W tym mieście wszystko jest w skali mikro. Ludzie albo podejrzliwi i nieufni, zamknięci nieprzeniknieni, niesympatyczni, niekulturalni, albo naiwni i prostoduszni do granic możliwości. Legitymujący się wykształceniem za wszelką cenę chcą odciąć się od swoich wiejskich bądź robotniczych korzeni, z całym dorobkiem inwentarza, towarzyszącym neofitom - pogardą czy protekcjonalnością wobec gorzej wykształconych, ludzi prostych, prostolinijnych, prostodusznych.
Wyczekiwanie w napięciu na atak, który wcale nastąpić nie musi. Trzeba się kulić, prężyć, szykować do skoku, do odparcia agresji, która w rzeczywistości częstokroć nie istnieje nawet w zamierzeniach. Doświadczenie powtórzone wielokrotnie koduje się i organizm automatycznie szykuje się do obrony, choćby atak był urojony. Żadnego kredytu zaufania, żadnego ryzyka, żadnej próby uchylenia furtki do swego lepszego świata, odkrycia swojej lepszej strony. Bo nie warto, bo strach, bo lęk przed powtórnym, nie wiadomo którym już zranieniem.
Albo naiwność posunięta do granic absurdu, niedostrzeganie świadome albo nieświadome tego, co złe. To też reakcja obronna. Ogrom zła może przygnieść tak, że podnieść się nie sposób, co wrażliwsi mogą skończyć z choroba psychiczną. Zatem lepiej nie dostrzegać zła, by świat wydawał się lepszy, przyjaźniejszy, z czasem pojawia się obojętność, a czasem naiwna wiara w dobrego złego człowieka.
A gdzie człowiek nie lękający się, znający ograniczenia swoje i innych ludzi, rozumiejący złożoność natury ludzkiej, która nie jest ani dobra, ani zła, ale która w każdym indywidualnym przypadku ku dobru albo ku złu bardziej ciąży. Gdzie człowiek potrafiący i chcący zaufać, wiedząc o tym, co go może czkać i ile go to może kosztować, gdy się rozczaruje po raz kolejny. Gdzie człowiek rozumiejący, że bez zaufania i w podejrzliwości pozytywnej relacji z drugim człowiekiem zbudować nie można. Gdzie człowiek wolny od kompleksu niższości i nie popadający w samouwielbienie i narcyzm? Gdzie człowiek nie lękający się świata dalszego niż to małe duże miasto? Człowiek czujący się równie dobrze tu, jak i w Nowym Jorku, Brukseli czy Rzymie. Człowiek otwarty na świat, ale mający też świadomość jego ułomności, człowiek twardo stąpający po ziemi, o trzeźwym osądzie rzeczy, ale potrafiący się otworzyć i otworzyć furtkę do swego świata innym, chcący i potrafiący obdarzać zaufaniem.
Czy skazani jesteśmy na nieufność i podejrzliwość w codziennych relacjach, na czajenie się do skoku, na zdrady małe i duże, na pragnienie odwetu, na narcyzm, snobizm i zadufanie w sobie?
Uogólniam, owszem, ale coś jest na rzeczy, bo ciężko żyć w tym małym prowincjonalnym dużym mieście.
Lubię odkrywać, poznawać wszystkie miejsca, w których się znajdę, sięgać pod to, co na zewnątrz. Opisuję to, co widzę na co dzień, szukam poezji w codzienności. Podróżą może być każda, najbliższa wędrówka.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zdrady. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zdrady. Pokaż wszystkie posty
czwartek, 28 sierpnia 2008
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Krzyż nad Wolą
Od dłuższego już czasu, jadąc za widna ulicą Kasprzaka od strony Płockiej, na jednym ze szklanych domów przy Rondzie Daszyńskiego, dostrzec ...

-
Wedle opowieści Babci powtarzanych mi przez moją Mamę Litwini mieli mieć piękne głosy i pięknie śpiewać. Mieli też w zwyczaju często się ze ...
-
Bujny ogród, drzewa owcowe - wiśnie, śliwy, jabłonie, grządki warzywne, kwietne, malwy pod oknami, maliny, krzewy porzeczek, wysokie trawy, ...
-
Kontakt z braćmi, pozostałymi za granicą, która jak się wydawało, okrzepła już na dobre, był mocno ograniczony, przez pewien czas nie istnia...