sobota, 23 stycznia 2010

Murad Mazaev - czeczeński reżyser w białoruskim "Arche"

Frustrujący brak czasu, im go mniej, tym większa złość, tym większa presja, przymus, natręctwo, by tylko coś przeczytać, by zajrzeć na blogi przyjaciół z Polski, Białorusi, Słowacji, Rosji, Łotwy, by spotkać się z kimś znajomym w rzeczywistości niewirtualnej, by mieć choć chwilę dla siebie. Łapczywe chwytanie chwil.

W jednym z takich przerywników zaglądam na stronę białoruskiego czasopisma "Arche", kilkam na wywiad z czeczeńskim reżyserem Muradem Mazaevym. Krótka notka biograficzna - urodził się w Groznym, studiował na Uniwersytecie Czeczeńskim w Groznym na wydziale filologii, później na Uniwersytecie Gruzińskim Teatru i Kina, jeszcze później udział w pierwszej wojnie czeczeńskiej (zima 1994 r.), powrót do Tibilisi, następnie druga wojna czeczeńska, kolejny powrót do Tibilisi w 2001 r., obecnie na emigracji.

Krótka historia z okresu gruzińskiego dająca jakiś fragmentaryczny obraz tego ciekawego kraju: "Przez pewien czas nosiłem brodę i gruzińską narodową czapkę, wielu myślało, że jestem mnichem. Miejscowi opłacali za mnie bilety w środkach publicznego transportu, a kiedy jechałem samochodem to nawet policjanci - "gaiszniki" pokazywali, byśmy jechali bez zatrzymywania się i sprawdzania."

O jednym ze swoich filmów w sposób wybijający czytającego z dobrego samopoczucia: "Scenariusz filmu "Granice" opowiada o Ukraińcu, choć w zasadzie niekoniecznie, bo to może być też i o Białorusinie, który na skutek pewnego zbiegu okoliczności w poszukiwaniu swojego brata trafia do Czeczenii w czasie działań zbrojnych. To człowiek, który ląduje za granicą, za którą obowiązują zupełnie inne prawa, a śmierć jest zjawiskiem codziennym, gdzie człowiek uświadamia sobie, że jego wyobrażenia o samym sobie w najmniejszym stopniu nie odpowiadają rzeczywistości." Zwłaszcza to ostatnie zdanie burzy spokój czytelnika. W swoim zadufaniu, tak zwanym budowaniu zintegrowanego obrazu własnej osoby, w zuchwałym przekonaniu o uporządkowaniu swojego życia, często zapominamy, jak rzadko stajemy wobec sytuacji granicznych, w których tak naprawdę mamy jedyną szansę zweryfikwoać własne wyobrażenie o sobie z rzeczywistym stanem rzeczy.

Wreszcie o islamie: "W przeważającej większości dla niemuzułmanów islam kojarzy się z terroryzmem, zacofaniem, prześladowaniem kobiet i innymi negatywnymi rzeczami. Jednak tak naprawdę, takich praw, jakie ma muzułmanka, nie mają żadne inne kobiety na całym świecie. Oprócz tego, islam w swoim czasie dał potężny bodziec rozowjowi nauki i nie tylko." Można z pewnością dyskutować o tej rzekomo wyjątkowej pozycji kobiety w świecie islamu, ale co do owego bodźca wątpliwości mieć nie można.

Wreszcie komentarz do pojawiających się co jakiś czas w mediach tak zwanych mainstreamowych zapewnień o stabilizacji sytuacji na północnym Kaukazie, zwłaszcza w Czeczenii: "Co do przyszłości Czeczenii, to myślę, że ona zależy od tego, czym zakończy się opór, który wciąz ma tam miejsce. To, co się teraz odbywa na Północnym Kaukazie, nazwałbym pełnym bezprawiem, w którym życie nic nie kosztuje."

Brak komentarzy:

Północne obrzeża Puszczy Kampinoskiej - Powiśle Kampinoskie - z nadzieją na powrót

Ostatnia wspólna z Mamą majówka w 2023 r. Wówczas nie dopuszczałem takiej myśli, że może być ostatnią. Łagodne majowe słońce, delikatne powi...