoro nie rozwinęła się w miasto czy miasteczko, które przetrwałoby do naszych czasów.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Błyski - część 37
Kontakt z braćmi, pozostałymi za granicą, która jak się wydawało, okrzepła już na dobre, był mocno ograniczony, przez pewien czas nie istnia...
-
Wedle opowieści Babci powtarzanych mi przez moją Mamę Litwini mieli mieć piękne głosy i pięknie śpiewać. Mieli też w zwyczaju często się ze ...
-
Lesław Maleszka stanowi chyba najlepszy przykład agenta, który ochoczo i nadgorliwie współpracował ze służbami specjalnymi. Historie o łaman...
-
Rok 1932 minął pod znakiem wznoszenia nowego domu w Adamowcach. Podstawowym budulcem na tych terenach było drewno, murowane budowle na wsiac...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz