Mama jest jak Święty Franciszek. W świetle zachodzącego słońca schyla się nad mokrą od deszczu bujną łąką, zrywa dwa ogromne listki babki lekarskiej, owija nimi brązową ropuchę siedzącą bez ruchu na drodze i przenosi ją bezpiecznie na trawę.
A jeszcze dzień wcześniej cały dzień chodziła po domu struta, bo idąc na zakupy widziała na chodniku przejechanego jeża.
I jak tu nie być wdzięcznym Mamom?
Lubię odkrywać, poznawać wszystkie miejsca, w których się znajdę, sięgać pod to, co na zewnątrz. Opisuję to, co widzę na co dzień, szukam poezji w codzienności. Podróżą może być każda, najbliższa wędrówka.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
U świętego Aleksandra
Murowana rotunda na placu Trzech Krzyży, niepozorna, w dni powszednie prawdziwa oaza, osłona od zgiełku miasta, choć docierają do wnętrza od...
-
Wedle opowieści Babci powtarzanych mi przez moją Mamę Litwini mieli mieć piękne głosy i pięknie śpiewać. Mieli też w zwyczaju często się ze ...
-
Bujny ogród, drzewa owcowe - wiśnie, śliwy, jabłonie, grządki warzywne, kwietne, malwy pod oknami, maliny, krzewy porzeczek, wysokie trawy, ...
-
Kontakt z braćmi, pozostałymi za granicą, która jak się wydawało, okrzepła już na dobre, był mocno ograniczony, przez pewien czas nie istnia...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz