środa, 9 lipca 2008

"Wieczór jest cichy, a świt tysiące mil stąd". Tłumaczenie własne

Natknąłem się na świetny moim zdaniem wiersz opublikowany w "The New Yorker". Oto moja nieśmiała, nieprofesjonalna i nieporadna próba tłumaczenia:

"Wieczór jest cichy, a świt tysiące mil stąd"
Charles Wright

Klacze pędzą na wieczorny popas

do łąk trawiastych.

Dwie sosny kołyszą się na niewidzialnym wietrze -

kołyszą i ustają.

Serce świata leży otwarte, złagodniałe i pulsujące światłem słońca

Przez minutę lub blisko niej.

Klacze złożyły głowy na ziemi,

drzewa wierzchołkami dotykają nieba.

Dwa kruki krążą i wiją się wokół.

Na granicach Nieba rzeka płynie krystaliczna i nieco wydłużona.


*** Oryginał wiersza dostępny jest tutaj: http://www.newyorker.com/fiction/poetry/2008/06/30/080630po_poem_wright1/

Brak komentarzy:

Błyski - część 37

Kontakt z braćmi, pozostałymi za granicą, która jak się wydawało, okrzepła już na dobre, był mocno ograniczony, przez pewien czas nie istnia...