Wreszcie wpadła mi w ręce książka autorstwa Ewy Rogalewskiej "Getto białostockie" wydana przez białostocki oddział IPN.
Jest coś proażającego w historii białostockiego getta, tak jak w historii każdego z gett z czasów II wojny światowej. Fakt istnienia getta w Białymstoku uświadomiła mi Mama, gdy byłem jeszcze dzieckiem. Często z osiedla Białostoczek do centrum miasta zdarzało nam się przechodzić ulica Czystą, która w swej znacznej części w okresie okupacji niemieckiej należała właśnie do getta. Stare, drewniane, z rzadka tylko murowane domki, z dwuspadowymi dachami, otoczone wiosną, latem i wczesną jesienią przepięknymi, bujnymi, wielobarwnymi ogrodami, z wieloma odcieniami soczystej zieleni, żółci, czerwieni, brązów, zawsze zalane słońcem - takimi je przynajmniej zapamiętałem z dzieciństwa, z lat młodzieńczych, i z czasów studenckich, gdy wczesnym rankiem spóźniony biegłem ulicą Czystą na Aleję Piłsudksiego na autobus, by zdążyć na lektoraty z języka angielskiego. Na te cudne ogrody i sielskie domki wyobraźnia nakładała obrazy z getta, sceny iście piekielne. Zwłaszcza po przeczytaniu na peirwszym roku studiów książki Sameula Pisara "Z krwi i nadziei". Autor mieszkał w getcie w domku przy ulicy Czystej 5, który tak często mijałem, a który dopiero od tej pory byłem w stanie napełnić konkretnymi treściami, konkretnymi ludźmi i wydarzeniami. Od tej pory niemal zawsze widziałem twarz stojącego w oknie kilkunastoletniego chłopca, który cudem ocalał z pożogi getta i nieludzkich obozów.
Ten proces odkrywania makabry białostockiego getta w miejscach, które kilkadziesiąt lat po jego likwidacji pokryły się pięknymi, najpiękniejszymi - jak tylko najpiękniejszymi mogą być - ogrodami trwa już kilkanaście lat.
Teraz dzięki książce Ewy Rogalewskiej, którą ledwie wczoraj zacząłem czytać, odkryłem kolejne kluczowe miejsce dla historii wojennego Białegostoku. Ulica Piasta 29. Dwukondygnacyjny, murowany dom, w kształcie sześcianu, mający w sobie jeszcze coś z uroku międzywojnia, mimo odrapanych tynków, mimo szarości, mimo deszczu i ponurej późnojesiennej scenerii. W otoczeniu kilku zachowanych jeszcze drewnianych domków z dwuspadowymi dachami z tego samego okresu. Wokół agresywnie wciskają się tak zwane apartamentowce, a dużo wcześniej rozłożyło się socrealsityczne blokowisko z wielkiej plyty z blokami i wieżowcami. Wielokrotnie mijałem ten domek nie wiedząc zupełnie o tym, że tutaj w czasie wojny ukryto archiwum białostockiego getta. Członek białostockiego AK - Bolesław Filipowski odebrał wiosną 1943 roku od jednej z łączniczek z getta - Broni Klibańskiej trzy mosiężne tuby, które zakopał na posesji przy tym właśnie domu, gdzieś za sławojkami.
Jest coś niesamowitego w odkrywaniu takich miejsc, czuć w nich powiew historii, dotyk tajemnicy; tak jakby myśli, słowa i obecność ludzi, którzy kiedyś je sobą wypełniali przenikała tych, którzy po latach odkrywają ich skrzętnie skrywaną tajemnicę.
MD
niedziela, 21 grudnia 2008
Tropem archiwum białostockiego getta
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Błyski - część 37
Kontakt z braćmi, pozostałymi za granicą, która jak się wydawało, okrzepła już na dobre, był mocno ograniczony, przez pewien czas nie istnia...
-
Wedle opowieści Babci powtarzanych mi przez moją Mamę Litwini mieli mieć piękne głosy i pięknie śpiewać. Mieli też w zwyczaju często się ze ...
-
Lesław Maleszka stanowi chyba najlepszy przykład agenta, który ochoczo i nadgorliwie współpracował ze służbami specjalnymi. Historie o łaman...
-
Rok 1932 minął pod znakiem wznoszenia nowego domu w Adamowcach. Podstawowym budulcem na tych terenach było drewno, murowane budowle na wsiac...
5 komentarzy:
Merry Christmas to You and Happy New Year !
Wszystkiego najlepszego w Nowym roku 2009, niezależnie co napiszesz jest jeszcze tak miły i interesujący.
Tak więc, ja przetłumaczone http / / nicetranslator.com
:)
Dakujem pekne :-)
Pis prosim v slovenicnie :-)
Skúšal som.....
Pisem tak preto ze chcem ucit sa slovenicinu :-)
Prześlij komentarz