Proboszcz
miejscowej parafii - ojciec Symeon Budziłowicz - wraz z wiernymi
spełnił życzenie Maryi. Wieść o objawieniu lotem błyskawicy rozeszła się
po całej okolicy. Wedle ówczesnych relacji do uroczyska miało przybywać
niemal każdego dnia tysiące pątników różnych stanów i wyznań, nie tylko
wyznawcy prawosławia. Odnotowywano też wiele cudownych uzdrowień, w tym
właścicielki nieodległego Wilanowa - Elżbiety Protasawickiej. Po pięciu
miesiącach od objawienia władze cerkiewne postanowiły bliżej przyjrzeć
się sprawie i nakazały usunięcie krzyża.
Po
usunięciu krzyża z miejsca, w którym był ustawiony wytrysnęło źródełko,
do dziś znajdujące się przy cerkiewce. Obmycie się wodą z niego
przynosiło ulgę w cierpieniach, a ludzi głębokiej wiary miała ona w
pełni uzdrawiać. Niebawem też wypełniły się słowa proroctwa. W 1855 r.
na Podlasiu rozszalała się epidemia cholery. Zaczęli więc do Koterki
ponownie tłumnie napływać pątnicy prosząc o zdrowie. Pielgrzymi
przynosili ze sobą krzyże ofiarne, a część z nich zachowała się do
czasów nam współczesnych.
Po
upływie półwiecza, potomkowie tych, którzy stawiali pierwszy krzyż na
uroczysku, zwrócili się do biskupa grodzieńskiego Michała o wydanie
zezwolenia na odbycie procesji do miejsca świętego. Zgoda została
wydana, a wraz z nią pozwolenie na budowę kaplicy, którą konsekrowano w
1912 r.
Po
II wojnie światowej Tokary zostały przedzielone granicą, a ponieważ
świątynia prawosławna znalazła się po stronie białoruskiej, cerkiewka w
Koterce stała się świątynią parafialną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz