Początek ubiegłego tygodnia, kolejny wyjazd w tym roku na Litwę. Wyruszamy o 13, spokojnie, ze świadomością, że to tylko niecałe 4 godziny jazdy z centrum Białegostoku do centrum Wilna. Z dużą nonszalancją pzowalamy więc sobie na krótki postój w Korycinie, 37 km na północ od Białegostoku, stąd już tylko 270 km do Wilna, a gdyby można byłoby jechać przez Grodno, to tylko 200 km. Senne, ciche, przytulne, zawsze jasne miasteczko z przeważnie drewnianą zabudową, ze zgrabnymi domkami o dwuspadowych dachach w radosnych barwach, strzelistymi wieżami neogotyckiego kościoła na wzgórzu ze świętym źródełkiem - niegdyś miejscem kultu pogańskiego. Ziemie te we wczesnym średniowieczu zamieszkiwali Bałtowie, przodkowie późniejszych Litwinów albo Jaćwingów. To wzgórze zawsze miało w sobie coś tajemniczego, o tym, że było miejscem kultu pogańskiego, dowiedziałem się całkiem niedawno, dzięki artykułowi P. Boriwika i G. Ryżewskiego "Korycin - historia i zabytki" opublikowanemu w "Biuletynie Konserwatorskim Województwa Podlaskiego". Niby nie wierzę w miejsca mocy, a jednak miejsca dawnych gajów pogańskich, świętych źródeł, mają w sobie coś wyjątkowego - tak jak to tutaj w Korycinie lub miejsce dawnego kultu pogańskiego w Supraślu, w którym w XV wieku stanęła cerkiew i monastyr.
Ryneczek w Korycinie tonie w zieleni. Za sprawą pomnika Zygmunta III Wazy ustawionego przed współczesnym urzędem gminy dowiadujemy się, że to właśnie ten król ufundował tu w 1601 roku pierwszą parafię.
Po schodkach wspinam się do siedziby wójta. Jeszcze w kwietniu jeden z gospodarzy z Aulakowszczyzny poinformował mnie, że będę mógł tu nabyć książkę zawierającą historię gminy Korycin, a w niej opis grodziska w Aulakowszczyźnie. Teraz wreszcie nadarzyła okazja! W budynku urzędu na parterze panuje głucha cisza, ani żywej duszy, dostrzegam schody prowadzące na piętro, m.in. do biblioteki. W bibliotece dwie panie bibliotekarki toczą namiętne debaty dnia codziennego, które muszę im brutalnie przerwać, realizując swój egoistyczny cel, który zrealizować muszę, bo następnym razem nieprędko tu zawitam w dniu powszednim. Panie uprzejmie odpowiadają mi, że owszem mają książki o historii Korycina, ale tylko do wypożyczenia, i na dodatek dwie właśnie zostały wypożyczone, ale w pokoju obok urzęduje pewna pani, u której być może będę mógł dokonać tak bezcennego zakupu. Jedna z biblotekarek, prowadzi mnie do wspomnianej pracownicy urzędu gminy. Ta zaś zupełnie zdumiona, patrząc na mnie, jak na przybysza z innej planety, informuje mnie, że żadnej książki mi nie sprzeda, ale ma jeszcze kilka egzemplarzy, które były kiedyś rozdawane bezpłatnie przy okazji różnych promocji gminy. Niemniej jednak sprzedać żadnej z nich mi nie może, bo przecież pieniędzy do kieszeni nie weźmie, a poza tym książki te nie mają ceny - tak jak wspomniałem wcześniej są całkowicie bezcenne! Może mi natmiast dać broszurki, na które troszkę się krzywię, bo historii w nich mało, tylko suche, podstawowe informacje, przeważnie praktyczne. Widocznie wzbudzam litość, bo widząc moję skwaszoną minę kobieta wreszcie proponuje mi wypożyczenie tej właściwej książki, ale ja się znowu wzbraniam, bo przecież kiedy ją oddam? Tak więc zrezygnowana pani, z uśmiechem decyduje się wreszcie wręczyć mi ją w prezencie. Robi mi się strasznie wstyd, bo czuję się teraz tak, jakbym tę książkę wyłudzał, wręcz wymuszał na bezbronnej niewieście taki podarunek. Ale dostrzegając błyski w moich oczach, kiedy trzymam wreszcie książkę w dłoniach, uśmiecha się życzliwie i teraz ona z kolei wzbrania się przed jakąkolwiek obietnicą z mojej strony odwdzięczenia się za tak wielkie uszczęśliwienie mnie. Radośnie, jak dziecko, jak mały chłopiec zbiegam po schodach na dół, wychodzę uskrzydlony na przytulny ryneczek. Dopiero teraz możemy spokojnie jechać do Wilna!
Dodam jeszcze tylko, że książka, którą otrzymałem w prezencie, nosi tytuł "Świat dawnego Korycina", a jej autorami są następujące osoby: Jolanta Muszyńska, Urszula Wróblewska i Artur Konopacki. O samej książce napiszę więcej, gdy zakończę jej czytanie, a to nie taka prosta sprawa, bo nie jest to przecież zwykłe czytanie, ale smakowanie 120 -stronicowego opracowania poświęconego historii Korycina i okolic, zbioru podań i legend, opowieści mieszkańców gminy. Zwyczajnie perełka!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Błyski - część 37
Kontakt z braćmi, pozostałymi za granicą, która jak się wydawało, okrzepła już na dobre, był mocno ograniczony, przez pewien czas nie istnia...
-
Wedle opowieści Babci powtarzanych mi przez moją Mamę Litwini mieli mieć piękne głosy i pięknie śpiewać. Mieli też w zwyczaju często się ze ...
-
Lesław Maleszka stanowi chyba najlepszy przykład agenta, który ochoczo i nadgorliwie współpracował ze służbami specjalnymi. Historie o łaman...
-
Rok 1932 minął pod znakiem wznoszenia nowego domu w Adamowcach. Podstawowym budulcem na tych terenach było drewno, murowane budowle na wsiac...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz