sobota, 7 lutego 2009

Cerkiew w Dojlidach

Aż wstyd się przyznać, że mieszkając około 30 lat w Białymstoku dopiero w ubiegłą sobotę po raz pierwszy odwiedziłem cmentarz i cerkiew w Dojlidach. Dojlidy są jedną z moich ulubionych dzielnic tego miasta, znam je właściwie jak własną kieszeń, z ich dwoma pałacami - Lubomirskich i Hasbacha, ze starym parkiem, browarem, którego historia sięga drugiej połowy XIX wieku, ze starymi drewnianymi domkami o dwuspadowych dachach w otoczeniu ogrodów, z murowanymi domami mieszkalnymi z początku wieku XX przeznaczonymi dla pracowników fabryki sklejek Artura Hasbacha, z kościołem o interesującej architekturze wzniesionym w latach 60-tych ubiegłego wieku, ze starymi stawami. Dojlidy, które tuż za browarem, w stronę Dojlid Górnych, po prawej stronie - jadąc z centrum miasta - ujmują pewnym malowniczym łagodnie pofałdowanym zakątkiem, z urokliwą wciąż jeszcze piaszczystą drogą wiodącą poprzez pole do lasu, przypominającym swoją falistością niemal pogórze (drugi podobny udało mi się odkryć na pograniczu Starosielc). Wspaniały widok roztaczający się z niewysokiego wzniesienia na kotlinkę i las na horyzoncie, a dalej na kolejne wzniesienia w stronę ulicy Mickiewicza.

Etymologia słowa “dojlidy” wydaje się być trudna do określenia. Jakiś czas temu spotkałem się z takim słowem w jednym z białoruskich czasopism, więc słowo to fukncjonuje do dziś w języku białoruskim, ale jego brzmienie jednoznacznie wskazywałoby na języków Bałtów, może litewski, może jaćwieski. Język białoruski posiada sporo zapożyczeń z języka litewskiego, a pewnie też i jaćwieskiego. Najnowsze badania historyków dowodzą, że współcześni Białorusini stanowią melanż dawnych plemion bałtyjskich (Litwinów, Jaćwingów) i słowiańkich, w tym Krywiczów i Drehowiczów. Wracając zaś do samego słowa - ma ono oznaczać cieślę, budowniczego drewnianych domów.

Dojlidy jako wieś powstały prawdopodobnie w XV wieku. Ich założycielem miał być reprezentant sławetnego żmudzkiego rodu - Raczko Tabutowicz. Wedle niektórych źródeł pierwszą cerkiew wzniesiono tu w 1503 roku, staraniem wielkiego hetmana litewskiego - Hrehora Chodkiewicza. Inne źródła, jako datę powstania cerkwi podają rok 1528, a jako jej fundatora nie Hrehora Chodkiewicza, lecz Aleksandra Chodkiewicza. W odniesieniu do inicjatora budowy, ta druga wersja jest bez wątpienia właściwą, bez względu na to czy za datę powstania świątyni przyjąć rok 1503 czy 1528. W obu bowiem przypadkach mało prawdopodobnym jest, by Hrehory Chodkiewicz, syn Aleksandra Chodkiewicza, urodzony w 1513 roku mógł być fundatorem cerkwi przed swym narodzeniem albo jako 15 - latek.

W żaden sposób nie potrafię wyjaśnić dlaczego cerkiew dojlidzka i znajdujący się wokół niej cmentarz odwiedziłem po raz peirwszy przy okazji ubiegłotygodniowej wyprawy do grobu księdza Stanisława Suchowolca. Przejeżdzając wielokrotnie koło cmentarza i cerkwi na rowerze, przechodząc pieszo, jadąc samochodem bezpodstawnie wydawało mi się, że nie znajdę w tym miejscu nic interesującego. Cerkiew jest niewielka, pokryta niegdyś białawym, a teraz już wyszarzałym tynkiem, przykryta małych rozmiarów kopułą, od strony wschodniej opiera się o sosnowy lasek, przez który prześwituje zimą tafla nieodległego zalewu. Pomimo podobieństw tego miejsca do cmentarza i cerkwi w Starosielcach, te ostatnie wydają się być dużo bardziej sprzyjające kontemplacji, w dużej mierze ze względu na położenie z dala od ruchliwych ulic.

Stare cmentarze są znakomitymi podręcznikami historii, również na tym z nagrobnych inksrypcji można wyczytać spory wycinek historii parafii i cerkwi pod wezwaniem św. Proroka Eliasza. Część z nich jest wygrawerowana cyrylicą, większość jednak w języku polskim, odnoszę się tu przede wszystkim do tych nagrobków sprzed 1945 roku.

Na cmentarzu byłem jedyną osobą, spokój mącił tylko dobiegający szum sunących nieustannie samochodów, mimo to poradziłem sobie z tym i udało mi się ostatecznie odciąć się od tego, co działo się poza cmentarnym ogrodzeniem.

Stare cmentarze mają w sobie dużo uroku, nigdy nie wydawały mi się miejscami ponurymi, a wręcz przeciwnie - oazą spokoju, wyciszenia, miejscem nadziei i zwycięstwa nad śmiercią. I nie ma tu najmniejszego znaczenia, czy jest to cmentarz katolicki, prawosławny, żydowski kirkut, tatarski mizar czy cmentarz karaimski w Trokach.

opiekun ogrodów




Brak komentarzy:

Błyski - część 37

Kontakt z braćmi, pozostałymi za granicą, która jak się wydawało, okrzepła już na dobre, był mocno ograniczony, przez pewien czas nie istnia...