Murowana rotunda na placu Trzech Krzyży, niepozorna, w dni powszednie prawdziwa oaza, osłona od zgiełku miasta, choć docierają do wnętrza odgłosy przemykających aut, pędzących na sygnale karetek, wozów strażackich, policyjnych, w upalne letnie dni daje odrobinę ochłody przed żarem lejącym się z nieba, tak dokuczliwym w mieście pełnym asfaltu, szkła, betonu. Czasem w środku modlą się dwie, trzy osoby, czasem jest zupełnie pusto, więcej osób zaczyna się schodzić przed mszą o 16.00, z pobliskich urzędów, korporacji, firm prywatnych, przypadkowi przechodnie, turyści, pielgrzymi.
Z lewej strony marmurowa Matka Boska, delikatnie uśmiechnięta, z otwartmi ramionami, w powłóczystej sukni, wita każdego, kto tu zagląda przypadkowo albo świadomie. Wizerunek łagodnej Czarnej Madonny na lewo od ołtarza, ze spojrzeniem zapraszającym do rozmowy. Chrystus spoczywający w grobie, pod bacznym okiem świętego Józefa z dzieciątkiem na ramionach. Przed Wielkim Tygodniem zawieszony z prawej strony, nad Matką Ostrobramską, przejmujący wizerunek spętanego sznurami łagodnego baranka, którego chciałoby się uwolnić z tych pęt, a przynajmniej już nigdy ich więcej nie zakładać, nie przyczyniać się do tego bolesnego wiązania.
Po dniu pracy, możliwość przyjścia na Eucharystię, to prawdziwa ulga i ochłoda, oddanie trudów, radości, pocieszeń, przed ołtarzem, przed obrazem przedstawiającym Ukrzyżowanego. Oddanie każdej chwili cierpienia, każdej łaski tego dnia otrzymanej, natchnienia, dziękczynienie za opiekę, ochronę. I te słowa wypowiedziane przez kapłana przed Komunią, które mocno zapadły w pamięć:
"Ja Jestem z tobą, Jestem twoim obrońcą..."...
Trafiające prosto w serce, jak strzała.
W powszedni, upalny, lipcowy dzień, w czasie Eucharystii zajrzał skośnooki, czarnowłosy młody mężczyzna, cofnął się, a po chwili drzwiami z lewej i prawej strony, zaczęły wchodzić do świątyni skośnookie kobiety, za nimi ledwie trzech mężczyzn, osoby młode i starsze, dwie siostry zakonne w szarych habitach. Znalazłszy wolne miejsca w ławkach usadowili się niepostrzeżenie, cicho, spokojnie. Od razu było widać, że to nie turyści, lecz pielgrzymi. Msza niedwno się rozpoczeła. Uczestniczyli w niej aktywnie, znali modlitwy, cicho odmawiali je w ojczystym języku. Większość przystąpiła do Komunii. W sposób serdeczny, nie pomijajac nikogo w pobliżu, przekazywali znak pokoju, z uśmiechem w oczach i na ustach, całą swoją sylwetką i postawą. Po zakończonej Mszy, przy pomocy uczestniczących w niej osób, które zaoferowały się pełnić rolę tłumacza, pielgrzymi poprosili kapłana o indywidualne błogosławieństwo dla każdego z nich, udzielane w sposób osobliwy, poprzez delikatne przytluenie, co wyglądało tak jakby się zatapiali bezpośrednio w objęcia Jezusa. Ci młodsi pielgrzymi szukali kontaktu, sposobności do rozmowy z miejscowymi, Polakami.
Podeszła do mnie około trzydziestoletnia dziewczyna, powiedziała, że są pielgrzymami z Korei Południowej, że jadą do Czarnej Madonny w Częstochowie, choć nazwy tego miasta nie była w stanie wymówić, że przyjechali do Polski, którą postrzegają jako kraj wiernie podtrzymujący swój katolicyzm, że Polska kojarzy jej się z Janem Pawlem II, a w Korei katolicy stanowią około 10% społeczeństwa. Śpieszyli się niestety do autokaru, czekającego na nich nieopodal, by ruszyć w dalszą drogę. Sprawnie zebrali się, przemieścili i szary autokar ruszył Książącą w dół, w słoneczne, środowe, lipcowe popołudnie.
Wnieśli przez ten krótki czas jakąś szczerą, prostą radość z Wiary, szlachetną prostotę i pokój. Można było odnieść wrażenie, że odjeżdżają bliskie nam i kochane osoby.
Lubię odkrywać, poznawać wszystkie miejsca, w których się znajdę, sięgać pod to, co na zewnątrz. Opisuję to, co widzę na co dzień, szukam poezji w codzienności. Podróżą może być każda, najbliższa wędrówka.
poniedziałek, 28 lipca 2025
Subskrybuj:
Posty (Atom)
U świętego Aleksandra
Murowana rotunda na placu Trzech Krzyży, niepozorna, w dni powszednie prawdziwa oaza, osłona od zgiełku miasta, choć docierają do wnętrza od...
-
Wedle opowieści Babci powtarzanych mi przez moją Mamę Litwini mieli mieć piękne głosy i pięknie śpiewać. Mieli też w zwyczaju często się ze ...
-
Bujny ogród, drzewa owcowe - wiśnie, śliwy, jabłonie, grządki warzywne, kwietne, malwy pod oknami, maliny, krzewy porzeczek, wysokie trawy, ...
-
Kontakt z braćmi, pozostałymi za granicą, która jak się wydawało, okrzepła już na dobre, był mocno ograniczony, przez pewien czas nie istnia...